Rau: ludzie Bidena nie są dla nas anonimowi
Nadchodzi teraz okres formowania się nowej administracji Joe Bidena; w większości to ludzie nowi, najczęściej nie z pierwszych stron gazet, niemniej, nie są dla nas anonimowi - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.
Szef MSZ w rozmowie z dziennikiem ocenił, że po wygranej Joego Bidena nie zmieni się stosunek Stanów Zjednoczonych do Polski. Jak tłumaczył, "interesy Stanów Zjednoczonych za granicą są stałe, a ich zmianę wymusza co najwyżej zmieniająca się konstelacja polityczna, odchodzenie od świata, w którym jest jedno supermocarstwo".
Zmieni się podejście do spraw klimatycznych
"Po pierwsze, nie ulegnie zmianie rywalizacja amerykańsko-chińska. Po drugie, nic nie wskazuje na to, by miało się zmienić podejście do Rosji, bo to wynika właśnie z tego, jak Rosja pozycjonuje się w sporze amerykańsko-chińskim. Obecna formuła sprawowania władzy w Moskwie też jest przewidywalna, a to sprawia, że nie ma możliwości jakiegoś resetu ze Stanami Zjednoczonymi" - uważa szef MSZ.
Minister zwrócił uwagę, że "jako wschodnia flanka NATO mamy po drugiej stronie Rosję, a jeśli idzie o rywalizację chińsko-amerykańską, to Polska jest, jak ktoś to ładnie ujął, bramą do UE". "Nie spodziewam się dużych zmian pod względem zaangażowania gospodarczego, które nie jest zresztą całkowicie oddzielone od interesów bezpieczeństwa. Można oczekiwać dalszego inwestowania w infrastrukturę energetyczną i cyberbezpieczeństwa w Polsce i Trójmorzu. Do tego mamy jeszcze stosunkowo świeże zaangażowanie w rozwój polskiej atomistyki i tu też możemy liczyć na kontynuację" - powiedział Rau.
Pytany, co może się zmienić i czy w ramach nowego otwarcia w relacjach z Niemcami Biden wycofa się z sankcji na Nord Stream 2, szef MSZ stwierdził, że to jedna ze spraw, które mimo wszystko wydają się być ponad podziałami w Stanach Zjednoczonych. "Tu bym się zmiany też raczej nie spodziewał" - dodał.
Wskazał, że należy się za to spodziewać lepszego klimatu w relacjach z UE jako całością, a przede wszystkim z Francją i Niemcami. "To nie oznacza, że administracja amerykańska zapomni o tym, że wkład w kwestie bezpieczeństwa jest niewystarczający, tu mówimy o tych 2 proc. PKB wydatków na obronność, co do których obecna administracja ma stanowisko zdecydowane" - zaznaczył.
Zdaniem szefa MSZ zmieni się też podejście do spraw klimatycznych, które będzie bliższe temu europejskiemu. "Będzie też możliwość powrotu do Światowej Organizacji Zdrowia po pewnych modyfikacjach, a relacje z Wielką Brytanią nie będą tak obiecujące z perspektywy obecnego rządu brytyjskiego" - ocenił.
"Republikanie i demokraci różnią się w postrzeganiu tego, na czym powinno opierać się społeczeństwo"
Na uwagę, że w relacjach z Polską zapewne wybrzmi praworządność, odpowiedział, że rozumie, że "chodzi tu o to, co określa ideologię demokratów". "Administracja republikańska starała się, z dobrym skutkiem, zasadniczo przyjąć założenie o naszej suwerenności w kwestiach polityki wewnętrznej, zarówno w tym, co pani nazywa praworządnością, ale też w ogóle w kwestiach szeroko rozumianej polityki społecznej" - powiedział Rau.
Zwrócił uwagę, że "republikanie i demokraci różnią się w postrzeganiu tego, na czym powinno opierać się społeczeństwo: bardziej na tradycyjnie rozumianej rodzinie czy bardziej na zatomizowanych jednostkach". "Tu wchodzą te wszystkie kwestie, począwszy od wszelkiego rodzaju mniejszości, w tym mniejszości seksualnych, osób, które określają się jako LGBT, po aborcję, obyczajowość itd. Różnice między tymi partiami są o tyle duże, że obóz demokratyczny traktuje opieranie społeczeństwa na alternatywie w stosunku do tego tradycyjnego modelu jako swoją misję ideową. Natomiast strona republikańska pozostaje wobec wielu z tych założeń poprawna politycznie, ale jest pozbawiona misyjnej pasji" - powiedział minister.
Dodał, że powstaje pytanie, "czy nowa administracja demokratyczna będzie widziała potrzebę podjęcia dyskursu z państwami rządzonymi przez formacje konserwatywne w związku z tą liberalno-lewicową wizją".
Pytany, czy po przejęciu władzy przez Bidena polska dyplomacja zacznie od początku, odparł, że zdecydowanie nie. "W Stanach Zjednoczonych nigdy tak nie było. Nadchodzi teraz okres formowania się nowej administracji. Są to czasem ludzie z doświadczeniem w poprzedniej administracji tej samej partii, ale w większości to ludzie nowi, najczęściej nie z pierwszych stron gazet. Niemniej, jak powiedziałem, nie są dla nas anonimowi" - podkreślił Rau.
"Oferowana przez Niemcy pomoc w walce z pandemią jest zupełnie naturalna"
Zbigniew Rau w rozmowie w "DGP" odniósł się także do zaoferowanej przez Niemcy pomocy w walce z pandemią. Ocenił, że jest "zupełnie zrozumiała". "Jak zachodzi taka potrzeba, to wiadomo, że wszyscy sobie pomagają. Każde państwo jest gotowe w ramach swoich możliwości pomagać, to jest lekcja z pierwszej fali. Nie ma kraju, który sobie sam da radę z pandemią. Polscy lekarze byli w Lombardii i Chicago" - przypomniał.
Pytany, czy nie powinniśmy zatem z tej oferty skorzystać, odparł, że "równie dobrze możemy proponować w zakresie naszych możliwości pomoc innym". "Jest to rzecz zupełnie naturalna. Media próbują temu nadać wymiar polityczny, ideologiczny, ale to zupełnie nie ma sensu. My też pomagaliśmy, we Włoszech, w Stanach" - podkreślił. Dopytywany, czy my teraz nie potrzebujemy pomocy, odpowiedział, że to jest dobre pytanie, ale do ministra zdrowia.
"Z mojej perspektywy, jak każdego zatroskanego obywatela, ale też byłego wojewody, mogę tylko wskazać, że nie brakuje nam zasadniczo ani łóżek szpitalnych, ani aparatury, ani sprzętu. Natomiast doskwiera brak odpowiedniej liczby personelu medycznego" - zauważył.
Zaznaczył jednocześnie, że "jest to kompetencja ministra zdrowia i nie ma co go w tym zasadniczo wyręczać". "Natomiast nie ulega wątpliwości, iż właśnie Niemcy dysponują dzisiaj liczną kadrą dobrze wykształconego, kierunkowo wyspecjalizowanego polskiego personelu medycznego, w tym oczywiście lekarzy, którzy od dekad decydowali się i nadal decydują na pracę za Odrą zachęceni oferowanymi im tam zawodowymi korzyściami. Gdy zatem rozważać potencjalną pomoc z Niemiec w formie wsparcia personelem medycznym w okresie pandemii, to w naturalny sposób należy pomyśleć o tym właśnie środowisku" - powiedział Rau.
Pytany, czy mógłby pośredniczyć w rozmowach z Berlinem na temat pomocy, powiedział, że "tylko w takim zakresie, który wynika z faktu, iż strona niemiecka z taką ofertą zwracała się nie tylko do Prezydenta RP, ale też do MSZ".
Minister był także pytany, kiedy będzie długo wyczekiwany szczyt Trójkąta Weimarskiego w Paryżu. "Strona francuska zobowiązała się do zorganizowania go w pierwszej połowie przyszłego roku. Mówimy o spotkaniu szefów państw i rządów, a potem Polska będzie gospodarzem znowu spotkania Trójkąta na poziomie ministrów spraw zagranicznych. Zaprosiłem już moich kolegów do Warszawy, gdzie będziemy obchodzić 30. rocznicę powołania Trójkąta" - powiedział Rau.
"Nikt nie uznaje legalności sprawowania władzy przez Łukaszenkę w kolejnej kadencji"
Szef MSZ odniósł się też do aktualnej sytuacji na Białorusi i nowej listy sankcji Unii Europejskiej wobec tego kraju. Pytany, czy te sankcje mają realny wpływ na sytuację, zwrócił uwagę, że trzeba rozróżnić dwie płaszczyzny: legalno-prawną i polityczno-faktyczną.
"Sytuacja Alaksandra Łukaszenki z perspektywy UE i wszystkich państw demokratycznych jest absolutnie jasna. Nikt nie uznaje legalności sprawowania przez niego władzy w kolejnej kadencji. Niemniej w wymiarze faktycznego sprawowania władzy pozostało niestety tak, jak było. On sprawuje władzę bez politycznej legitymacji i międzynarodowego uznania. Sankcje są tego rezultatem" - podkreślił.
Jak dodał, ważna jest też oferta wobec demokratyzującego się w przyszłości społeczeństwa. "Tu bardzo dużo jest inicjatyw, polskich, litewskich, ale też dzięki inicjatywie Polski wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej będziemy mieć pakiet unijny" - wskazał minister.
Na pytanie, czy ta walka będzie wygrana, odpowiedział, że "to jest pytanie retoryczne w naszej części Europy". "Odpowiedź sprowadza się nie do tego czy, tylko kiedy. Na pewno społeczeństwo białoruskie może liczyć na poparcie Polski, co jest czymś absolutnie naturalnym. Zmagania Białorusinów przypominają nam naszą własną walkę o demokrację i prawa człowieka. Dlatego patrzymy na sytuację na Białorusi z fascynacją" - powiedział szef MSZ. (PAP)