Grecy zbudowali 40-kilometrowy mur na granicy z Turcją z obawy przed uchodźcami z Afganistanu
Z obawy przed wzrostem liczby uchodźców z Afganistanu, władze Grecji postawiły 40-kilometrowy mur na granicy z Turcją oraz zainstalowały tam nowy system nadzoru.
"Nie możemy biernie czekać na możliwe skutki" przejęcia władzy w Afganistanie przez talibów - powiedział Michalis Chrisochoidis, grecki minister ds. ochrony obywateli, podczas piątkowej wizyty w graniczącym z Turcją regionie Ewros. "Nasze granice pozostaną nienaruszone" - podkreślił.
Minister odpowiedział w ten sposób na apel tureckiego rządu, aby kraje europejskie były gotowe na możliwy napływ uchodźców z Afganistanu. "Turcja nie ma obowiązku bycia europejskim magazynem uchodźców" - skomentował w czwartek prezydent tego kraju Recep Tayyip Erdogan.
Yunanistan göçe karşı Türkiye sınırına ördüğü duvarı bitirdi Yunanistan Halkı Korumadan Sorumlu Bakanı Michalis Chrisochoidis, Afganistan'dan olası bir göç dalgası karşısında "pasif bir şekilde olacakları bekleyemeyeceklerini" söyledi. https://t.co/HJaH7WPPf4 pic.twitter.com/fh8gpLj8UE
— ? Tᴜʀᴋᴇʏ NEWS ?? (@Tr__News) August 21, 2021
Podczas rozmowy telefonicznej z premierem Grecji Kyriakosem Micotakisem, Erdogan zaznaczył, że wzrost liczby Afgańczyków opuszczających swój kraj, może być "poważnym wyzwaniem dla wszystkich". "Nowa fala migracji będzie nieunikniona, jeśli w Iranie i Afganistanie nie podejmie się niezbędnych działań" - dodał.
Micotakis powiedział, że kryzys stworzył "nowe możliwości napływu migrantów do Europy".
Europę czeka kolejny kryzys migracyjny?
Szybkie przejęcie władzy w Afganistanie przez talibów po wycofaniu się wojsk USA spowodowało, że duża część Afgańczyków stara się zbiec ze swego kraju nierzadko podejmując desperackie wysiłki.
W 2015 roku miał miejsce kryzys migracyjny, kiedy ponad milion osób uciekających przed wojną i biedą na Bliskim Wschodzie usiłowało przedostać się do Europy. Granice Grecji znalazły się wtedy na pierwszej linii frontu. Większość uchodźców udała się dalej, na północ Europy, ale ok. 60 tys. osób zostało w Grecji. (PAP)
mmi/