Były dowódca sił USA w Europie: kryzys na granicy to prowokacja Białorusi i Rosji

2021-11-10 06:42 aktualizacja: 2021-11-10, 10:37
Fot. PAP/EPA/LEONID SCHEGLOV
Fot. PAP/EPA/LEONID SCHEGLOV
"To bezpośrednia prowokacja ze strony Białorusi i Rosji" - mówi o kryzysie na unijnej granicy były dowódca sił USA w Europie gen. Ben Hodges. W rozmowie z PAP podkreśla, że "Kreml mógłby to natychmiast zatrzymać, gdyby tylko chciał", bo "poparcie Moskwy dla tych działań jest bezsprzeczne".

Hodges stwierdził, że "to, iż na granicy nie doszło do tej pory do poważniejszego kryzysu to zasługa imponującej dyscypliny polskich, litewskich i łotewskich żołnierzy".

Podkreślił też, że Unia Europejska powinna "bardzo jasno i bardzo twardo wyrazić (swoje stanowisko - PAP) w rozmowach z Rosją". "Zamiast krytykować Polskę za sposób radzenia sobie z tym kryzysem, powinna ją wesprzeć" - ocenił w rozmowie z PAP wojskowy.

Jak dodał, rolą Unii, a także Waszyngtonu, powinno być również wywarcie presji na kraje, skąd organizowane są loty migrantów na Białoruś. "Należy temu położyć kres, zanim ten kryzys nie przerodzi się w coś poważniejszego" - powiedział generał.

Z kolei zdaniem Elizabeth Braw, ekspertki z American Enterprise Institute (AEI), kryzys na polskiej granicy nie jest tylko sprawą dotyczącą regionu, ale całego Zachodu.

"Celem Łukaszenki jest destabilizacja Unii Europejskiej i NATO, a także wbicie klina, by dodatkowo wzmocnić podziały w UE. Dlatego Unia nie powinna grać na rękę reżimowi i w zdecydowany sposób poprzeć Polskę i kraje bałtyckie" - mówi Braw.

Jak dodaje, białoruski reżim chce również w ten sposób zmusić Europę by "następnym razem pomyślała dwa razy, zanim poprze demokratyczną opozycję czy wezwie do uczciwych wyborów". Dlatego, jej zdaniem, odpowiedzią powinno być zwiększenie poparcia dla opozycji, a także nałożenie dodatkowych kosztów dla reżimu Łukaszenki. Analityczka uważa, że jednym z rozwiązań, obok sankcji gospodarczych, może być wydalenie z Europy członków rodzin białoruskich oligarchów i urzędników reżimu.

"Dotąd my jako Zachód z reguły wzbranialiśmy się przed dotykaniem rodzin. Ale przecież one są beneficjentami reżimu, więc odebranie im tych przywilejów ma uzasadnienie" - mówi Braw.

Ekspertka wskazuje, że "to, co robi na granicy z UE białoruski reżim jest klasycznym przykładem +wojny w szarej strefie+. To sprawia, że odpowiedź na tę agresję jest trudna, bo w grę wchodzą czynniki ludzkie i humanitarne".

"My przywiązujemy do nich wagę, ale dla Łukaszenki one się kompletnie nie liczą, bo dla niego ci ludzie są tylko narzędziem" - mówi Braw, autorka wydanej niedawno książki "The Defender's Dilemma" na temat zagrożeń hybrydowych.

Jej zdaniem działania reżimu Łukaszenki powinny spotkać się też z reakcją ze strony USA.

"Ameryka ma interes w tym, by pokazać, że jeśli jakiś reżim stosuje taką agresję w +szarej strefie+, to spotka się to z konsekwencjami. Białoruś jest w końcu kolejnym państwem, które wykorzystuje takie zagrywki, dlatego ważne jest, by państwa te wiedziały, że nie jesteśmy wobec nich bezradni" - powiedziała Braw - "Białoruś prowadzi naprawdę niebezpieczną grę. Mieliśmy doniesienia o tym, że białoruscy żołnierze strzelali +ślepakami+. To bardzo łatwo może przerodzić się w coś poważniejszego" - dodała.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński(PAP)

kgr/