Jezuita: Franciszek nie unikał świata i jego wyzwań
Papież Franciszek, jak każdy jezuita, nie unikał świata i jego wyzwań. Co więcej, dobrze czuł się wśród ludzi różnych kultur i innych religii – powiedział PAP ojciec jezuita Wacław Oszajca. Dodał, że nowy papież powinien pomagać ludziom odnaleźć Boga w takim świecie, jakim on jest.
Zmarły w poniedziałek w wieku ponad 88 lat papież Franciszek (Jorge Mario Bergoglio) był jezuitą. To – jak ocenił w rozmowie z PAP o. Wacław Oszajca – miało znaczący wpływ na kształt jego pontyfikatu.
Czym wyróżniał się pontyfikat Franciszka?
"Podstawowa rzecz u jezuitów to trzymanie się realnego świata, takiego, jakim on jest. Nieomijania żadnych przejawów istnienia, począwszy od spraw bardzo osobistych, rodzinnych poprzez społeczne, polityczne i kulturowe, ponieważ wierzymy, że Boga trzeba szukać we wszystkim, co się dzieje. Stąd papież Franciszek nie unikał świata i jego wyzwań. Co więcej, dobrze czuł się wśród ludzi różnych kultur i innych religii" – powiedział Oszajca.
Zwrócił uwagę, że Jan Paweł II jako pierwszy papież pocałował Koran, za co robiono mu poważne wyrzuty.
"Z kolei papież Franciszek poszedł dalej – odwiedzał kraje arabskie i pokazywał, że można nie tylko spotykać się z muzułmanami, ale nawet na swój sposób razem z nim się modlić " – zaznaczył.
Wspomniał, że papież miał przyjaciół także wśród ateistów, co świadczy o tym, że szedł tam, gdzie prowadziło go życie.
Według Oszajcy Franciszek z duchowości zakonu jezuitów (ignacjańskiej) czerpał także odwagę do mierzenia się z realnymi problemami.
"Pewnym owocem tego jest to, że na najwyższy Urząd Gubernatora Państwa Watykańskiego i Miasta ustanowił kobietę. Co prawda, na razie jeszcze zakonnicę, ale myślę, że przyszli papieże pójdą dalej tą drogą, co oznacza, że może kiedyś na tym urzędzie zasiądzie osoba świecka" – ocenił.
Papież Franciszek i Polacy
Na pytanie, na ile podjęliśmy przesłanie papieża Franciszka, odpowiedział, że "polscy duchowni i świeccy powinni zrobić sobie dobry rachunek sumienia z tego, czy pomagaliśmy papieżowi, nazwijmy to – reformować Kościół".
"W ostatecznym rozrachunku, jest to pytanie, na ile umożliwialiśmy Chrystusowi, żeby był i działał w tym świecie takim, jakim on jest. A może raczej przeszkadzaliśmy Mu" – wskazał.
Dopytywany, na ile Polacy w ogóle zrozumieli przesłanie papieża Franciszka, jezuita przyznał, że część traktowała jego osobę i jego nauczanie instrumentalnie.
"Próbowali coś ugrać przy pomocy Franciszka, zwłaszcza jakieś pomysły na życie polityczne, społeczne czy kulturalne. Wtedy nawet posługiwali się cytatami z jego wystąpień czy dokumentów, z tym że nie trzymali się ducha Franciszka" – powiedział.
Zwrócił uwagę, że inni "twierdzili, że Franciszek właściwie nie był papieżem tylko heretykiem, więc Kościół nie miał następcy św. Piotra, a w skrajnych przypadkach nazywali go liberałem, nieomal socjalistą, wykorzystując go jako straszaka czy tarana, za pomocą którego próbowali skompromitować swoich przeciwników. Ale byli i tacy, którzy twierdzili, że papież jest strasznym liberałem, który psuje Kościół i demoralizuje ludzi. Tymczasem Franciszkowi chodziło o to, żeby ludzie prowadzili ze sobą dialog, a ja tego rzeczowego dialogu za bardzo nie widzę w Polsce. My lubimy walczyć" – ocenił jezuita.
Zapytany, jakiego papieża potrzebuje obecnie Kościół, o. Oszajca powiedział, że "dobry następca św. Piotra to taki, który trzyma się swoich czasów".
"Jeśli cofa się i – jak mówił Franciszek – robi z siebie strażnika popiołów – to wtedy sprzeciwia się woli Bożej, bo papież ma być pomostem między ludźmi i pomagać im odnaleźć Boga w takim świecie, jakim on jest" – zaznaczył duchowny.
Zainicjowany przez papieża synod o synodalności nazwał ogromną szansą dla Kościoła.
"Wzorem życia synodalności są dla nas Kościoły wschodnich tradycji, a jeszcze bardziej Kościoły protestanckie, gdzie biskupi są wybierani na konkretną kadencję" – powiedział o. Oszajca.
Wyzwania dla nowego papieża
Mówiąc o wyzwaniach stojących przed nowym papieżem, wskazał na potrzebę budowania wspólnoty duchownych ze świeckimi i wychodzenia z przesłaniem Ewangelii do świata.
"Następni papieże albo pójdą w tym kierunku i oddamy Kościół, stając się uczniami Chrystusa, począwszy od papieża, a skończywszy na każdym z nas. Albo znowu się zamkniemy, obunkrujemy i będziemy strzelać do wszystkich, którzy są innej religii, innego wyznania, innego światopoglądu, również innego systemu etycznego. Wówczas będziemy mieli wojnę i zamkniemy Boga w naszych pięknych, pozłocistych tabernakulach. Tylko - niestety doświadczenie to pokazuje - że jeśli nie będzie Kościoła w kościele, to świątynie opustoszeją, gdyż to ludzie stanowią Kościół" – ostrzegł jezuita.
Przypomniał, że Franciszek przestrzegał przed klerykalizmem, mówiąc już na początku swojego pontyfikatu, że "Jezus wali w drzwi Kościoła od wewnątrz, bo chce z niego wyjść".
"Apelował, żeby duchowni nie byli niczym dystrybutorzy na stacji benzynowej, tylko stawali się braćmi dla braci i sióstr, aby wspólnie szukali Boga i z Nim współpracowali, czyli żeby nie żyli z Kościoła, tylko dla Kościoła, dla ludzi" – zwrócił uwagę.
Powiedział, że rys ignacjańskiej duchowości Franciszka widać także w ostatnim dekrecie Dykasterii ds. Duchowieństwa ws. dyscypliny intencji mszy św., czyli "rozporządzania pieniędzmi w Kościele".
"Papież pojmował ubóstwo jako umiejętność mądrego i serdecznego zarządzania pieniądzem, czyli dobrami materialnymi" – wyjaśnił Oszajca.
Zapytany, kto zostanie wybrany w czasie konklawe, zastrzegł, że "nie podejmuje się prorokowania".
Konklawe po śmierci papieża Franciszka
O. Oszajca zwrócił uwagę, że "kardynałowie elektorzy pochodzą z różnych zakątków świata, różnych kultur i Kościołów". Zacytował słowa abpa Adriana Galbasa: "Jestem jednak przekonany, że Bóg upatrzył już sobie następcę św. Piotra. Rzecz w tym, żeby kardynałowie umieli go zobaczyć w swoim gronie".
Jezuita przyznał, że można spodziewać się niespodzianek.
"Trzeba jednak z jakąś minimalną wiarą przyjąć choćby to, że za tym wszystkim stoi Bóg, jak za wszystkim w naszym świecie, choć czasem wydaje się, że Go nie ma" – powiedział jezuita.
W marcu 1958 r. Jorge Bergoglio rozpoczął nowicjat u jezuitów. Przebywał w Chile, a po powrocie do Buenos Aires ukończył w 1963 r. filozofię i był nauczycielem literatury i psychologii w Santa Fe i w Buenos Aires. Święcenia przyjął w wieku prawie 33 lat, w 1969 r. Od 1973 do 1979 r. był prowincjałem jezuitów w Argentynie i – jak sam przyznał w wywiadach – był to wyjątkowo trudny czas w jego życiu.
Potem przebywał we Frankfurcie nad Menem, gdzie pracował nad doktoratem, ale ostatecznie go nie ukończył. Po powrocie do Argentyny został kierownikiem duchowym i spowiednikiem w kościele jezuitów w Cordobie. 20 maja 1992 r. papież Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym Buenos Aires.
Autorka: Magdalena Gronek (PAP)
mgw/ joz/ mhr/kgr/