To ona zastąpiła Katarzynę Dowbor w programie "Nasz nowy dom". Elżbieta Romanowska: lubię nowe wyzwania [WYWIAD]
Kiedy w maju ogłoszono, że Elżbieta Romanowska będzie nową prowadzącą programu „Nasz nowy dom”, na aktorkę spadła lawina krytyki. Powodem było to, że zastąpiła w tej roli Katarzynę Dowbor, która przez dziesięć lat zaskarbiła sobie ogromną sympatię widzów, a jej zwolnienie wywołało prawdziwą medialną burzę. Dziś emocje już opadły, ale dyskusja na ten temat wkrótce powróci. Już 7 września na antenie Polsatu zadebiutuje bowiem pierwszy odcinek nowego sezonu programu, a jego wierni fani na pewno będą oceniać, czy nowa prowadząca dała sobie radę. Z Elżbietą Romanowska rozmawiamy o tym, czy jest gotowa na krytykę, dlaczego zdecydowała się przyjąć propozycje, czego się boi, czy zdarza jej się płakać na planie i jak program wpłynął na jej życie.
PAP Life: Jest pani optymistką?
Elżbieta Romanowska: Zdecydowanie tak. U mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna, a nie pusta. Nawet w trudnych momentach staram się znaleźć coś dobrego, oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe. Optymizm to chyba taki mój znak rozpoznawczy.
PAP Life: Teraz ten optymizm się pani przyda, bo wielkimi krokami zbliża się premiera „Naszego nowego domu” z panią w roli prowadzącej. Nie obawia się pani tego, jak zostanie odebrana przez widzów?
E. R.: Szczerze mówiąc nawet nie mam czasu o tym pomyśleć. Jesteśmy cały czas w pracy, w trakcie nagrań, remontujemy kolejne domy, realizujemy kolejne projekty. A ja zawsze skupiam się na tym, co tu i teraz, a nie na tym, co będzie za tydzień, za miesiąc. Wiem, że i tak znajdą się tacy, którzy mnie skrytykują, niezależnie od tego, co zrobię czy jak wypadnę. Przecież jeszcze nikt nie widział pierwszego odcinka, a już popłynęły pod moim adresem różne słowa krytyki, delikatnie rzecz ujmując.
PAP Life: Były takie momenty, że pomyślała pani: „Po co mi to było”?
E. R.: Nie. Prawda jest taka, że liczyłam się z tym, iż pojawia się krytyczne głosy i komentarze.
PAP Life: Nie zaskoczyła panią skala wsparcia dla Katarzyny Dowbor?
E. R.: Absolutnie nie. Pani Katarzyna Dowbor prowadziła ten program przez dziesięć lat, ma nadal rzesze fanów i jest to zrozumiałe, że ją wspierali.
PAP Life: Dlaczego zatem zdecydowała się pani przyjąć tę propozycję, która oznaczała zastąpienie legendy tego programu?
E. R.: Lubię wyzwania, a każda nowa propozycja to wyzwanie i nowe możliwości. Program jest niesamowity, niesie coś, co jest chyba najcenniejsze, czyli pomoc drugiemu człowiekowi. Myślę, że przede wszystkim właśnie to spowodowało, że zdecydowałam się na ten krok.
PAP Life: Miała pani jakiś pomysł na siebie?
E. R.: To nie jest program o mnie, ale o ludziach, ich historiach, emocjach. Każdy bohater jest inny, każda rodzina jest inna, każda historia jest inna. Nie można mieć na siebie żadnego pomysłu, bo to wtedy będzie sztuczne. To nie jest tak, że zakładam sobie „tutaj będę fajną dziewczyną z sąsiedztwa, która będzie rozśmieszać ekipę”. W tym programie trzeba być prawdziwym, trzeba współodczuwać, reagować naturalnie. „Nasz nowy dom” opiera się na prawdzie – prawdziwych emocjach, prawdziwych ludziach, ich bardzo trudnych, często bolesnych historiach. Oczywiście jest tu światełko w tunelu, czyli happy end, bo kiedy zapada już decyzja, że pomagamy konkretnej rodzinie i ta pomoc zaczyna być namacalna, to ich życie się całkowicie zmienia. I to jest coś fantastycznego. Nie szukałam pomysłu na to, jaka mam być w tym programie, weszłam na plan gotowa na wszystko, co się wydarzy, bo to jest coś nowego, coś czego jeszcze nie doświadczałam. Jestem osobą dość emocjonalną i czasem trudno mi te emocje okiełznać. Ale nie ma się czemu dziwić. Jesteśmy tylko ludźmi, a te historie bardzo często są poruszające.
PAP Life: Zdarzyło się pani płakać na planie?
E. R.: Na pewno zdarza mi się wzruszyć, zdarza się, że łezka gdzieś poleci. Trudno się nie wzruszyć, kiedy drugi człowiek otwiera się przede mną, kiedy obdarza takim zaufaniem. Chyba musiałabym być ze skały, żeby przejść wobec tych emocji obojętnie.
PAP Life: A czego pani dowiedziała się o sobie po tych spotkaniach?
E. R.: Na pewno bardziej doceniam to, co mam obecnie. Kochającą rodzinę, przyjaciół, cudownych ludzi wokół, zdrowie, pracę, którą kocham i którą mogę wykonywać. Moje marzenia tak bardzo różnią się od marzeń naszych bohaterów, szczególnie mówię tu o dzieciach, które spotykamy w trakcie nagrań. One chcą mieć łazienkę, ciepłą wodę czy własne łóżko. Uważam, że to nie są marzenia, które powinny mieć dzieci. One powinny mieć nieograniczoną wyobraźnię, marzyć o całym świecie, o zrealizowaniu swoich pasji, o nauczeniu się pływania na windsurfingu, jazdy na rolkach, grania na gitarze czy jeszcze czymś innym. Praca przy tym programie na pewno sprawia, że jeszcze bardziej docenia się to, co się w życiu osiągnęło i co się w życiu ma.
PAP Life: Na początku czerwca skończyła pani 40 lat. Jest pani zadowolona z tego, co udało się pani osiągnąć do tej pory w zawodzie aktorskim?
E. R.: Bardzo się cieszę, ponieważ mogę rozwijać się na wielu polach, zarówno w serialach, filmach, programach telewizyjnych, jak i w teatrze, czyli w mojej miłości od czasu studiów. I to jest niesamowite, bo już na studiach wbijają nam do głowy, że może być tak, że zostaniemy zaszufladkowani. Każdy z nas się tego obawiał. Na szczęście dostaję tak różne role, że mogę się cały czas rozwijać. To są czasem role wbrew moim warunkom i to jest fantastyczne. Słyszałam ostatnio, że życie zaczyna się po 40. To samo słyszałam po 30. Myślę, że życie cały czas nas zaskakuje. Jestem głodna życia, głodna tego, co się jeszcze wydarzy. Oczywiście nikt z nas nie wie, co jest nam w przyszłości pisane, ale jako niepoprawna optymistka mam nadzieję, że jeszcze dużo rzeczy przede mną, dużo ról do zagrania, dużo projektów do zrealizowania. Na razie na brak propozycji nie mogę narzekać.
PAP Life: Realizacja programu „Nasz nowy dom” wiąże się z częstymi wyjazdami. Bardzo musiała pani przestawić swoje dotychczasowe życie z tego powodu?
E. R.: Od lat dzielę swój czas pomiędzy seriale i spektakle. Gram w przedstawieniach, które są wystawiane nie tylko w teatrach w Warszawie, ale też jeżdżą po całej Polsce. Program to po prostu kolejny punkt na szlaku, kolejna rzecz, która wiąże się z wyjazdami. Oczywiście, ponieważ ta propozycja pojawiła się dość nagle, to musiałam zweryfikować różne plany, choćby urlopowe. Ale na razie, dzięki sprawnej agentce, mojej umiejętności godzenia pewnych rzeczy i dobrej organizacji, wszystko udaje się mi się ogarnąć. Ważna też jest wsparcie moich bliskich, na których zawsze mogę liczyć
PAP Life: Czyli lubi pani w swoim życiu zmiany?
E. R.: Nie zawsze. Czasem zmusza mnie do tego życie, a czasem po prostu dochodzi do takiego momentu, że czas coś zmienić. Ja lubię się rozwijać, więc te zmiany są jak najbardziej potrzebne. Ale lubię też niektóre punkty, które są stałe i stabilne.
Elżbieta Romanowska – aktorka teatralna, filmowa, prezenterka telewizyjna. Karierę zaczynała od występów w musicalach, od 2002 roku gra w filmach i serialach. Początkowo dostawała epizodyczne role, rozpoznawalność przyniósł jej dopiero udział w serialu „Ranczo”. W 2008 wzięła udział w programie „Jak oni śpiewają, a osiem lat później wystąpiła w show „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami”. Prowadziła programy rozrywkowe „Grzeszki na widelcu” i „Anything Goes. Ale jazda!” oraz reality show „Fort Boyard”. W maju ogłoszono, że została gospodynią programu „Nasz nowy dom”, zastępując w tej roli Katarzynę Dowbor.
Rozmawiała: Izabela Komendołowicz-Lemańska (PAP)
mmi/