O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Tomasz Schuchardt: zmagam się z syndromem oszusta [WYWIAD]

Bez wątpienia to jego czas. Gra główną rolę w serialu "Breslau" - pierwszej polskiej oryginalnej produkcja Disney+, która ma premierę 12 września. To jemu przypadła też rola Wokulskiego w serialowej ekranizacji "Lalki". - Jestem w końcu w takim miejscu, do którego zawsze chciałem dojść. Jednocześnie wciąż zmagam się z syndromem oszusta i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się całkowicie go przezwyciężyć – przyznaje aktor w rozmowie PAP Life.

Tomasz Schuchardt. Fot. mat. prasowe/Disney +
Tomasz Schuchardt. Fot. mat. prasowe/Disney +

W serialu „Breslau”, kryminale, który rozgrywa się w 1936 roku w tytułowym Breslau, czyli dzisiejszym Wrocławiu, Tomasz Schuchardt gra komisarza Franza Podolsky’ego, syna polskiego rzeźnika. Jest Polakiem w mieście opanowanym rzez nazistów, którzy tolerują go tylko dlatego, że jest doskonałym śledczym. Podolsky ma żonę, Lenę (Sandra Drzymalska), która pochodzi z zamożnego wiedeńskiego domu. Jej przyjaciele traktują go lekceważąco, na każdym kroku podkreślając, że gdyby nie małżeństwo, byłby nikim. Podolsky tylko pracą może udowodnić swoją wartość.

PAP Life: Sytuacja Franza Podolsky’ego trochę przypomina mi pana osobistą historię. Pochodzi pan z małej wsi pod Gdańskiem, z rodziny, w której nie było żadnych artystycznych tradycji, nawet nazwisko ma pan obcobrzmiące. Też miał pan potrzebę udowodniania, że pasuje do świata, do którego chce wejść?

Tomasz Schuchardt: Tak, absolutnie. Wspominałem już o tym publicznie. W przemianie, którą przeszedłem sześć lat temu, pomogła mi psychoterapia. Zrozumiałem, że tak naprawdę to, skąd pochodzę, to jest moja siła, a nie słabość. Dopiero wtedy zacząłem mówić o tym głośniej, przyznawać, że przez lata zmagałem się z różnymi kompleksami. Pamiętam, kiedy znalazłem się w liceum w Gdańsku, gdzie wszyscy moi koledzy byli z Gdańska i mieli dostęp do wiedzy, jak się potem okazało, zupełnie inny. Mimo że u siebie na wsi dobrze się uczyłem, to o wielu rzeczach nie słyszałem. Takie kopanie się wewnętrzne z kompleksami trwało u mnie długo. Chyba zawsze chciałem być gdzieś indziej niż się urodziłem. Może wśród tej mitycznej inteligencji? I naprawdę dużo robiłem, żeby to osiągnąć. Uczyłem się dobrze, dużo czytałem, wiecznie napełniałem się jakąś sztuką.

PAP Life: Czyli aspiracje i ambicja.

T.S.: Tak. Dużo mi w życiu pomogły i przeszkodziły. Ale, koniec końców, jednak bardziej pomogły.

PAP Life: Ostatnio bardzo intensywnie pan pracuje. W tym roku kilka produkcji z pana udziałem miało już premiery, a kilka czeka w kolejce. Ma pan jeszcze potrzebę udowodnienia komuś czy sobie czegokolwiek?

Więcej

Tomasz Schuchardt w filmie "Doppelgänger. Sobowtór" Fot. materiały prasowe
Tomasz Schuchardt w filmie "Doppelgänger. Sobowtór" Fot. materiały prasowe

Schuchardt: nagrody cieszą, dają potwierdzenie, że zmierzam w dobrym kierunku, ale staram się, żeby mnie nie definiowały [WYWIAD]

T.S.: Chyba tylko już sobie.

PAP Life: I co pan chce sobie udowodnić?

T.S.: Ciągle jest we mnie jedna z takich przypadłości, z którą nie wiem, czy już się kiedykolwiek pozbieram, czyli syndrom oszusta. Jestem w końcu w takim miejscu, do którego zawsze chciałem dojść. A jednocześnie myślę, że na to nie zasługuję. Mało tego, przy następnym projekcie, wszyscy się dowiedzą, że nic nie umiem. W związku z tym, nawet wczoraj, przed dzisiejszym dniem prasowym, kiedy wiedziałem, że będę musiał mówić więcej, odpowiadać pełnymi zdaniami, miałem nieprzespaną noc. Jak zawsze przed każdym pierwszym dniem zdjęciowym, zawsze przed pierwszą próbą w teatrze. Nie śpię pierwszej nocy, bojąc się, że wyda się, że tutaj nie powinienem być.

PAP Life: Nie każdy projekt musi okazać się sukcesem. Daje pan sobie prawo do porażki?

T.S.: Tak, to była jedna z tych metod, które na psychoterapii przerabialiśmy, jak sobie poradzić z tymi ambicjami. Pani psycholog zadała mi pytanie: „Czy ty, Tomek, jesteś człowiekiem, który sobie odpuszcza? Na przykład odpuszcza sobie dzień zdjęciowy”. Mówię: „Nigdy. Zawsze jestem przygotowany”. „No właśnie. To znaczy, że dziś więcej nie dasz rady z siebie dać” - usłyszałem. I zrozumiałem, że w sumie zawsze jestem na 100 procent danego dnia. To znaczy to było najlepsze, co prawdopodobnie byłem wtedy w stanie zrobić. Dlatego nie rozpamiętuję tego, co już zrobiłem. Nie rozpamiętuję, czy można było lepiej, bo pewnie mój mózg podpowie mi, że zawsze można było lepiej. Ale przypominam sobie: dałem z siebie wszystko. W związku z tym nie mam też poczucia porażki, bo to jest normalne, że projekty są lepsze i są też gorsze. Trzeba po prostu iść do przodu.

PAP Life: Franz Podolsky zmaga się z różnymi demonami, nałogami. Pan też przyznał się, że przez lata walczył z lękiem, stresem, wypaleniem. Dzisiaj sprawia pan wrażenie silnej osoby. Ma pan jakieś słabości?

T.S.: Całe mnóstwo. Wiecznie mam wrażenie, że walczę ze słabościami. Przez długi czas walczyłem z nałogami, ale mam nadzieję, że już ostatecznie sobie poradziłem. Miałem stany lękowe, z którymi się zmagałem, ale też jestem obecnie w najlepszym okresie w moim życiu. Więc mam wrażenie, że jest bardzo dobrze. Czasem lubię zjeść słodycze. Taką obiektywną słabością, którą chyba ma każdy rodzic, jest moje dziecko. Bo to jest bezwarunkowa totalna miłość, której utrata, jest w stanie cię zniszczyć.

PAP Life: Dużo jest pan w stanie zrobić dla roli?

T.S.: Dużo, ale myślę, że na szczęście coraz zdrowiej. Bo kiedyś rzeczywiście miałem inne priorytety. Role oraz produkcje, film czy teatr, to wszystko było dla mnie na pierwszym miejscu. I definitywnie spadło na miejsce drugie bądź trzecie. Wiem, że teraz przede wszystkim moja rodzina jest dla mnie najważniejsza. Później, co długo ciężko było mi przyznać – muszę zadbać o siebie, swoją psychikę, rozwój. I dopiero wtedy, jak to wszystko jest zaopiekowane, ważne są sprawy związane z pracą.

PAP Life: Reżyserzy chętnie obsadzają pana w rolach zwykłych ludzi. Budując postaci, szuka pan w pamięci kogoś podobnego, kogoś kogo pan kiedyś spotkał? A może sam scenariusz wystarczy, żeby stworzyć swojego bohatera?

T.S.: Nie, absolutnie nie wystarczy. Uważam, że scenariusz to podstawa, a czasami nawet 80 proc. sukcesu filmu czy serialu. Natomiast jeśli mógłbym wymienić coś, co potrafię – to zdecydowanie umiem obserwować. Robiłem to od dziecka i myślę, że się w tym nieźle wprawiłem. Dlatego te postacie są prawdopodobnie takie, a nie inne. Oczywiście trzeba pamiętać, że z jednej strony to jest obsada, bo ktoś mnie tak obsadził, ale myślę, że dużo jest mojego wkładu w to, co chcę sobą o tej postaci powiedzieć. I one są po prostu połamane, bo to ja chcę je łamać. Bo ludzie są połamani, a ja za ludźmi chodzę. Czasami obserwuję bardzo intensywnie, może nawet za bardzo, ale lubię chodzić po ulicach i przyglądać się. Lubię też brać na tapetę jakąś osobę z mediów, której nie znam osobiście, zastanawiać się, co tak naprawdę ona sobą reprezentuje, kim jest, czytać wywiady z nią. Nie, że stalkować, bo przecież nie mam do niej dostępu, ale tak dla siebie, trochę dla wprawienia, takiej zabawy umysłowej. Myślę, że te postaci, które potem kreuję są ludzkie, bo ja jestem ludzki, ale też chętnie innych ludzi oglądam.

PAP Life: Często kreuje pan żołnierzy albo policjantów, tak, jak choćby w serialu „Breslau”. Podobno kiedyś chciał pan zdawać do szkoły policyjnej w Szczytnie?

T.S.: Pewnie jak wiele dzieci, marzyłem, żeby być superbohaterem. W pewnym momencie pomyślałem, żeby zostać detektywem, bo dokładnie to mnie interesowało, czyli śledztwa. Jak się okazało, mogę się bawić w detektywów na planie, a nie muszę być nim na całe życie. Więc jest fajnie. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ag/moc/ kgr/

Tomasz Schuchardt – aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Pochodzi z Sobowidza pod Gdańskiem. W 2009 roku ukończył studia na PWST w Krakowie. Trzykrotnie wyróżniony na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (główna rola w filmie "Chrzest" i drugoplanowe kreacje w "Jesteś bogiem" i "Doppelgänger. Sobowtór"). 12 września na platformie Disney + zadebiutował serial „Breslau”, w którym zagrał główną rolę. Na premierę czekają też filmy z jego udziałem: „Dom dobry. Sen zły” i „Ministranci” oraz serial „Heweliusz”. Obecnie pracuje na planie serialu „Lalka” (Netflix), w którym wciela się w rolę Stanisława Wokulskiego. Ma 38 lat.
 

Galeria (7)

  • Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +
    1/7

    Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Agata Kulesza. Fot. mat. prasowe/Disney +
    2/7

    Agata Kulesza. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Agata Kulesza, Ireneusz Czop.  Fot. mat. prasowe/Disney +
    3/7

    Agata Kulesza, Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Tomasz Schuchardt. Fot. mat. prasowe/Disney +
    4/7

    Tomasz Schuchardt. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Karolina Gruszka. Fot. mat. prasowe/Disney +
    5/7

    Karolina Gruszka. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +
    6/7

    Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +

  • Agata Kulesza, Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +
    7/7

    Agata Kulesza, Ireneusz Czop. Fot. mat. prasowe/Disney +

Zobacz także

  • Tomasz Schuchardt. Fot. PAP
    Tomasz Schuchardt. Fot. PAP
    Specjalnie dla PAP

    Tomasz Schuchardt: czasami trzeba tworzyć bohaterów, których nie da się obronić [WIDEO]

  • Opublikowano zdjęcia z planu serialowej „Lalki”. Produkcja kręcona jest w Lublinie

  • Kadr z filmu Fot. Materiały prasowe/Lucky Bob & Warner Bros. Entertainment Inc./Paweł Tybora
    Kadr z filmu Fot. Materiały prasowe/Lucky Bob & Warner Bros. Entertainment Inc./Paweł Tybora
    Specjalnie dla PAP

    "Pomyślałem: stwórzmy zło, jakiego ziemia nie nosiła". Tomasz Schuchardt o roli w „Domu dobrym” [WYWIAD]

  • Piotr Domalewski Fot. PAP/Łukasz Gągulski
    Piotr Domalewski Fot. PAP/Łukasz Gągulski

    Zamontowali ukrytą kamerę w konfesjonale. Reżyser Piotr Domalewski o „Ministrantach”

Serwisy ogólnodostępne PAP