Filip Wiłkomirski i Tytus Szymczuk z filmu "Brat" - judo otworzyło im drogę do kariery aktorskiej [WIDEO]
15-letni Filip Wiłkomirski za rolę w dramacie „Brat” zdobył nagrodę za najlepszy debiut aktorski na festiwalu w Gdyni. Na ekranie partneruje mu Tytus Szymczuk, który wciela się w jego młodszego brata. Prywatnie, obaj trenują wyczynowo judo. Reżyser, Maciej Sobieszczański, szukał odtwórców ról na zawodach i obozach sportowych. I tam właśnie wypatrzył Filipa i Tytusa. Film „Brat” można już oglądać w kinach.
14-letni Dawid (Filip Wiłkomirski) musi przedwcześnie wejść w rolę dorosłego. Próbuje opiekować się młodszym bratem Michałem (Tytus Szymczyk), który zaczyna stwarzać coraz większe problemy. Ich matka (Agnieszka Grochowska), z zawodu pielęgniarka, jest przemęczona, zapracowana, samotna, bo ojciec chłopców (Jacek Braciak) siedzi w więzieniu. Prawie go nie widzimy na ekranie, ale czujemy jego obecność, bo stara się zza krat kontrolować rodzinę. Na wolności, w jego imieniu, „czuwa” wujek Gracjan (Tomasz Schuchardt). Sytuacja komplikuje się, gdy w życiu Dawida pojawia się trener Konrad (Julian Świeżewski). „Brat” to opowieść o rodzinie stojącej na granicy rozpadu, ale też przed szansą na ocalenie. To historia o dorastaniu w świecie pełnym przemocy i biedy i próbie wyrwania się z niego. To historia o marzeniach i ambicjach. To wreszcie przypowieść o walce dobra ze złem, prawdy z kłamstwem, w której ostatecznie miłość okazuje się największym zwycięzcą.
Reżyser filmu, Maciej Sobieszczański podkreśla, że kluczowe było znalezienie odtwórców postaci chłopców: Dawida i Michała. - Kiedy pisaliśmy ten scenariusz (współautorem jest Grzegorz Puda - red.), miałem głębokie wyobrażenie o tym, jacy oni mają być. Może nie myślałem o tym, jak oni mają wyglądać, ale co mieli ze sobą nieść, jaki rodzaj charakteru czy ładunku emocjonalnego. Mój pomysł na casting był taki, żeby się spotkać ze wszystkimi możliwymi dzieciakami w Polsce. Było ich w sumie kilkaset. Ten casting trwał około ośmiu, dziesięciu miesięcy i dużo mnie nauczył. Przede wszystkim jako człowieka, nie tylko jako reżysera. Bardzo mnie też otworzył na pracę z małymi aktorami, bo to jest niezwykła przygoda. A najważniejsza rzecz, której szukałem, to była ich wrażliwość wewnętrzna – mówi PAP Life.
Finalnie, w role Dawida i Michała wcielili się debiutanci: Filip Wiłkomirski i Tytus Szymczuk, których Sobieszczański znalazł na zawodach judo. Filip i Tytus trenują wyczynowo ten sport od trzeciego roku życia. Filip jest mistrzem Polski w swojej kategorii wiekowej. Reżyser podkreśla, że sportowe przygotowanie dzieci miało ogromne znaczenie, nie tylko ze względów scenariuszowych (filmowy Dawid trenuje judo). - To są takie dzieciaki, które wiedzą, co to jest wysiłek, często w sporcie przekraczają swoje fizyczne granice. Normalnie, dzieci, kiedy są zmęczone, to po prostu kładą się i mówią, że nie będą dalej grały. A tutaj oni wiedzieli, że kiedy pojawia się zmęczenie, to jest jeszcze bardzo długa droga do tego, żeby organizm odmówił posłuszeństwa. Więc miałem tę przyjemność, że oni naprawdę pracowali bez wytchnienia. Ale też mieli taką niezwykłą cechę, o której nie zdawałem sobie sprawy, kiedy ich angażowałem. W graniu z partnerem byli mistrzami, bo oni w sporcie uważnie obserwują przeciwnika. Oceniają jego słabe miejsca i potencjał. Dokładnie tak samo jest, jeśli chodzi o grę aktorską, ponieważ partner jest, tak naprawdę, ważniejszy niż my sami. Więc to był wielki bonus - zauważa Sobieszczański.
Filip Wiłkomirski i Tytus Szymczuk o filmowym debiucie
Filip Wiłkomirski w rozmowie z PAP Life opowiada, jak zaczęła się jego przygoda z produkcją „Brat” i jak razem z Tytusem Szymczukiem, swoim filmowym bratem, budowali relację. – Z Michałem znaliśmy się wcześniej tylko z widzenia, bo obaj trenujemy judo i przecięliśmy się na campach. Maciek (Maciej Sobieszczański, reżyser filmu - red.) jeździł po Polsce, szukał po turniejach czy campach odtwórców ról i tam nas zobaczył. Kiedy dostałem propozycję, żeby wziąć udział w castingu, stwierdziłem, że nic nie stracę, a mogę tylko zyskać. Po pierwszym castingu dostałem zaproszenie na drugi w mniejszym gronie, a po nim informację, że zostałem wybrany – wspomina. I dodaje, że relację z Michałem zaczęli budować podczas prób, które mieli w Warszawie. - Ja mieszkam w Warszawie, Tytus w Bytomiu, więc po prostu przez tydzień mieszkał u mnie. Myślę, że to było bardzo ważne dla naszej relacji, bo wtedy bardzo się zżyliśmy – opowiada.
Wiłkomirski opisuje swojego bohatera w ten sposób: - Dawid nie jest dorosły, a bierze na swoje barki odpowiedzialność, której nie powinien brać. Trochę przyjmuje rolę opiekuna, ojca, którego nie ma. Nie chce też obciążać mamy. Dawid z wieloma rzeczami sobie nie radzi, ma problem ze swoim dojrzewaniem, przez co kumulują się w nim duże emocje. Kiedy próbowałem sobie zwizualizować tę postać, to szczerze było mi go żal.
Szymczuk zdradza, że przed scenami miał sposób, żeby wejść w postać: - Wyobrażałem sobie, jak ja bym zareagował w takiej sytuacji, jaką miałbym mimikę, jak bym się zachował. Starałem się odegrać to jak najbardziej realistycznie.
Reżyser zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt współpracy z młodymi aktorami. - W nich te postacie pojawiały się na chwilę w czasie kręcenia. I myśmy byli bardzo czujni, żeby te momenty wyłapać, ponieważ oni nie są w stanie zrobić roli. Do tego trzeba skończyć szkołę teatralną, mieć doświadczenie. A tak naprawdę, to ja byłem ich doświadczeniem i ich skalą, w której oni się musieli poruszać. Musiałem tym zawiadywać w bardzo szeroki sposób. Więc od nich wymagaliśmy tylko takich momentów, żeby to napięcie emocjonalne związane z daną sceną przełożyło się na historię. Oczywiście zmęczenie, jakie im towarzyszyło w tej pracy, było dokładnie takie samo, albo i większe, jak zawodowych aktorów, ponieważ oni nie byli na to przygotowani - opowiada Sobieszczański.
Zarówno Filip Wiłkomirski, jak i Tytus Szymczuk wspominają, że pomoc reżysera i Agnieszki Grochowskiej była nie do przecenienia. - Podobnie jak Tytus, próbowałem zżyć się z tą postacią, ale myślę, że Maciek bardzo dużo pomógł. Dawał nam czas, mogliśmy do niego przyjść, tak naprawdę, ze wszystkim. Wiele tych scen jest naturalnych przez to, że jeżeli mówiliśmy mu, że na przykład coś będzie się nam łatwiej grało, jeżeli zrobimy to w taki sposób, to po zawsze nas wysłuchiwał. W wielu scenach jest nasz pomysł, który po prostu ułatwiał nam grę – podkreśla. I dodaje: - Myślę, że bez Agnieszki poradziliśmy dużo gorzej, dała nam bardzo dużo wsparcia na planie, jakichś podpowiedzi. Ale też, kiedy po prostu potrzebowaliśmy pogadać, nawet o jakichś głupotach, to zawsze mogliśmy z nią to zrobić. Agnieszka pomogła nam też swoją grą - mogliśmy ją podpatrywać, jak dana scena powinna być zagrana, czy w jaki sposób przygotować się do sceny.
A Tytus Szymczuk dodaje: - Dla mnie niesamowite jest to, jak Agnieszka w danej chwili jest normalną Agnieszką, a - ot tak - może staje się tą postacią.
Grochowska jest zachwycona pracą na planie z Filipem i Tytusem: - Chyba nie widziałam tak grających dzieci w polskim kinie. Uważam, że oni są fenomenalni. Czasem jak patrzę na niektóre sceny, myślę sobie: „Może oni to improwizują. Może są tacy zdolni, że tak dobrze naturalnie im to wychodzi, bo oni mówią swoje zdania”. Ale potem przypominam sobie, że oni za każdym razem, jak się odzywają w filmie, to jest kwestia ze scenariusza, które napisał Maciej Sobieszczański z Grzegorzem Pudą. A do tego są wspaniałymi dzieciakami.
Filip i Tytus zdradzają też swoje marzenia związane z karierą aktorską. – Przede wszystkim chciałbym się rozwijać jako sportowiec. Judo to moja droga. Film to była wspaniała, chociaż trudna przygoda i na pewno nie chciałbym tego zamykać, bo naprawdę fajnie mi się grało. Jeżeli dostałbym jeszcze filmową propozycję, to nie mówię "nie". A jeśli jeszcze miałbym okazję zagrać z Tytusem, to na pewno pójdę w to w ciemno – śmieje się Filip. A Tytus śmiało mówi: - Chciałabym iść w tym kierunku, pójść na studia aktorskie i zostać polskim aktorem. A może nie tylko polskim...
Film „Brat” wszedł do kin 5 grudnia.
Autorka: Iza Komendołowicz
ikl/ ag/ ał/