Tour de France - etap dla Arensmana, Pogacar umocnił się na prowadzeniu
Holender Thymen Arensman z ekipy Ineos Grenadiers wygrał 14. etap kolarskiego wyścigu Tour de France, z Pau do Superbagneres w Pirenejach. Na prowadzeniu umocnił się drugi na mecie Słoweniec Tadej Pogacar (UAE Team Emirates-XRG).
Arensman jako jedyny z 16 kolarzy biorących udział w długiej ucieczce obronił się przed pościgiem i finiszował z przewagą 1.08 nad Pogacarem oraz 1.12 nad Duńczykiem Jonasem Vingegaardem (Team Visma-Lease a Bike).
W sobotę wycofał się z wyścigu dotychczas trzeci w klasyfikacji generalnej Belg Remco Evenepoel. Dwukrotny mistrz olimpijski z Paryża, wyraźnie słabiej dysponowany, przesiadł się z roweru do samochodu technicznego swojej drużyny Soudal-Quick Step na podjeździe Col du Tourmalet.
Po 14 etapach Pogacar wyprzedza o 4.13 Vingegaarda oraz o 7.53 Niemca Floriana Lipowitza (Red Bull-Bora-hansgrohe).
W sobotę kolarze po raz ostatni ścigali się w Pirenejach. Czekał ich jeden z najtrudniejszych etapów w tegorocznej „Wielkiej Pętli” - 182 kilometry, cztery wspinaczki na przełęcze Tourmalet, Aspin, Peyresourde i do Superbagneres, a w sumie i ponad 5 tys. metrów przewyższenia. Na dodatek w deszczu i chłodzie.
Lekko padało już na starcie w Pau. Nie odstraszyło to tłumów kibiców, którzy przyszli zobaczyć sławy peletonu na tradycyjnej uroczystości podpisywania listy startowej, a ściślej „odhaczania” na panelu informatycznym swojego nazwiska i potwierdzania w ten sposób obecności. Poszczególne drużyny przyjeżdżały razem, wchodziły na scenę, a największe gwiazdy były proszone przez spikera o kilka słów do publiczności. Poproszono także Evenepoela, który zapewnił, że będzie walczyć.
Mnóstwo fanów wypełniło ulicę, na której zaparkowały autobusy ekip. W tłumie trudno było się poruszać. Najwięcej kibiców wyczekiwało przy obozie UAE Team Emirates, aby zrobić zdjęcie Pogacarowi, a przy odrobinie szczęścia może nawet wspólne selfie. Słoweniec do ostatniej chwili zwlekał z wyjściem z autobusu, szybko wsiadł na rower i odjechał w stronę sceny.
Bohaterem dnia okazał się Arensman. 25-letni Holender, znany polskim kibicom z Tour de Pologne (zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej w 2022 roku), z powodzeniem ukończył wspaniały, 37-kilometrowy, samotny rajd, wygrywając we mgle z bezpieczną przewagą nad Pogacarem i Vingegaardem. Odniósł życiowy sukces i jednocześnie zapewnił zespołowi Ineos Grenadiers pierwsze zwycięstwo etapowe w Tour de France od sukcesu Hiszpana Carlosa Rodrigueza w Morzine w 2023 roku.
- Nie mogę w to uwierzyć. Drugie miejsce w Puy de Sancy było już fantastyczne, ale to jest po prostu niesamowite, biorąc pod uwagę sposób, w jaki wygrałem. Byłem w najlepszej formie w życiu – powiedział na mecie.
Holender jechał najpiew w drugiej grupce uciekających kolarzy, za czołówką z Lennym Martinezem, liderem klasyfikacji górskiej, który wygrał premie na Tourmalet i Aspin. Na Peyresourde prowadził już Arensman i nie dał się doścignąć aż do mety.
Jedyny Polak w stawce, Kamil Gradek (Bahrain-Victorious), dotarł do Superbagneres ze stratą blisko 40 minut do zwycięzcy.
Na niedzielę zaplanowano pagórkowaty etap z Muret do Carcassonne.
(PAP)
af/ cegl/ grg/