W syryjskiej prowincji Suwejda trwają walki mimo ogłoszonego przez rząd rozejmu
Mimo ogłoszonego przez rząd rozejmu w sobotę w południowej prowincji Suwejda nadal toczyły się walki, nad stolicą unosiły się kolumny dymu. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) z siedzibą w Londynie zginęło dotąd 940 osób.
Starcia toczą się pomiędzy sunnitami i Beduinami (również wyznającymi islam sunnicki) z jednej, a mniejszością druzyjską, dominującą w prowincji Suwejda, z drugiej strony.
Wcześniej kancelaria tymczasowego prezydenta Syrii Ahmeda al-Szara ogłosiła wprowadzenie „natychmiastowego i całkowitego zawieszenia broni”. Zagrożono, że każdy przypadek złamania rozejmu zostanie potraktowany jako „pogwałcenie suwerenności Syrii”. Syryjskie ministerstwo spraw wewnętrznych przekazało, że zaczęło rozmieszczać w Suwejdzie jednostki podległe temu resortowi.
Poprzedniego dnia USA ogłosiły natomiast rozejm między Syrią a Izraelem, wzywając „druzów, Beduinów i sunnitów do złożenia broni” (Izrael ostrzelał wcześniej cele w Syrii, zarówno w Damaszku, jak w Suwejdzie, twierdząc, że robi to w obronie atakowanych druzów. W sobotę szef izraelskiej dyplomacji Gideon Saar napisał w serwisie X, że „w Syrii al-Szary niebezpiecznie jest należeć do mniejszości - Kurdów, chrześcijan, alawitów czy druzów. Zostało to dowiedzione w ostatnich miesiącach kilkukrotnie”).
W piątek do prowincji zaczęli napływać zbrojni członkowie klanów, by pomóc Beduinom. Przywódca plemienny, Anas Al-Enad, powiedział dziennikarzowi AFP, że przybył ze swoimi ludźmi z Hamy w centralnej Syrii „w odpowiedzi na wezwania Beduinów o pomoc”.
Relacjonujący na miejscu zdarzenia dziennikarz agencji AFP opisał atakujących wyposażonych w broń automatyczną. - Przybyliśmy tutaj i zamierzamy zmasakrować ich wszystkich w ich domach - powiedział jeden z bojowników plemiennych, nazywający siebie Abu Dżasem.
Lekarz ostatniego działającego w mieście szpitala przekazał, że od poniedziałku do piątku szpital przyjął „ponad 400 ciał”, w tym zwłoki dzieci i starców. - To już nie jest szpital, to masowy grób - powiedział agencji inny lekarz. W mieście nie ma wody ani prądu, a komunikacja jest odcięta - podkreśliła agencja.
Według SOHR od 13 lipca w prowincji zginęło 940 osób, w tym m.in. 588 druzów (326 bojowników i 262 cywilów) - 312 członków sił rządowych, które operowały od wtorku do czwartku, i 21 sunnickich Beduinów. Liczb tych nie można zweryfikować, ale informacje dostarczone przez organizację są uważane za wiarygodne - zauważyła agencja dpa. (PAP)
os/ mms/ grg/