Białoruś - prawa człowieka i praworządność w kraju, w którym sędzia Szmydt poprosił o "opiekę i ochronę"
Białoruś, gdzie sędzia Tomasz Szmydt poprosił w poniedziałek o "opiekę i ochronę", jest - przynajmniej od czasu stłumienia masowych protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku - uznawana za państwo, które przekształciło się w ostatnich latach z kraju autorytarnego w dyktaturę.
Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Wystosował ten apel na konferencji prasowej w Mińsku - poinformowała państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA.
Sędzia oznajmił w Mińsku, że musiał opuścić Polskę, ponieważ nie zgadza się z działaniami władz w Warszawie. Powiadomił o prześladowaniach i pogróżkach, których ofiarą jakoby padł z powodu swojej "niezależnej postawy politycznej". W oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych podkreślił, że decyzja o ucieczce z kraju wynikała jakoby z działań polskiego rządu, który "pod wpływem USA i Wielkiej Brytanii prowadzi kraj do wojny" z Rosją i Białorusią.
Media przypominają, że Szmydt był jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej w ministerstwie sprawiedliwości i w 2019 roku został z tego powodu zwolniony ze stanowiska dyrektora Biura Prawnego w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Białoruś, dokąd uciekł sędzia, jeszcze przed czterema laty była uznawana przez analityków "tylko" za kraj autorytarny, rządzony nieprzerwanie od 1994 roku przez Alaksandra Łukaszenkę. Bliskiego sojusznika Rosji, tworzącego wraz z nią tzw. państwo związkowe, rzadko jednak określano mianem "twardej" dyktatury - na wzór m.in. Korei Północnej, Turkmenistanu czy Erytrei.
Sytuacja pod tym względem zmieniła się po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku. Oficjalnie zwyciężył wówczas Łukaszenka, lecz w deklarowane przez władze poparcie dla przywódcy, wynoszące powyżej 81 proc., nie uwierzyli mieszkańcy kraju, którzy masowo wyszli na protesty. Od tamtego czasu na Białorusi trwają represje na bezprecedensową skalę, a z kraju wyjechały setki tysięcy ludzi. Do emigracji zmuszona została także Swiatłana Cichanouska, uznawana za rzeczywistą zwyciężczynię elekcji.
Według raportu centrum obrony praw człowieka Wiasna, opublikowanego w sierpniu 2023 roku, w trzecią rocznicę sfałszowanych wyborów, do tamtego czasu na Białorusi skazano w politycznych sprawach karnych ponad 3,6 tys. osób, a za kratami przebywało około 1,5 tys. więźniów politycznych. Obecnie - jak podaje Wiasna - liczba więzionych z przyczyn politycznych wynosi 1380 osób. Wyroki odsiadują m.in. dziennikarz i aktywista polskiej mniejszości Andrzej Poczobut, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki, a także inni obrońcy praw człowieka, tacy jak Maryja Kalesnikawa czy Mykoła Statkiewicz.
W białoruskich więzieniach zmarło dotychczas co najmniej pięciu więźniów politycznych: Witold Aszurak, Mikałaj Kłymowicz, Aleś Puszkin, Uładzimir Chraśko oraz Ihar Lednik.
Analitycy podkreślają, że białoruski system sądownictwa nie spełnia standardów niezależności i - podobnie jak w Rosji - jest w pełni podporządkowany władzy wykonawczej i rozbudowanemu aparatowi represji, tworzonemu przez służby mundurowe. Wyrok kilku lat kolonii karnej można otrzymać np. za domniemaną "obrazę" Łukaszenki, co najczęściej dotyczy komentarzy zamieszczanych w internecie.
Obywatelom grozi zatrzymanie z błahych powodów - np. po powrocie z zagranicy, na skutek sprawdzenia ich telefonów przez funkcjonariuszy. Pod koniec grudnia ubiegłego roku Radio Swoboda alarmowało, że tylko w ciągu poprzednich 12 miesięcy odnotowano co najmniej 125 takich przypadków.
W polityce międzynarodowej władze w Mińsku angażują się w prowokacje Kremla wymierzone w kraje Unii Europejskiej. Od sierpnia do listopada 2021 roku tysiące nielegalnych migrantów, pochodzących głównie z krajów Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki, próbowało przedostać się z Białorusi do Polski. W ocenie władz w Warszawie był to atak hybrydowy inspirowany przez Rosję, służący zdestabilizowaniu sytuacji na granicy zewnętrznej UE, a także rozpoznaniu procedur reagowania kryzysowego Unii i NATO oraz ich krajów członkowskich.
Podobne działania, choć na mniejszą skalę, odnotowano wówczas również na granicach Białorusi z Litwą i Łotwą.
Bezpośrednio po tych wydarzeniach, w grudniu 2021 roku, na Białoruś zbiegł starszy szeregowy Emil Czeczko, który jako żołnierz Wojska Polskiego pełnił służbę na granicy polsko-białoruskiej. W połowie marca 2022 roku Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.
W lutym 2022 roku reżim Łukaszenki udostępnił terytorium swojego państwa na potrzeby Rosji podczas inwazji Kremla na Ukrainę. Z Białorusi przeprowadzono natarcie m.in. na obwód kijowski. Rosyjskie jednostki dokonywały też stamtąd ostrzałów rakietowych ukraińskich miast, w tym obiektów cywilnych. W kolejnych miesiącach pojawiały się doniesienia o nalotach irańskich dronów, wymierzonych w Ukrainę i przeprowadzanych z Białorusi oraz udziale władz w Mińsku w nielegalnych wywózkach dzieci z terenów Ukrainy okupowanych przez Kreml.
Ministrowie obrony Rosji i Białorusi, Siergiej Szojgu i Wiktar Chrenin, podpisali pod koniec maja 2023 roku umowę formalnie przyspieszającą rozmieszczenie na terytorium Białorusi rosyjskiej taktycznej broni atomowej. Szojgu zaznaczył, że Rosja zachowa kontrolę nad tym uzbrojeniem. Kilka tygodni później Łukaszenka oświadczył, że Białoruś jakoby już zaczęła otrzymywać rosyjskie pociski nuklearne, jednak wielu ekspertów ds. wojskowości oceniło wówczas te doniesienia jako niezgodne ze stanem faktycznym.
"Białoruś przechodzi obecnie przez najmroczniejszy czas od czasów uzyskania niepodległości w 1991 roku. Z własnych samolubnych pobudek politycznych samozwańczy prezydent Łukaszenka pozwala na szalejące, zgubne pochłonięcie Białorusi przez Rosję. Przykładem tego jest współudział jego reżimu w agresywnej wojnie Moskwy przeciwko Ukrainie oraz w strasznych zbrodniach – przymusowej deportacji i indoktrynacji ukraińskich dzieci (czy) decyzji Putina o umieszczeniu na Białorusi taktycznej broni jądrowej" – alarmował w sierpniu ubiegłego roku, w rocznicę sfałszowanych wyborów, Parlament Europejski.
Media niezależne oraz organizacje praw człowieka nie mogą legalnie działać na Białorusi i są uznawane za "organizacje ekstremistyczne". Kontakty z nimi, w przypadku ujawnienia przez służby, władze kwalifikują jako "wspieranie działalności ekstremistycznej", co jest zagrożone odpowiedzialnością karną.
W Światowym Indeksie Wolności Prasy 2024 (World Press Freedom Index), przygotowanym na początku maja br. przez Reporterów Bez Granic, Białoruś zajęła 167. miejsce na 180 sklasyfikowanych państw, plasując się pomiędzy Arabią Saudyjską i Kubą.
Michał Szczygielski (PAP)
kh/