O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

„To było marzenie górala, żeby zostać żeglarzem”. Piotr Cyrwus o rejsie po Pacyfiku [WYWIAD]

Wielu widzów wciąż postrzega go jako statecznego Ryśka Lubicza z "Klanu", ale Piotr Cyrwus ma w sobie pociąg do ekstremalnych przygód. Niedawno spędził dwa tygodnie na środku Pacyfiku. W rozmowie z PAP Life opowiada o marzeniu, by zostać żeglarzem, o trudach życia na jachcie i tym, że odkąd wyjechał z rodzinnej wioski na Podhalu, jest nomadą.

Piotr Cyrwus. Fot. PAP/Albert Zawada
Piotr Cyrwus. Fot. PAP/Albert Zawada

PAP Life: Niedawno wrócił pan z rejsu po Pacyfiku. Na swoim Instagramie stwierdził pan, że była to podróż życia. Skąd pomysł na tę wyprawę?

Piotr Cyrwus: W moim życiu są takie chwile, kiedy w duchu coś sobie marzę – i to są, ja to tak nazywam - lśnienia. W pewnym momencie udaje mi się te marzenia realizować. Kiedy pierwszy raz poszedłem do szkoły teatralnej w Krakowie, stwierdziłem, że to jest miejsce, w którym chciałbym być i tak się stało. Ten rejs to było marzenia górala, żeby zostać żeglarzem. Kiedyś próbowałem żeglować na Bałtyku, byłem nawet z moimi przyjaciółmi na regatach między Świnoujściem, Bornholmem i z powrotem. I to był chyba taki przedsmak, zachęta. Kilka miesięcy temu przypadkiem zgadaliśmy się z reżyserem Dariuszem Gajewskim, który jest dużo bardziej zaprawionym żeglarzem niż ja. Przy kolacji powiedział, że planuje rejs po Pacyfiku. Zapytałem: „Chętnie bym się wybrał z wami. Ale czy mogę, czy się nadaję?”. Decydujące było spotkanie z Jasiem Jungstem, kapitanem oceanicznym, który po krótkiej rozmowie stwierdził: „Nadajesz się”. No i chyba się sprawdziłem.

PAP Life: Ciekawa jestem, jakie miał pan obowiązki podczas rejsu?

P.C.: Od razu powiedziałem, że nie będę gotował (śmiech). Chociaż warto dodać, że na jachcie sportowym, a takim płynęliśmy, nie ma warunków do wypoczynku. Koje drapią i są naprawdę niewygodne. A kuchnia nie nadaje się do przygotowywania skomplikowanych dań. Wzięliśmy z Polski liofilizowane jedzenie i tym się głównie żywiliśmy. Dwa razy chwyciliśmy tuńczyka i zrobiliśmy sobie sashimi.

PAP Life: To czym się pan zajmował?

P.C.: Czasem sprzątałem, czasem zmywałem, ale często włączałem się do przygotowywania żagli czy różnych innych prac, które trzeba było wykonać na pokładzie. Na pewno nie wyobrażałem sobie, że to tak będzie wyglądać. Co 6 godzin była wachta i to różnie wypadało: od ósmej wieczorem do dwunastej, od trzeciej w nocy, o szóstej rano. Wstawałem w pośpiechu, niewyspany, zmęczony, trzy razy uderzałem się w głowę, później w palce, no różnie bywało. Ale przecież zdawałem sobie sprawę, że nie mam możliwości ucieczki, bo jacht płynie i czasem płynie bardzo szybko. Trzeba się pilnować, szczególnie w nocy, przyczepiać się, żeby nie wypaść za burtę.

Więcej

Elżbieta Dzikowska i Tony Halik. Fot. PAP/Ireneusz Sobieszczuk
Elżbieta Dzikowska i Tony Halik. Fot. PAP/Ireneusz Sobieszczuk

Elżbieta Dzikowska zdradza, jak zmieniło się jej życie po śmierci Tony’ego Halika

PAP Life: Zawijaliście do portów?

P.C.: Zaczęliśmy od Honolulu i zrobiliśmy na oceanie 3200 mil (ponad 5 tys. km). Po drodze zawinęliśmy do portu na Samoa, byliśmy też na jednej z wysp archipelagu, a później już dotarliśmy na Fidżi. Ale w zasadzie dwa tygodnie byłem odcięty od lądu.

PAP Life: Od informacji ze świata zewnętrznego też był pan odcięty?

P.C.: Byłem nieszczęśliwy, że nie jestem odcięty. Teraz świat jest taki, że ciężko gdzieś uciec, żeby nie było połączenia. Mieliśmy starlinka i wszystkie informacje do nas docierały, po tygodniu sam wyłączyłem YouTube’a, żeby się nie interesować tym, co się dzieje w polityce. Starałem się tylko wymieniać wiadomości z żoną i z dziećmi. Zresztą to była pierwsza podróż, w którą wyjechałem sam. To też było ciekawe doświadczenie.

PAP Life: Ten rejs był dla pana pewnego rodzaju sprawdzianem, przekroczeniem własnych granic?

P.C.: Myślę, że tak. Ale mnie też zawsze pociągał żywioł. Jechałem koleją transsyberyjską. Usiłowałem wejść na Kilimandżaro - niestety nie udało się, bo mnie gdzieś zwiało. Po prostu lubię takie sportowe klimaty, od zawsze lubiłem podejmować wysiłek. Nie wiem, czy po to, żeby coś udowadniać. Myślę, że bardziej chodzi o kontakt z naturą, świadomość, że moje małe decyzje mają bezpośredni wpływ na moje bezpieczeństwo. Muszę być uważny, zwracać uwagę na wszystko wokół. Na co dzień, kiedy gdzieś pędzimy, w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Przed wyjazdem myślałem, że jak będę tyle czasu na jachcie, to podejmuję jakieś ważne decyzje. Ale później doszedłem do wniosku: a po co mam je podejmować? Właśnie to jest niesamowite, że jacht płynie i trzeba poświęcić tyle i tyle czasu, nie można ani przyspieszyć, ani wsiąść do szybszego środka lokomocji. Nic. I to jest niesłychane panowanie nad czasem. To znaczy on panuje nad nami, ale my się dopasowujemy do tego czasu.

W ciągu dnia, kiedy jest się na pokładzie, kontempluje się tę wielką wodę i horyzont, wydaje się, że to jest nuda, nic się nie zmienia, ale to nieprawda. Ciągle coś się zmienia, kolor wody się zmienia, kolor słońca, chmury. Kiedy ogłosili tsunami, czułem pewien niepokój, nie wyobrażałem sobie, jak to będzie, ale okazało się, że na pełnym oceanie to są strachy na lachy. Dzięki naszemu kapitanowi, wiedziałem, że jestem bezpieczny. Jacht był zrobiony z materiałów kosmicznych i jeżeli się postawi odpowiednie żagle, to czasem pływał szybciej niż wiatr.

Więcej

Zaćmienie Fot. Adobe Stock/gabort
Zaćmienie Fot. Adobe Stock/gabort

Gratka dla podróżników. Za rok na Islandii dojdzie do całkowitego zaćmienia Słońca

PAP Life: Niedawno przeczytałam wywiad z doktorem Dominikiem Lewińskim, socjologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego („Kto nie podróżuje jest nudny?”, Wysokie Obcasy - red.), który powiedział, że podróżowanie jest dziś jednym z najważniejszych życiowych celów. Wydaje się najszlachetniejszą formą konsumpcji, bo nie polega na kupowaniu rzeczy, tylko przeżyć, które w teorii mają nas wzbogacić wewnętrznie. Ale zdaniem naukowca to wcale nie jest tak, że każda podróż nas wzbogaca. A pana zdaniem?

P.C.: Kiedyś w kolei transsyberyjskiej poznaliśmy z żoną Amerykanina, który wymyślił jakiś chip do iPhone’a i był bardzo bogatym człowiekiem. Jechał razem ze swoim synem. Powiedział nam, że mógłby lecieć prywatnym samolotem i mieszkać w jakichś superhotelach, ale on chce podróżować. I zapytał nas, czym się różni turysta od podróżnika. Nie wiedzieliśmy, więc wyjaśnił, że według niego podróżnik męczy się po nic. Na szczęście jeszcze jest dużo takich ludzi, którzy chcą się męczyć po nic, coś zobaczyć, czegoś doświadczyć. I przede wszystkim być. Myślę, że jeżeli nie poznajemy nowych miejsc, nowych ludzi, trzymamy się kurczowo tego, co dobrze znamy, to jesteśmy przepełnieni lękiem. Trudno nam zrozumieć czy zaakceptować wszystko, co wydaje się nam obce. Wtedy też łatwiej ulegamy różnej propagandzie, a o to właśnie chodzi różnym politykom i nie tylko im.

PAP Life: Wspomniany socjolog rozprawia się jeszcze z jednym mitem – a mianowicie, że podróże kształcą. Tak było w czasach renesansu, gdy młodzi szlachcice wyruszali po Europie, jechali na włoskie uniwersytety, żeby zdobyć wykształcenie i doświadczenie. Ale z tego, że ktoś stanie na przykład pod wieżą Eiffela, nie wynika żaden rozwój.

P.C.: W moim przypadku było tak, że wyjechałem z rodzinnego Waksmundu, mojej malutkiej wioseczki, właśnie po to, żeby się kształcić. Najpierw było liceum w Nowym Targu, potem szkoła teatralna w Krakowie. Jeszcze na studiach pojechałem do fizycznej pracy do Stanów, oczywiście jak typowy góral do Chicago. To była moja pierwsza daleka wyprawa. A później po skończeniu studiów rozpoczęły się podróże związane z pracą teatralną. Był Teatr Polski w Warszawie, potem Teatr im. S. Jaracza w Łodzi, później Teatr STU w Krakowie i Teatr Stary, a potem z powrotem Warszawa. Od wielu lat jestem wolnym strzelcem i podróżuję ze spektaklami po całej Polsce, z miasta do miasta. Zdarza się, że wstaję o piątej rano na plan, a wracam o 23 po spektaklu.

PAP Life: Nie ma pan czasem dość takiego życia?

P.C.: Czasem mam. Ale to jest przecież mój zawód, który świadomie sobie wybrałem i nikt mnie nie zmusza, żebym go wykonywał. Zresztą wcześniej, kiedy jeszcze byłem w teatrach państwowych, to też jeździliśmy po tak zwanej prowincji, graliśmy w domach kultury. Później teatry państwowe przestały jeździć, a prywatne firmy zaczęły produkować spektakle, które cieszą się niesłychanym powodzeniem. Przychodzi tyle ludzi, że chyba moglibyśmy grać dwa razy więcej. Oczywiście wolałbym, żeby to były bardziej ambitne rzeczy, ale nie narzekam. Ja, moi koledzy i koleżanki mamy z czego żyć i za co spełniać swoje marzenia. A poza tym mamy kontakt z widzami, którzy mogą nas zobaczyć nie tylko w filmach czy serialach, ale też na scenie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki tryb życia nie jest dla każdego. Profesor Tischner mówił, że trzeba też umieć posiedzieć na dupie. Podziwiam ludzi, którzy to potrafią, bo ja należę do tych, którzy nie posiadają tej umiejętności. Czasem nawet wściekam się na siebie, przyrzekam sobie, że już nie będę tyle jeździł. A zbliżają się wakacje i zaczynamy się z żoną zastanawiać, gdzie tym razem wyruszymy. Wzajemnie się napędzamy i inspirujemy.

Więcej

Nowy Orlean. Fot. Kevin Ruck/Adobe Stock
Nowy Orlean. Fot. Kevin Ruck/Adobe Stock

Dowiedz się, dlaczego warto odwiedzić Nowy Orlean

PAP Life: Wie pan już, dokąd będzie następna podróż?

P.C.: Ameryka Południowa. Kiedyś jeździliśmy oglądać zabytki, ale teraz już po zwiedzeniu wielu miast Europy, raczej interesuje mnie przyroda, trekking, pływanie. Nie spędzamy czasu na wypasionych plażach, nie szukamy drogich miejsc, jemy w jakichś tanich restauracjach, które czasem nie są restauracjami. Bardziej cieszy dotykanie takiego prawdziwego życia. Chociaż oczywiście coraz mniej jest miejsc, w których nie spotka się turystów. Zawsze z żoną staramy się chodzić niekonwencjonalnymi drogami, gdzie nie docierają wycieczki.

PAP Life: Coraz częściej słyszy się, że ludzie na emeryturze wyprowadzają się na południe Europy albo gdzieś do Azji. Ma pan takie marzenia?

P.C.: Nie jestem na coś takiego gotowy. Zawsze mówię, że mieszkałam na wsi 18 lat, a teraz lubię moją piękną dużą wieś Warszawa. Wie pani, ja właściwie po ostatnim domu, który mieliśmy w Krakowie - wyprowadzając się, pozbyliśmy się go - nie mam takiego domu w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Mamy mieszkanko w Warszawie, z którego też jestem zadowolony i lubię w nim być. Ale myślę, że od czasu, kiedy opuściłem dom rodzinny i wyjechałem z Waksmundu, jestem nomadą. Czasem z pewną nostalgią myślę o tym miejscu, ale już tam nie wrócę. Od czasu do czasu, szczególnie zimą jeżdżę na Podhale na narty, ale staram się wyzbyć jakichś sentymentów. Oczywiście w swoim sercu zachowuję wspomnienia i mam ogromny szacunek do tego wszystkiego, skąd pochodzę i do tych wszystkich wspaniałych ludzi, których poznałem przez swoje życie, ale nie rozgrzebuję przeszłości. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ag/moc/ grg/

Piotr Cyrwus urodził się w Waksmundzie na Podhalu. W 1985 roku ukończył aktorstwo na PWST w Krakowie. Występował na deskach Teatru Polskiego w Warszawie, Teatru im. S. Jaracza w Łodzi, Teatru STU i Teatru Starego w Krakowie. Obecnie związany jest z teatrami prywatnymi. Popularność przyniosła mu rola Ryśka Lubicza w telenoweli „Klan”. Ma w dorobku kilkadziesiąt ról w filmach i serialach. Jego żoną jest aktorka Maja Berełkowska. Ma 64 lata.

Zobacz także

  • Matthew Perry Fot. PAP/EPA/Rhona WISE
    Matthew Perry Fot. PAP/EPA/Rhona WISE

    Śmierć Matthew Perry’ego. Lekarz aktora usłyszał wyrok

  • George Clooney. Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
    George Clooney. Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER

    George Clooney ujawnił, jaką radę otrzymał niegdyś od Paula Newmana

  • Cezary Żak. Fot. PAP/Albert Zawada
    Cezary Żak. Fot. PAP/Albert Zawada

    Cezary Żak zamierza grać w teatrze do 70-tki

  • Aktor Mark Ruffalo. Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
    Aktor Mark Ruffalo. Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER

    Mark Ruffalo zagra główną rolę w thrillerze o Janie Pawle II

Serwisy ogólnodostępne PAP