Były szef RARS i karteczki, które lądowały w niszczarce. "GW" o kulisach śledztwa ws. Michała K.
Pisał na kartce nazwę firmy, nazwisko, decyzję, którą mi pokazywał, następnie wkładał tę kartkę do niszczarki - tak główna świadek prokuratury opisuje styl zarządzania Rządową Agencją Rezerw Strategicznych przez jej prezesa Michała K. - pisze we wtorek "Gazeta Wyborcza".
Dziennik przypomina, że w poniedziałek sąd wydał wobec Michała K. Europejski Nakaz Aresztowania. Tego samego dnia były prezes RARS został zatrzymany w Londynie. Tam czeka na decyzję o ekstradycji.
"Prokuratura ściga go w związku z nieprawidłowościami w Agencji. Jednemu z najbliższych współpracowników byłego premiera Mateusza Morawieckiego, który w łaski PiS wszedł, gdy po katastrofie smoleńskiej postawił pamiątkowy krzyż pod Pałacem Prezydenckim, grozi do 10 lat więzienia" - tłumaczy "GW".
W tej samej sprawie śledczy chcą zatrzymać Pawła Szopę, właściciela firmy Red Is Bad i producenta „odzieży patriotycznej”, w latach 2022-2023 dostał z RARS 270 mln zł za dostarczenie Ukrainie agregatów prądotwórczych. Michałowi K. i Szopie prokuratura zarzuca działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, złamanie procedur i drastyczne zawyżanie cen sprzętu. Obu obciążyła w zeznaniach Justyna G., była dyrektor Biura Zakupów w RARS.
Według "GW" z akt prokuratury wynika, że kobieta przyznała się do popełnienia przestępstwa, złożyła obszerne wyjaśnienia.
„Polecenia, żeby zamawiać u niego [Szopy i jego wspólnika Dominika B.] wychodziły od Michała K. na karteczkach, w trakcie rozmów na osobności” – mówiła prokuratorowi Justyna G., cytowana w "GW".
„Michał na kartce pisał przy mnie to, co miał do przekazania. Pisał na przykład nazwę firmy, co oznaczało, kto ma być preferowany, kto ma otrzymywać zamówienie. Na karteczkach Michał zapisywał Szopę, Dominika B., ich firmy Seltet i Stopro, które miały wygrać postępowania” - wyjaśniła.
„To były małe białe karteczki z kostki lub karteczki żółte, samoprzylepne. Jak zapis na karteczce odczytałam, to Michał K. wkładał je do niszczarki, która stała w jego gabinecie. Kilka karteczek wzięłam do swojego notatnika, później je niszczyłam. Brałam je po to, że jak było więcej danych, to nie byłam w stanie zapamiętać wszystkich szczegółów (...)" - powiedziała podczas innego przesłuchania. (PAP)
mmu/ jpn/pp/