Ataki na Mamdaniego wpisują się w retorykę „czerwonej paniki” [ANALIZA]
Oskarżenia wobec Demokratów o sympatie komunistyczne to przykład tzw. czerwonej paniki – napisał portal fact-checkingowy PolitiFact. Zdaniem prof. Małgorzaty Zachara-Szymańskiej z UJ, „Trump nazywa nowego burmistrza Nowego Jorku komunistą, bo wie, że to budzi lęk”.
34-letni Zohran Mamdani został pierwszym muzułmaninem, który objął urząd burmistrza największego miasta w Stanach Zjednoczonych. Mamdani określa się jako demokratyczny socjalista, a swoje zwycięstwo uznał za sukces klasy pracującej.
Podczas kampanii zapowiadał m.in. zamrożenie czynszów, bezpłatne przejazdy autobusami, darmowe żłobki i przedszkola, a także utworzenie miejskich sklepów spożywczych. Jego kandydatura budziła jednak kontrowersje, zwłaszcza z powodu ostrej krytyki Izraela.
Od czasu zwycięstwa w czerwcowych prawyborach Demokratów Mamdani był oskarżany przez Republikanów o skrajnie lewicowe poglądy. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump określał go na platformie Truth Social mianami takimi jak „stuprocentowy komunistyczny szaleniec” czy „samozwańczy komunista Nowego Jorku”.
– Postulaty społeczne to nie są hasła, które łatwo przebijają się w amerykańskim życiu publicznym ani brzmią w nim naturalnie. Donald Trump doskonale o tym wie i sięga po takie zarzuty, by zdemonizować Mamdaniego – powiedziała PAP prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak wyjaśniła, komunizm kojarzy się Amerykanom z zagrożeniami zimnej wojny, opresyjnym systemem politycznym i uosobieniem wszelkiego zła.
Donald Trump używa tego określenia, ponieważ wie, że odwołanie się do takiego skojarzenia budzi w ludziach atawistyczny lęk.
Redakcja fact-checkingowa PolitiFact wskazała, że oskarżenia pod adresem Demokratów o sympatie komunistyczne to przykład stosowanej przez niektórych Republikanów taktyki tzw. czerwonej paniki. Polega ona na wykorzystywaniu masowej histerii i strachu przed komunizmem do tłumienia sprzeciwu politycznego w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w okresach po I i II wojnie światowej.
Zohran Mamdani był również oskarżany o rzekome popieranie legalizacji prostytucji. Nicole Malliotakis, republikańska członkini Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, opublikowała na platformie X 23 października nagranie z wywiadu z ówczesnym kandydatem, opatrując je podpisem: „legalizacja prostytucji to pomysł Zohrana Mamdaniego na tworzenie nowych miejsc pracy”.
Na wideo słychać pytanie dziennikarki: „czy popiera pan dekryminalizację prostytucji?”, po którym materiał urywa się zaraz po odpowiedzi Mamdaniego: „tak”. W pełnej wersji nagrania polityk dodaje jednak, że obecne podejście władz miasta do tej kwestii nie zapewnia bezpieczeństwa i wymaga zmiany. Podkreślił też, że należy skoncentrować się na zwalczaniu handlu ludźmi oraz na wprowadzenia polityki „zero tolerancji” dla przemocy wobec kobiet.
Malliotakis użyła w swoim wpisie słowa „legalizacja”, jednak Mamdani odpowiadał na pytanie o „dekryminalizację”. Dekryminalizacja oznacza zniesienie sankcji karnych za określony czyn lub zachowanie uznawane dotąd za przestępstwo. Czyn pozostaje nielegalny, ale system prawny nie ściga za jego popełnienie, a ewentualne kary ograniczają się do grzywny. Legalizacja natomiast polega na całkowitym zniesieniu zakazów prawnych dotyczących danego czynu.
Mamdani sam zdementował fałszywe informacje podczas jednej ze swoich konferencji. Jak podło Politico, zrobił to po tym, jak jego konkurent w wyborach - Andrew Cuomo - założył się z bywalcem meczetu o 10 dolarów, że te słowa są prawdziwe. – Nigdy nie popierałem legalizacji prostytucji – zadeklarował wówczas Mamdani.
W poniedziałek, jeszcze przed rozstrzygnięciem wyborów w NY, Donald Trump napisał na platformie Truth, że jeśli Mamdani wygra, to jest „bardzo mało prawdopodobne”, by administracja Trumpa przekazywała Nowemu Jorkowi fundusze federalne „poza minimalnie wymaganą kwotą”.
Zgodnie z planem finansowym Nowego Jorku wpływy federalne stanowią 6,4 proc. — czyli 7,5 mld dolarów — budżetu operacyjnego miasta zaplanowanego na rok 2026.
– Nowy Jork poradzi sobie bez tych funduszy – powiedziała prof. Zachara-Szymańska, ale zaznaczyła, że żadne miasto nie jest na tyle bogate, by nie potrzebowało wsparcia zewnętrznego. – Może to nie zaburzenie normalnego finansowania, ale jakiś kłopot, z którym nowe władze Nowego Jorku będą musiały sobie poradzić – dodała.
Ekspertka zauważyła również, że prezydent Trump naraża się na krytykę, forsując taki pomysł, ponieważ sprowadza wynik wyborów do zasady odpowiedzialności zbiorowej. W praktyce oznacza to, że także ci, którzy głosowali na republikańskiego kandydata Curtisa Sliwę, nie otrzymaliby dotacji.
To będzie oręż w wojnie ideologicznej, bo te wybory, które skończyły się wygraną Mamdaniego, były nie tylko o to, kto ma zostać burmistrzem Nowego Jorku, ale o to, jaka wizja Ameryki w tym mieście wygrywa.
Weronika Moszpańska(PAP)
wm/ bst/ lm/ grg/