Ekspert po wizycie Tuska w Wilnie: coraz większy akcent kładzie się na bezpieczeństwo północy Europy

2024-03-05 16:34 aktualizacja: 2024-03-05, 22:37
Premier Donald Tusk i premier Litwy Ingrida Simonyte podczas powitania w Kancelarii Rządu Republiki Litewskiej w Wilnie, fot. PAP/Leszek Szymański
Premier Donald Tusk i premier Litwy Ingrida Simonyte podczas powitania w Kancelarii Rządu Republiki Litewskiej w Wilnie, fot. PAP/Leszek Szymański
Wraz z przystąpieniem Finlandii i Szwecji do NATO oraz groźbą Rosji dotyczącą rozmieszczenia większej liczby sił na granicach bałtyckich i fińskiej, z pewnością więcej uwagi skupi się na północy - powiedział PAP Tony Lawrence z estońskiego think tanku International Centre for Defence and Security (ICDS).

Premier Polski Donald Tusk powiedział w poniedziałek podczas swojej wizyty w Wilnie, że "środek ciężkości, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Europy, przesunął się mocno na północ".

"Format "nordycki plus" z Litwą, Łotwą, Estonią, Finlandią, Szwecją, Norwegią, jako partnerem de facto europejskim, nie członkiem UE, ale de facto europejskim i Polską, a także z aktywnym udziałem Danii, także Wielkiej Brytanii w niektórych przedsięwzięciach, to wszystko pokazuje, że można budować duże, efektywne bloki polityczne, które w sprawach geopolitycznych i przede wszystkim ws. agresji Rosji na Ukrainę, mówią jednym głosem i będą działały dokładnie w tym samym kierunku" - zaznaczył polski premier.

"Nie jestem pewien, czy "środek ciężkości" jest właściwym terminem – ma on dość specyficzne znaczenie w myśleniu wojskowym – ale w pełni zgadzam się z istotą tego zdania" - podkreślił Lawrence. "Nie musi to jednak oznaczać, że najbardziej prawdopodobnym kierunkiem rosyjskich działań będzie północ. Rosja jest oportunistyczna - jeśli dostrzeże słabości i słabe punkty gdzie indziej, na przykład na południowym wschodzie NATO, może spróbować je wykorzystać" - dodał rozmówca PAP.

Oceniając potencjał Rosji i możliwość przeprowadzenia przez kraj wrogich działań wymierzonych w obszar bałtycki, ekspert ICDS przypomniał, że "Rosja jest mocno zaangażowana na Ukrainie, co sprawia, że perspektywa jakiejkolwiek akcji wojskowej na dużą skalę w regionie nordycko-bałtyckim jest niewielka".

"Kreml nadal jednak postrzega Zachód jako przeciwnika i w dalszym ciągu atakuje sojuszników NATO w regionie środkami hybrydowymi, w tym przy użyciu instrumentów wojskowych poniżej progu konfliktu zbrojnego. Państwa regionu przewidują, że po zakończeniu wojny na Ukrainie Rosja - prawdopodobnie dość szybko - odbuduje swoje siły zbrojne. Zatem głównym wysiłkiem jest zbudowanie takiej postawy obronnej, która powstrzymałaby Rosję przed zbrojną agresją w tym regionie w przyszłości" - wyjaśnił analityk.

Komentując znaczenie NATO dla państw regionu bałtyckiego w kwestii ich bezpieczeństwa, rozmówca PAP podkreślił, że "Litwa, Łotwa i Estonia przeznaczają ogromne sumy na obronę, jednak nadal będą potrzebować NATO do obrony i odstraszania zagrożenia militarnego w większej skali".

"Zarówno po to, aby w razie potrzeby zapewnić wystarczającą liczbę żołnierzy w regionie, jak i po to, aby zapewnić środki umożliwiające działania, które są poza zasięgiem trzech państw. Dobra wiadomość jest taka, że nowe regionalne plany obronne NATO, zatwierdzone na szczycie w Wilnie, nakładają konkretne obowiązki na konkretnych sojuszników – znacznie jaśniejsze jest, kto i co musi robić" - przyznał ekspert estońskiego think tanku.

 

Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)

sma/