O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Ewa Woydyłło: żadne szczęście nie trwa wiecznie [WYWIAD]

Mam 85 lat, więc już tak długo żyję, że się napatrzyłam i naprawdę wiem, jak niesamowicie łatwo być szczęśliwym. I jak trudno zrobić sobie piekło w życiu. Jaki pamiętliwy umysł trzeba mieć, żeby same złe rzeczy pamiętać, zamiast pójść kupić ćwierć kilo truskawek i przeżyć małe szczęście – mówi PAP Life Ewa Woydyłło, psycholożka, terapeutka uzależnień, autorka książek psychologicznych. Jej najnowsza publikacja „Wszystkiego najlepszego! Jak dbać o własne szczęście” ukaże się 30 lipca.

Ewa Woydyłło. Fot. PAP
Ewa Woydyłło. Fot. PAP

PAP Life: W badaniach na temat szczęścia, prowadzonych w różnych krajach, respondenci wśród kluczowych czynników decydujących o szczęściu wymieniają dobre relacje w rodzinie i grono przyjaciół. Mimo to wiele osób jest przekonanych, że luksusowe gadżety, auta, domy, drogie ubrania, zagraniczne wyjazdy są niezbędne do szczęścia.

Ewa Woydyłło: Łatwo sprawdzić, że to nieprawda. Wystarczy, że nawet mały człowiek przypomni sobie dzień, w którym dostał nowy rower, ten wymarzony, cudowny, dokładnie taki, jak chciał. Wtedy wprost nie posiadał się ze szczęścia. A pół roku później staje przy tym rowerze, żeby przejechać się do kolegi czy do szkoły, i myśli sobie: „Zaraz, a gdzie jest moja euforia? Co się z nią stało? Co to jest, że tak się tym rowerem zachwycałem, a teraz już nie?” Może wtedy zapytać nauczyciela biologii i dowie się, że neurofizjologia człowieka polega na tym, że dochodzi do desensytyzacji. Przyzwyczajamy się, stajemy się mniej wrażliwi. Jestem specjalistką od uzależnień i dokładnie ta sama zasada rządzi też uzależnieniami. Kiedyś wystarczyła mała porcyjka i jest haj, a potem coraz większa i jeszcze większa. Nasz system nerwowy uodparnia się na dobre i na niedobre. Dlatego żadne szczęście nie trwa wiecznie i nie można raz na zawsze się ucieszyć i tak zostać. Każde szczęście trzeba pielęgnować, odnawiać, dokarmiać. Poza tym, chcę powiedzieć jeszcze inną ważną rzecz. Człowiek się zmienia, bo wszystko się zmienia, także to, co daje nam szczęście. Za miesiąc może twój system wartości całkowicie się zmienić, bo po raz pierwszy spróbowałaś czegoś i od tej pory już uważasz, że tylko to. A tamto? A tamto to nie, passé, minęło, nie chcę.

Więcej

Były sprawy, do których byłam powoływana, gdzie odnajdywałam w aktach karteluszki z wizjami jasnowidzów - opowiada w rozmowie z PAP Urszula Cur, psycholożka i profilerka. Fot.  HugePNG/Adobe Stock
Były sprawy, do których byłam powoływana, gdzie odnajdywałam w aktach karteluszki z wizjami jasnowidzów - opowiada w rozmowie z PAP Urszula Cur, psycholożka i profilerka. Fot. HugePNG/Adobe Stock

Profilerka: ambicja zasłania czasem policji ślady i dowody [WYWIAD]

PAP Life: To brzmi jak wieczna pogoń za szczęściem.

E.W.: Ale jest to też wspaniałe, dlatego że w tym życiu nie będziesz się nudzić. Wyobraźmy sobie, że w wieku dziesięciu lat osiągamy szczęście. I co dalej? To po co w ogóle jesteś na świecie? Więc wszystko jest tak, jak trzeba. Szczęście jest wewnątrz, trzeba je w sobie znaleźć, rozbudzić. Tytuł mojej poprzedniej książki brzmi „Szczęścia można się nauczyć” i uważam, że jest bardzo trafny. Jako psycholog, psychoterapeutka kliniczna miałam do czynienia z najbardziej poturbowanymi ludźmi, jakich można sobie wyobrazić. I wiem, że do szczęścia trzeba dobrać się w sobie samym, trzeba się otworzyć na to. Nikt nie zrobi tego za nas.

PAP Life: Uważasz, że można przeżywać szczęście zawsze, także w najtrudniejszych momentach życia, kiedy tracimy pracę, czujemy się wykorzystani, jesteśmy chorzy. Przekonujesz, że nawet osoby, które umierają, mogę przeżyć ostatnie dni szczęśliwie.

E.W.: Tak, ale żeby to nie zabrzmiało landrynkowo, to szczęścia nie tylko można, ale wręcz trzeba się nauczyć. Jednym z ważnych składników szczęścia jest umiejętność akceptacji. To nie jest żadna emocja, tylko świadomość, a na poziomie doznań to spokój. Twój umysł przeanalizował okoliczności, zobaczył, czy coś, co ci się nie podoba, podlega zmianie. Jeżeli podlega, to czy w twoich zasobach istnieje możliwość dokonania tej zmiany. Jeśli nie masz takiej władzy nad realiami, to zostaje ci droga w dwóch kierunkach. Jeden - nie pogodzić się z tym, czyli cierpieć, a drugi - pogodzić się, czyli zaakceptować. Wtedy otrzymanie złej diagnozy i złych rokowań, wejście w fazę przygotowania do odejścia będzie polegało na czymś innym niż usłyszenie złej diagnozy i zaprzeczenie: o nie, ja na to nie pozwolę, nie zgadzam się. Wówczas wchodzimy w tryb zwalczania czegoś, który wymaga adrenaliny, siły, agresji, wysiłku. Natomiast, jeżeli się z czymś zgadzam, to mogę korzystać ze wszystkich zasobów, jakimi dysponuję, innych ludzi, leków, środków, warunków. Jestem w momencie wielkiego nieszczęścia, ale nie jemu oddaję głos, tylko decyzje i odpowiedzialność za to, co czuję i robię, biorę na siebie. Mogę myśleć na przykład, jaka jestem wdzięczna, że mam cudowne dzieci, one zostają po mnie. Jaka jestem szczęśliwa, że dożyłam 35 albo 105 lat. Jaka jestem szczęśliwa, że zdążyłam obejrzeć Monę Lisę w Luwrze, że pamiętam zachody słońca nad Wigrami. Wszystko jest w umyśle i ode mnie zależy, czym go wypełniam. Czasami podpisuję swoje książki i jest taka dedykacja, którą każdemu bym wpisała: „Życzę dobrych myśli i dobrych uczuć”. To jest definicja szczęścia. A od czego zależą uczucia człowieka? Od niego samego.

PAP Life: W swojej najnowszej książce: „Wszystkiego najlepszego! Jak dbać o własne szczęście” piszesz o „brzydkich rzeczach”, które blokują nas przed osiągnięciem szczęścia. Urazy, obrażalstwo, obwinianie, zawstydzanie, krytykowanie, wścibstwo, pouczanie, narzekanie, sekrety, itd.

E.W.: To trudna książka. Dotykam w niej spraw, które są przeszkodami w zbudowaniu dobrego życia. Na przykład obrażalstwo - to jest strategia, jaką wiele osób stosuje w sytuacji sporu, kontrowersji albo złości na kogoś. Dlaczego jest tak szkodliwa? Ponieważ obrażalstwo zatrzymuje nas w złości. Nie rozwiązujemy problemu, tylko w nim zostajemy. Ktoś zrobił mi przykrość, a ja nie umiem z tym nic zrobić. Obrażanie się jest karą dla sprawcy. Przestaję się odzywać, mogę, jeżeli to jest bliska osoba, zapowiedzieć jakąś schizmę rodzinną. Uważam, że zostałam kiedyś skrzywdzona i dzisiaj będę ciebie karać.

PAP Life: Zdarza się, i to wcale nie tak rzadko, że dorosłe dzieci zrywają kontakt z rodzicami. Druga strona jest zdezorientowana, zastanawia się, co zrobiła strasznego, by zasłużyć na to, co ją spotkało.

E.W.: Wyobrażam sobie, że ktoś bardzo cierpi, ciągle pamięta, jak z dzieciństwa wyszedł obolały, pokaleczony. Bywają takie przypadki. Wydawałoby się, że wtedy trzeba jakoś to naprawić, ponieważ przeszłości nie zmienimy. Wobec tego jedyną formą naprawy jest zadośćuczynienie. W sporach między dziećmi a rodzicami chodzi o to, że są sprawy, których te dzieci nie przebaczyły nigdy.

Czasami to jest paradoks, bo te dzieci żyły sobie, było fajnie, ale teraz mają prawie pod czterdziestkę i nagle doszły do wniosku, że były krzywdzone, wygrzebują z pamięci jakieś dawne, przykre, nieprzyjemne wydarzenia. Oczywiście nie można tak ogólnie powiedzieć, co warto zrobić, bo nie ma jakiejś jednej matrycy, wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Czasami można bliską osobę podać do sądu. Bo zostałam ograbiona przez ciebie, miałam to i to, a teraz wszystko jest w twoich rękach, oddaj. Ale jeżeli to nie jest aż tak jasne i oczywiste, to trzeba negocjować. Przede wszystkim wyobrazić sobie, co ta osoba może zrobić, gdy to jest np. taki wyrzut: „Nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz”. „Tak się składa, że nie powiedziałam, bo ja tego nigdy sama nie słyszałam i nawet nie wiem, że można powiedzieć”. I co teraz? „Mogę ci dzisiaj powiedzieć, że ciebie kocham”. Ale takiej rozmowy nawet nie słyszymy. Najczęściej obrażenie się jest zerwaniem. I to świadczy słabo o inteligencji emocjonalnej.

Czytam teraz książkę profesora Tadeusza Gadacza pod tytułem „Myślenie krytyczne”, który wynalazł w jakimś starym słowniku słowo, które bardzo mi się podoba - dobromyślność. Cokolwiek myślę, ma to tak motywować moje działania, aby na końcu było dobro. I tego się trzeba nauczyć. Możesz wymyślać, co z tą mamą zrobić, ale myśl, kombinuj, rozmawiaj, aż dojdziesz do tego, jak to zrobić, żeby na końcu było dobro.

PAP Life: Ostatnio często słyszymy, że polskie społeczeństwo jest spolaryzowane. Polityka skłóca rodziny, przyjaciół. Dlaczego tak trudno nam rozmawiać spokojnie, bez walki o rację?

E.W.: Ustąpić, przyznać komuś rację, nie upierać się przy swoim? – to przecież byłby dyshonor! Prowadziłam taki wykład, można go zobaczyć na YouTubie: czy chcesz mieć rację, czy relację? W naszym rozumieniu to jest alternatywa. A to wcale nie jest antynomia. Można mieć rację i wspaniałą relację – i nawet te racje mogą być różne, nie tylko z jedną osobą, z którą rozważam jakiś temat. Każdy ma swoją rację i jest wystarczająco dużo miejsca na świecie, żeby one wszystkie w zgodzie sobie koegzystowały. Naszą specjalnością jest niestety osobliwy program negacji każdego, kto co innego myśli, czego innego oczekuje albo do czego innego dąży. Sprzyjają temu rozmaite dawno utrwalone modele myślenia. Bardzo często mówi się: walczę z chorobą. Czyli z kim?

PAP Life: Choruje moje ciało, czyli walczę ze sobą.

E.W.: To jest straszne. Walczysz, czyli jesteś swoim wrogiem. A u nas to jest przyjęte. Polak musi walczyć, żeby czuł, że jest coś wart. A prawdę mówiąc, dobromyślny świat walki nie uprawia, natomiast uprawia dążenie do porozumień. Mało tego, Polska jest krajem, gdzie olbrzymia część ludzi codziennie na klęczkach, bijąc się w piersi, mówi: „Odpuść nam, jako i my odpuszczamy”. A tego prawie nikt nie robi. Gniewamy się, bo nie możemy przebaczyć. A przebaczenie to jest właśnie akceptacja. Akceptuję, że ktoś nie zgadza się ze mną. Nie jestem królem wszechświata. A ten honor, taki patologiczny, wybujały, jest chory. W takim modelu systemu wartości, zakłóconym wieloma uprzedzeniami i całkowicie nierealistycznymi oczekiwaniami, bardzo trudno zbudować więź, która byłaby trwała.

PAP Life: Jest jakiś uniwersalny wzór, jak być szczęśliwym?

E.W.: Potrafię układać ozdrowieńcze recepty, siedząc naprzeciwko pojedynczej osoby, którą trochę poznałam. Ale w najnowszej książce odważyłam się ułożyć receptę zbiorową. Nie chcę spoilerować książki, więc jej nie podam. Ale mam swoją definicję, którą często powtarzam: „ciesz się tym, co masz, zamiast martwić się tym, czego nie masz”. Czyli po prostu – dla mnie szczęście to jest zdolność akceptacji życia takiego, jakie sobie umiesz zrobić. A żyjemy w czasach dających każdemu wybór – w każdym razie większości z nas i w naszym kręgu kulturowym. Wybierasz, czego w życiu szukasz, jaki masz system wartości, co dla ciebie jest ważne i co stoi na przeszkodzie, żeby pomyśleć o sobie dobrze.

Więcej

Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/EPA/ROBIN VAN LONKHUIJSEN
Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/EPA/ROBIN VAN LONKHUIJSEN

Alkohol, kofeina i... Po te substancje psychoaktywne najczęściej sięgają Polacy. Najnowszy raport

PAP Life: Czy niedobre nawyki emocjonalne, takie właśnie jak obrażanie się, narzekanie, wścibstwo, można zmienić na każdym etapie życie?

E.W.: Ależ oczywiście! Nawet trzeba. Ludzie uczą się języków obcych nawet w całkiem zaawansowanym wieku. Tak samo możesz nauczyć się nie kłamać, przestać obrażać się, itd. Niektóre zasady są bardzo społecznie przydatne. Na przykład uprzejmość. W tym sensie, że wyłącznie wtedy, kiedy zagraża coś twojemu życiu albo zdrowiu, możesz użyć odruchu obronnego sięgającego do agresywnych zachowań. Ale jeżeli nic takiego nie zagraża, to niepotrzebna jest agresja.

Mam 85 lat, więc już tak długo żyję, że się napatrzyłam i naprawdę wiem, jak niesamowicie łatwo być szczęśliwym. I jak trudno zrobić sobie piekło w życiu. Jaki pamiętliwy umysł trzeba mieć, żeby same złe rzeczy pamiętać, zamiast pójść kupić ćwierć kilo truskawek i przeżyć bodaj małe szczęście.

PAP Life: Często podkreślasz, jak ważna jest w naszym życiu praca. A czasem ta praca jest nudna, męcząca, otaczają nas okropni ludzie. Jak tutaj znaleźć szczęście?

E.W.: Wtedy nie będę tam szukać szczęścia. Skoro muszę to robić, to akceptuję. I wdzięczność za zarobek wystarcza mi, żeby wyrównać dyskomfort. Można zacząć się rozglądać za nową pracą. Teraz jest tyle kursów, mam już klub kobiet po pięćdziesiątce, które poszły na studia. Jedna na ziołolecznictwo, druga na psychologię, trzecia na jeszcze coś innego. Można też nadrabiać zaległości emocjonalne w życiu osobistym. I wtedy mogę cieszyć się cudowną rodziną, dużo się bawię, śmieję, tańczę. Czyli jestem zarządcą swojego życia. Jeśli pracujesz z kimś, kogo nie lubisz, a na pracy ci zależy, to warto sobie pomóc. Spróbuj znaleźć w tej osobie coś ciekawego. Za słabo się znacie, to zrób kubek kawy ekstra, podejdź i powiedz: „Słuchaj, przyszłam z kawą do ciebie. A czytałaś tę książkę, a byłaś na tym filmie, a co sądzisz o tym czy tamtym, a jakie jedzenie lubisz? A masz jakiś ulubiony przepis? Poczekaj, to mi podyktuj, spróbuję. Może z wroga, zrobi się przyjaciółka, a przynajmniej osoba neutralna?

PAP Life: Radzisz, żeby zaczynać dzień od jednej pozytywnej rzeczy, która sprawi, że się uśmiechniemy.

E.W.: Nie wiem, czy to jakoś wybrzmi, bo co to jest pozytywna rzecz? To taka enigma. Ale w zasadzie mam receptę na szczęście. Naprawdę to działa. Codziennie, ale nie rano, tylko wieczorem, zanim zgasisz światło, masz przypomnieć sobie, co zrobiłaś tego dnia, z czego jesteś dumna. Oczywiście możesz zrobić kilka rzeczy, ale wystarczy jedna. Słowo „dumna, dumny” – nie jest przez nas często używane. Bo zaraz szatan ogonem majta. Człowiek to ma być pokora i nieszczęście. Ale przypomnij sobie, jak miałaś dwa latka. Brałaś klocek trójkątny, próbowałaś najpierw bezskutecznie wcisnąć go do otworów w kształcie kwadratu albo kółka, aż trafiłaś na trójkąt i klocek wpadł do zabawki. Pamiętasz, jaka byłaś za chwycona swoim odkryciem? Piszczałaś triumfalnie, klaskałaś sobie, przywoływałaś domowników, żeby ci bili brawo. I tego nikt nie musi uczyć. Dumę czujesz wtedy, gdy ci się coś uda, gdy zrobisz coś, na czym ci zależy. Ale uwaga: zrobisz. Mówiłyśmy o pracy – właśnie praca jest tym, co człowiek robi. Lubię dowcip o pani na poczcie pieczętującej sterty listów. Wyrażasz swoje współczucie: „Ojej, pani tak codziennie, naprawdę ma pani nudną pracę” A ona na to: „Ależ co pani mówi? Codziennie inna data!”. Lubię inny przedszkolny dowcip: „Babciu, ile mam czekać, żeby być szczęśliwy?”. „Oj, wnuczku, jak będziesz czekać, to nie będziesz nigdy”. (PAP Life)

ikl/ag/ep/

Rozmawiała Iza Komendołowicz

Ewa Woydyłło-Osiatyńska - doktor psychologii, terapeutka uzależnień. Przez wiele lat była związana z Instytutem Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, kształciła się m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdobywała doświadczenie w pracy z osobami uzależnionymi. W Polsce popularyzowała terapię uzależnień opartą na programie Dwunastu Kroków. Autorka kilkudziesięciu książek o tematyce psychologicznej. Jej najnowsza publikacja „Wszystkiego najlepszego! Jak dbać o własne szczęście” ukaże się 30 lipca. Ma 85 lat, mieszka w Warszawie.

Zobacz także

  • Napoje alkoholowe Fot. PAP/Albert Zawada
    Napoje alkoholowe Fot. PAP/Albert Zawada

    Eksperci: Polacy, jak już sięgają po alkohol, to piją go w dużych ilościach

  • Logo Bitcoina na złotych monetach. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/CAROLINE BREHMAN
    Logo Bitcoina na złotych monetach. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/CAROLINE BREHMAN

    Problemowe inwestowanie w kryptowaluty coraz częściej przypomina hazard

  • Zdjęcie ilustracyjne Fot. Adobe Stock/LVDESIGN
    Zdjęcie ilustracyjne Fot. Adobe Stock/LVDESIGN

    Kilka miesięcy od wprowadzenia nocnej prohibicji w Koninie. Spadek interwencji domowych policji

  • Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/EPA/ROBIN VAN LONKHUIJSEN
    Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/EPA/ROBIN VAN LONKHUIJSEN

    Alkohol, kofeina i... Po te substancje psychoaktywne najczęściej sięgają Polacy. Najnowszy raport

Serwisy ogólnodostępne PAP