„Jesień reform”. Kanclerz Niemiec zapowiada w Bundestagu szereg zmian
Niemcy powinni przygotować się na głębokie zmiany, które dotyczyć będą także państwa opiekuńczego - zapowiedział w środę w Bundestagu kanclerz RFN Friedrich Merz. Plany te mają być realizowane podczas nadchodzącej „jesieni reform”, choć koalicjantom pozostało jeszcze sporo do uzgodnienia.
Przemawiając w debacie nad budżetem, Merz poprosił w parlamencie współobywateli o przygotowanie się na dalekosiężne reformy i apelował o „niezbędną wytrwałość”. - Decyzje, przed którymi stoimy, nie dotyczą szczegółów, lecz spraw fundamentalnych. Chodzi o przyszłość naszego kraju – stwierdził.
W ocenie chadeckiego kanclerza, aby państwo „nadal służyło swoim celom”, konieczna jest jego szeroka reorganizacja. A to - jak zastrzegł - będzie miało wpływ na niemieckie państwo opiekuńcze.
W kontekście reform Merz mówił o konieczności zwiększenia zdolności obronnych Bundeswehry oraz poprawie sytuacji gospodarczej. Uznał też, że kontrakt międzypokoleniowy musi zostać „przemyślany na nowo”.
Pokonanie utrzymującej się w RFN od dwóch lat recesji uznawane jest za zadanie numer jeden dla koalicji chadeków z socjaldemokratami. Niemcy uskarżają się na rosnące ceny energii, spadający popyt, a także nowe amerykańskie cła - wylicza agencja dpa.
Osadzając swoje wystąpienie w szerszym międzynarodowym kontekście, Merz ocenił że demokracja w Niemczech jest zagrożona. – Kwestionowana otwarcie jest nasza spójność. Robią to siły polityczne krajowe, ale i zagraniczne. Dyskredytują naszą demokrację, sieją niezgodę, chcą podzielić nasze społeczeństwo, a także rządzącą koalicję - ostrzegał.
Zdaniem kanclerza RFN mierzy się z zagrożeniami o charakterze militarnym oraz hybrydowym.
Wyzwanie dla Berlina stanowi także – jak to określił - „nowy protekcjonizm”. Szef niemieckiego rządu miał na myśli Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa, które zawarły z Unią Europejskiej umowę handlową opisywaną przez niemieckie media otwarcie jako niekorzystną dla UE.
Oceniając wystąpienie Merza, „Der Spiegel” uznał, że choć jego zapowiedzi „brzmią zachęcająco, to wciąż wymagają dopracowania”. Najtrudniejsze debaty, m.in. o świadczeniach społecznych czy systemie opieki zdrowia, wciąż przed koalicją CDU/CSU z SPD.
Nie jest tajemnicą, że wśród koalicjantów występują rozbieżności. Chadecy opowiadają się za dalej idącymi oszczędnościami, w tym w zakresie zasiłków dla bezrobotnych. Socjaldemokraci natomiast opowiadają się za podwyższeniem podatków dla najbogatszych.
Przyznając, że w systemie konieczne są reformy, lider parlamentarnej frakcji SPD Matthias Miersch wezwał w środę do obrony państwa dobrobytu. - Obywatele muszą mieć możliwość polegania na państwie zapewniającym im bezpieczeństwo w sytuacjach kryzysowych – mówił w Bundestagu.
Koalicja, a szczególnie chadecy Merza, znajdują się pod presją ze strony prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec. AfD może liczyć na 27 proc. poparcia, co stanowi najwyższy dotychczas wynik tej partii - wynika z opublikowanego w środę sondażu YouGov. Izolowane politycznie przez swoich konkurentów ugrupowanie (tzw. kordon sanitarny) jest najbardziej popularną partią w Niemczech.
Współprzewodnicząca AfD Alice Weidel we wtorek mocno atakowała w parlamencie kanclerza. Oskarżyła go o łamanie obietnic wyborczych oraz „podżeganie do wojny”. Opowiedziała się także za jeszcze bardziej restrykcyjnymi kontrolami granicznymi oraz powrotem do energii nuklearnej. „Der Spiegel” uznał, że Weidel „próbowała naszkicować ponury nastrój, obraz kraju na skraju upadku”.
Ze strony CDU Weidel odpowiedział Jens Spahn, szef parlamentarnej frakcji CDU/CSU. Jak argumentował, Rosja wystawia na próbę jedność Niemiec i Europy, a AfD przekształca się w „piątą kolumnę tego dyktatorskiego reżimu”. - Nie ma to nic wspólnego z patriotyzmem. To zdrada ojczyzny i naszej wolności - ocenił, zarzucając AfD „przebieranie się za konserwatystów”.(PAP)
mobr/ kar/ sma/