Kenia. Władze zamknęły w ciągu miesiąca 18 tys. barów i sklepów z alkoholem

2024-04-05 22:47 aktualizacja: 2024-04-05, 22:58
Kufle z piwem. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marcin Bielecki
Kufle z piwem. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marcin Bielecki
Kenijski rząd zamknął ponad 18 tys. barów i sklepów oferujących alkohol w ramach walki z alkoholizmem, którą rozpoczęto 6 marca - informuje kenijska agencja prasowa KNA.

Kenia według opinii i działań władz ma poważny problem z alkoholem. Tak poważny, że zgodnie z raportem Krajowych Władz ds. Kampanii Przeciwko Nadużywaniu Narkotyków i Alkoholu (NACADA) z 2022 r. w jednym tylko centralnym hrabstwie Nyeri 635 tys. osób było uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Całe hrabstwo liczy 700 tys. mieszkańców.

Dlatego w ubiegłym roku zaostrzono obowiązującą od 2010 roku ustawę o kontroli alkoholizmu. Teraz pozwala ona nie tylko walczyć z piciem, ale też z fałszowaniem i sprzedażą nielegalnie wyprodukowanego alkoholu.

Kary są surowe. Każdy producent piwa, który zostanie przyłapany na dystrybucji sfałszowanych trunków, może zapłacić grzywnę do 10 mln szylingów, czyli około 8 tys. dolarów lub odbyć karę pozbawienia wolności do 10 lat albo otrzymać obie te kary jednocześnie.

Powołując się na nowe przepisy, władze Karatiny, miasta w hrabstwie Nyeri, na początku kwietnia całkowicie zakazały sprzedaży alkoholu. Posunęły się więc dalej niż wiceprezydent Rigathi Gachaguy, który na początku roku proponował, by w każdym mieście był tylko jeden bar z alkoholem.

Nowe prawo nie uwzględniło tych sugestii, ale zabrania podejmowania jakichkolwiek form promocji lub reklamy napojów alkoholowych i przewiduje grzywnę w wysokości do 500 tys. szylingów (około 4 tys. dolarów) dla sprawcy lub karę pozbawienia wolności nieprzekraczającą trzech lat.

Ogranicza też czas sprzedaży alkoholu, stanowiąc, że "koncesjonariusz nie może sprzedawać żadnych napojów alkoholowych do spożycia w lokalu wcześniej niż o godz. 14 i nie później niż o 20.30".

Zamykanie barów i sklepów w kraju, który pochwalił się właśnie, że liczba turystów pobiła rekordy notowane przed pandemią koronawirusa, nie spodobało się ich właścicielom. Ronald Manywele, który nie tylko prowadzi bar, ale jest również przewodniczącym stowarzyszenia kierowców i przewoźników hrabstwa Lodwar, żyjącego głównie z turystów, zwrócił się do regionalnego komisarza o rozważenie wznowienia działalności zamkniętych punktów.

"Zwracamy się do pana jako komisarza z prośbą o rozważenie trudnej sytuacji naszych kolegów przedsiębiorców i pracowników, którzy nie mają innego źródła dochodu. Wielu pracowników barów straciło pracę i grozi im eksmisja z domów z powodu braku czynszu" - powiedział Manywele, cytowany w piątek przez KNA.

W odpowiedzi usłyszał: "Przeprowadziłem potajemne wizyty w szpitalu powiatowym Lodwar i nie znalazłem nikogo przyjętego z powodu niespożywania alkoholu".

Z Monrowii Tadeusz Brzozowski

kgr/