O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Kryminolożka: przemoc to codzienność ukryta pod pozorem normalności [WYWIAD]

Przemoc domowa nie jest marginesem ani patologią, lecz codziennym mechanizmem ukrytym pod pozorem normalności. Kontrola, wstyd i milczenie sprawiają, że ofiary nie odchodzą od swoich oprawców, a ci korzystają z przyzwolenia kulturowego – powiedziała PAP prof. Magdalena Grzyb, kryminolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Przemoc (zdjęcie ilustracyjne). Fot. Africa Studio/Adobe Stock
Przemoc (zdjęcie ilustracyjne). Fot. Africa Studio/Adobe Stock

PAP: Film „Dom dobry” znów otworzył dyskusję o przemocy. Czy to, co widzimy na ekranie, to przesada, czy rzeczywistość?

Magdalena Grzyb: To rzeczywistość, tylko bez pudrowania. Smarzowski nie pokazuje „patologii”, tylko nasze codzienne mechanizmy: milczenie, usprawiedliwianie, wstyd. Przemoc domowa nie dzieje się w mroku – dzieje się w salonie, przy stole, w rodzinach, które na zewnątrz wyglądają normalnie.

Więcej

"Dom dobry" wchodzi do kin. Agata Turkot o tym, jak zmierzyła się ze stereotypami na temat przemocy [NASZE WIDEO]

PAP: Kto bije – mężczyźni czy kobiety?

M.G.: Jedni i drudzy, ale nierówno. Mężczyźni biją mocniej i częściej wygrywają, bo mają przewagę fizyczną, ewolucyjnie ukształtowaną skłonność do agresji i społeczne przyzwolenie, by użyć siły. Kobiety też bywają sprawczyniami, choć o tym rzadziej się mówi, ale jeśli już, to często wyolbrzymia. Zdarza się tzw. przemoc psychiczna, emocjonalna, ekonomiczna. Ale generalnie to kobiety częściej doświadczają przemocy, bo żyją w świecie, w którym mężczyźni wciąż chcą nad nimi dominować i przemoc jest do tego środkiem.

PAP: Czyli przemoc nie ma płci?

M.G.: Nie symetryzowałabym. Jako kryminolog muszę powiedzieć, że ma. Mężczyźni częściej uciekają się do przemocy, co nie znaczy, że kobiety nigdy. Mówimy o uśrednionych wynikach. Przemoc ma wiele twarzy i różne motywy. Kobiety też potrafią dominować – emocjonalnie, słownie, współcześnie też finansowo. Ale różnica polega na skutkach: mężczyzna ma większy potencjał do fizycznego zniszczenia drugiej osoby.

Biologia jest faktem, a kultura dokłada swoje – mężczyźni są uczeni, że złość można rozładować siłą, a kobiety, że mają znosić i tłumić. Badacze wskazują też, że mężczyźni mają, powtórzę – co do zasady – skłonność do kierowania agresji na zewnątrz, a kobiety do wewnątrz, czyli w zachowania autodestrukcyjne.

PAP: Zdarza się jednak, że to kobiety zabijają.

M.G.: Tak. Najczęściej po latach doświadczania przemocy ze strony partnera. W aktach sądowych widać, że zabijały, by przeżyć – nie z nienawiści, tylko z desperacji. Ale są też kobiety, które wykorzystują przemoc w relacji – psychicznie, emocjonalnie, czasem fizycznie. Przemoc to nie tylko kwestia płci, ale też cech osobowości i relacji, w której jedna osoba ma przewagę, a druga traci kontrolę.

PAP: Często słyszymy: „ona też była toksyczna”.

M.G.: Bo łatwiej tak powiedzieć, niż uznać, że ktoś został skrzywdzony. Społecznie wolimy widzieć „konflikt” niż przestępstwo. Ale nie każda kłótnia to przemoc. Przemoc zaczyna się tam, gdzie jedna osoba świadomie łamie granice drugiej. I dotyczy to obu płci.

PAP: Kiedy kobiecie powinna się zapalić czerwona lampka? Co świadczy o tym, że kochany człowiek zamienia się w tyrana?

M.G.: Zdecydowanie wcześniej, niż zwykle się to dzieje. Przemoc w związku rzadko zaczyna się od bicia. Najpierw pojawia się kontrola: sprawdzanie telefonu, komentowanie ubrań, ograniczanie kontaktów „dla twojego dobra”, ciągła krytyka, wyśmiewanie uczuć. Potem izolacja – „nie lubię twoich znajomych”, „twoja rodzina ma na ciebie zły wpływ”. Kolejnym sygnałem jest strach: jeśli kobieta zaczyna ważyć każde słowo, żeby „nie sprowokować” partnera, jeśli czuje napięcie, gdy słyszy, że on wraca do domu – to już nie jest relacja, to są sygnały zagrożenia.

Czerwona lampka powinna zapalić się wtedy, gdy granice kobiety są regularnie przekraczane, a ona coraz częściej go usprawiedliwia: „może przesadzam”, „może miał zły dzień”. To właśnie ten moment, w którym warto poszukać wsparcia, zanim przemoc stanie się jawna i fizyczna.

PAP: Mówi się o tzw. cyklu przemocy. Czy „miesiąc miodowy” po wybuchu agresji rzeczywiście istnieje?

M.G.: Istnieje, ale jest bardzo zdradliwy. Właśnie dlatego ofiary często nie odchodzą od swoich oprawców. Po eskalacji agresji sprawca może odczuwać wstyd, strach przed konsekwencjami, czasem autentyczne wyrzuty sumienia. Pojawiają się przeprosiny, deklaracje zmiany, prezenty, czułość. To daje złudzenie, że „teraz już będzie dobrze”, a ofiara łapie się tej nadziei, bo każdy chce wierzyć, że osoba, którą kocha, jednak ją kocha naprawdę.

Problem w tym, że ten etap jest tylko częścią cyklu – napięcie wraca, zachowania kontrolujące wracają, a przemoc eskaluje. Z badań i doświadczeń wielu organizacji wynika, że z każdym kolejnym cyklem bywa gorzej. „Miesiąc miodowy” nie jest dowodem zmiany, tylko pauzą przed następnym atakiem. I to jest pułapka: im bardziej spektakularne przeprosiny, tym mocniej ofiara wierzy, że tym razem będzie inaczej. Niestety – rzadko jest.

PAP: Skąd to ciągłe usprawiedliwianie sprawców?

M.G.: Z kultury. Przez pokolenia uważano, że „domowe sprawy” załatwia się w czterech ścianach. Dziś mamy inne prawo, ale te same nawyki: milczenie, niechęć do ingerowania w prywatne życie. Poza tym wciąż mamy stereotypy: kobieta, która podniesie głos, to „hetera”, a mężczyzna, który się nie broni, to „słabeusz”. I to zamyka ludzi w rolach, które sprzyjają przemocy.

Więcej

Smutna kobieta siedząca wieczorem na fotelu w domu. Fot. PAP/Jacek Turczyk
Smutna kobieta siedząca wieczorem na fotelu w domu. Fot. PAP/Jacek Turczyk

Kryminolożka: dom jest dla kobiet najniebezpieczniejszym miejscem, gdzie tracą życie [WYWIAD]

PAP: Dlaczego ofiary nie odchodzą?

M.G.: Bo się boją, bo nie mają dokąd, bo są bardzo uwikłane emocjonalnie. Kobiety często są też uzależnione finansowo, mężczyźni – emocjonalnie lub społecznie. On nie pójdzie na policję, bo kto mu uwierzy? Ona – bo wie, że nikt jej nie ochroni. To nie jest kwestia braku odwagi, tylko braku systemu, który by ją wspierał.

PAP: A policja, sądy?

M.G.: Wciąż reagują z opóźnieniem. Zbyt często słyszę, że policjant mówi: „to sprawa rodzinna” albo że mężczyzna zgłaszający przemoc słyszy drwiny. Brakuje empatii, ale też wiedzy. Ofiara nie zawsze ma siniaki. Czasem ma tylko lęk i wstyd, a to trudniej udowodnić.

PAP: Wspomniała pani o wychowaniu. Co możemy zrobić, żeby kolejne pokolenia nie powielały tych schematów?

M.G.: Przestać wychowywać dziewczynki na „uległe” i chłopców na „twardych”. Uczyć jednych i drugich, że mają prawo do granic, że przemoc nie jest sposobem na rozwiązanie konfliktu. Dziewczynki powinny mieć lekcje samoobrony – nie po to, by się biły, ale by wiedziały, że mogą się bronić. To daje poczucie sprawczości. Chłopcy z kolei powinni uczyć się panowania nad emocjami i rozumienia słabości, i przyjmowania kobiecego „nie”.

PAP: Co więc trzeba zmienić?

M.G.: Przede wszystkim nazwać rzeczy po imieniu. Przemoc to nie konflikt, tylko przestępstwo. Po drugie, reagować – nawet jeśli to „tylko krzyk za ścianą”. Po trzecie, wychowywać dzieci tak, by rozumiały, że siła nie daje prawa do dominacji. Wtedy może wreszcie przemoc przestanie być elementem codzienności.

PAP: Czy wierzy pani, że ten moment nadejdzie?

M.G.: Chciałabym. Ale to nie przyjdzie samo. Każde „nie” wobec przemocy – sąsiada, kolegi, polityka, celebryty – to krok w dobrą stronę. Im mniej będziemy grzeczni wobec przemocy, tym szybciej zniknie z naszych domów.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

mir/ jann/ mhr/ grg/

Zobacz także

  • Przestępczość (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz
    Przestępczość (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz

    Kryminolog: spada przestępczość „tradycyjna”, rośnie ta internetowa [WYWIAD]

  • Inscenizacja miejsca zbrodni, Fot. PAP/Radek Pietruszka
    Inscenizacja miejsca zbrodni, Fot. PAP/Radek Pietruszka

    Kryminolog: studenci będą mogli wirtualnie przenieść się na miejsce zbrodni

  • Fot. PAP/ Andrzej Lange (zdjęcie ilustracyjne)
    Fot. PAP/ Andrzej Lange (zdjęcie ilustracyjne)
    Specjalnie dla PAP

    Kryminolog: ojczym i matka zmarłego Kamilka będą prześladowani w więzieniu. Dzieciobójcy należą do najniższej hierarchii wśród skazanych

Serwisy ogólnodostępne PAP