"Dom dobry" wchodzi do kin. Agata Turkot o tym, jak zmierzyła się ze stereotypami na temat przemocy [NASZE WIDEO]
Przygotowując się do roli, musiałam zmierzyć się ze stereotypami, że przemoc domowa dotyczy głównie środowisk patologicznych. I chyba nie zdawałam sobie sprawy, że w tych „dobrych domach” dzieją się rzeczy straszne i że ten problem jest tak powszechny – przyznała w rozmowie z PAP Life Agata Turkot, odtwórczyni głównej roli w filmie „Dom dobry” Wojciecha Smarzowskiego. Obraz wchodzi do kin 7 listopada.
Kariera aktorska Agaty Turkot zaczęła się od niedużych ról w serialach. Zwróciła na siebie uwagę w telenoweli „Leśniczówka”, gdzie wcieliła się w jedną z głównych postaci. Ale przełomem okazała się rola Lei w „Weselu 2” Wojciecha Smarzowskiego. Współpraca z tym reżyserem okazała się na tyle udana, że zaproponował on Turkot, już bez castingu, główną rolę w swoim filmie „Dom dobry”.
- Kiedy pierwszy raz przeczytałam historię mojej bohaterki, byłam rzeczywiście bardzo zdumiona i - też nie ukrywam - pełna niepokoju. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko musi zagrać jedna osoba i jestem nią ja. Nie mogłam tak do końca wyobrazić sobie, jak formalnie będzie to opowiadane, więc zadzwoniłam do Wojtka Smarzowskiego. Porozmawiałam z nim i on bardzo jasno i rzetelnie wszystko mi wytłumaczył. Uspokoił mnie i poczułam wtedy, że po prostu musimy zrobić ten film i musimy tę historię opowiedzieć – opowiada PAP Life Agata Turkot.
„Dom dobry” zaczyna się jak film o miłości. Dwudziestoparoletnia Gośka, lektorka angielskiego (Turkot) poznaje w internecie starszego od siebie Grześka (Tomasz Schuchardt), politycznie umocowanego urzędnika z niewielkiego miasteczka. Jest przekonana, że to wielka miłość. Grzesiek obsypuje ją kwiatami, szybko proponuje, żeby się do niego wprowadziła, oświadcza się w Wenecji. Wszyscy Gośce gratulują dobrego męża, ale szybko na idealnym obrazku pojawiają się rysy. Zaczyna się od umniejszania, małych scen zazdrości, lekceważenia, a później dochodzi do upokarzania, bicia, gwałcenia. W filmie obserwujemy przemianą głównej bohaterki, która z pewnej siebie, inteligentnej, wesołej, atrakcyjnej dziewczyny zmienia się w zombie. Gośka traci poczucie wartości, wycofuje się, zmienia się fizycznie, w jej oczach widać strach.
Przygotowania do roli. "Przemoc powinna przestać być tematem tabu"
Przygotowując się roli, Turkot spotykała z kobietami, które doświadczyły przemocy. - Na pewno musiałam zmierzyć się ze stereotypami, którymi się posługiwałam, czyli, że przemoc domowa dotyczy głównie środowisk patologicznych, gdzie jest alkohol. I chyba nie zdawałam sobie sprawy, że w tych »dobrych domach« dzieją się rzeczy straszne i że problem przemocy jest tak powszechny. Czasami przemoc trwała latami i im dłużej kobiety były w tych związkach, tym ciężej było im uciec. Patrzyłam na nie, jak na bohaterki - z takim ogromnym uznaniem, że udało im się to zrobić i że stają na nogi, uczą się funkcjonować inaczej, że powoli wchodzą w relacje, które opierają się na bezpieczeństwie. Szalenie poruszające było dla mnie, że one, pomimo że mają tak trudne doświadczenia, otworzyły się przede mną, po prostu ufając, że moje intencje są czyste – mówi Turkot.
I dodaje: - Myślę, że przede wszystkim powinniśmy rozmawiać. Przemoc powinna przestać być tematem tabu. Powinniśmy też edukować, czym jest przemoc, jak możemy zareagować, do kogo się zwrócić o pomoc. Policja, pracownicy różnych instytucji powinni przechodzić odpowiednie szkolenia, na których byliby uczeni, jak reagować przy tego typu wezwaniach. Myślę, że to jest najważniejsze. Mam też takie osobiste marzenie, żeby wstyd zmienił kierunek. To nie osoba doświadczająca przemocy powinna się wstydzić, tylko ta, która tę przemoc stosuje.
Aktorka podkreśla, że niezwykle ważne było, że jej partnerem w „Domu dobrym” był Tomasz Schuchardt, który wcielił się w Grześka, męża Gośki. W przypadku tej roli odbył się casting, do którego stanęło wielu uznanych aktorów. Smarzowski wybrał Schuchardta nie tylko dlatego, że jest dobrym aktorem. Uznał, że to właśnie on zapewni Turkot największy komfort na planie.
- Tomek jest bardzo ciepłą, empatyczną osobą. Czułam się przy nim po prostu bezpiecznie. Wiedziałam, że mam partnera, z którym mogę rzucać się w to wszystko, że na planie jesteśmy tylko aktorami, że nie wkręcamy się w tę historię osobiście. Czułam od niego duże wsparcie i sama starałam się mu tego wsparcia udzielać. To był naprawdę piękny prezent, że akurat Tomek zagrał ze mną w tym filmie – podkreśla.
Aktorka nad rolą pracowała z Anną Skorupą, coachem aktorskim. - Ćwiczyłyśmy wchodzenie w bardzo trudne stany emocjonalne w taki sposób, żeby siebie jak najbardziej chronić. Czyli, żeby oddzielać siebie od bohaterki, cały czas mieć świadomość tej postaci. Tego, że ja użyczam jej swojego ciała, ale to nie jestem ja. To są takie narzędzia aktorskie i w ten sposób przechodziłam przez tę rolę – tłumaczy.
Turkot zdradza, że po zakończeniu zdjęć wyjechała na długie wakacje. - Wiedziałam, że potrzebuję - po pierwsze - odpocząć, leżeć w słońcu i nic nie robić. A po drugie - zmienić perspektywę i być w innym miejscu przez dłuższy czas. Oczywiście na wakacjach najpierw się rozchorowałam, bo ciało zrzucało stres. A później zaczęło się ładować i wróciłam po prostu rozpromieniona i z taką wręcz energią nastolatki – wyznaje.
I dodaje: Praca w filmie Wojtka Smarzowskiego była świetną szkołą aktorstwa, już nie boję się wchodzić w kolejne odważne projekty.
Choć jurorzy na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni roli Agaty Turkot nie wyróżnili, to aktorka za rolę Gośki w „Domu dobrym” otrzymała Nagrodę Specjalną na Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Kariera 32-letniej Turkot nabrała rozpędu. Na ekranach kin można ją oglądać także w familijnej produkcji „Skrzat. Nowy początek”. A na premierę czekają „Zapiski śmiertelnika” i serial HBO Max „Piekło kobiet”, w którym gra główną rolę.
W „Domu dobrym”, obok Agaty Turkot i Tomasza Schuchardta, zobaczymy także Agatę Kuleszę, Marię Sobocińską, Andrzeja Konopkę, Arkadiusza Jakubika, Julię Kijowską i Michała Czerneckiego. Autorem zdjęć jest Krzysztof Komander.
„Dom dobry” wchodzi do kin 7 listopada. (PAP Life)
Autorka Iza Komendołowicz
ikl/ag/ ał/