O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Krzesimir Dębski o ludobójstwie na Wołyniu i rodzinnej tragedii w książce „Wołyń. Nic nie jest w porządku”

Znany kompozytor i dyrygent, Krzesimir Dębski, jest autorem książki „Wołyń. Nic nie jest w porządku”. Jej nowe, uzupełnione wydanie ukaże się 2 lipca. Temat ludobójstwa na Wołyniu jest mu bardzo bliski, gdyż rodzice Dębskiego w lipcu 1943 r. przeżyli atak Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na kościół w Kisielinie, cudem unikając śmierci. Natomiast jego dziadkowie nie mieli tyle szczęścia – zostali brutalnie zamordowani.

Krzesimir Dębski Fot. PAP/Albert Zawada
Krzesimir Dębski Fot. PAP/Albert Zawada

Krzesimir Dębski w swojej książce oddał głos świadkom tragicznych wydarzeń, jakie rozegrały się w 1943 roku na Wołyniu. Po latach, autor dotarł do relacji, które rzucają nowe światło na tamte wydarzenia, co więcej, jak twierdzi, spotkał osoby odpowiedzialne za śmierć swoich bliskich. Fragmenty książki publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czerwone i Czarne.

"Zaręczyli się, bo nie wiedzieli, czy przeżyją"

„Moi rodzice zaręczyli się na plebanii kościoła w Kisielinie, na piętrze, w mieszkaniu księdza. Przez okna wpadały granaty, w uszach dudniły strzały, płonęły drzwi i dach. Mama miała 18 lat, a ojciec 21. Ojciec prosił mamę o rękę już kilka miesięcy wcześniej, ale powiedziała mu, że jest za młoda i nie wie, co to miłość. Teraz jednak zaręczyli się, bo nie wiedzieli, czy przeżyją.

Rzeź wołyńska

Był 11 lipca 1943 r., Krwawa Niedziela na Wołyniu. W tym dniu nacjonaliści z Ukraińskiej Powstańczej Armii wtargnęli do kościołów i domów w wołyńskich miastach i wsiach, by pozabijać Polaków zebranych na sumach. Napadli też na kościół w Kisielinie, gdzie na mszę poszli moi rodzice.

Ta niedziela była dniem rozpoczynającym masakrę. Wcześniej zdarzały się mordy, ale od tej niedzieli zaczęła się rzeź. Upowcy zaatakowali 99 miejscowości. Napadali na domostwa, wywlekali rodziny, łapali uciekających, podpalali ukrywających się. Strzelali, dźgali widłami, tłukli w głowy siekierami, podrzynali gardła kosami. Mordowali dzieci, ich rodziców, ciężarne kobiety i starców. Nikogo nie było im szkoda. W sumie zabili około 90 tys. Polaków. To była potężna akcja metodycznego eliminowania ich z Wołynia. Wielka etniczna czystka, w której ginęli także Czesi, Ormianie i inaczej myślący Ukraińcy. Wcześniej nacjonaliści UPA pomagali Niemcom w Holokauście. Celem tego bezwzględnego ludobójstwa było przygotowanie jednorodnego etnicznie terenu, by na Wołyniu była Ukraina.

Więcej

Władysław Kosiniak-Kamysz. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Władysław Kosiniak-Kamysz. Fot. PAP/Łukasz Gągulski

Szef MON o hołdzie ofiarom OUN-UPA: tylko na prawdzie historycznej można budować relacje

Tej niedzieli na mszę w Kisielinie przyszli Polacy z tego miasteczka i okolicznych wsi. Banderowcy otoczyli kościół i czekali, aż msza się skończy i ludzie zaczną wychodzić prosto pod ich lufy i siekiery. Kiedy jednak ludzie zobaczyli, co się dzieje przed kościołem, przerażeni cofnęli się do środka. Próbowali się chować. Cztery osoby ukryły się pod dachem. Kilkadziesiąt innych pobiegło na połączoną z kościołem plebanię, schodami na piętro do mieszkania księdza. 80 osób zostało w kościele. Banderowcy wywlekli ich na dziedziniec, zaprowadzili pod dzwonnicę, zdarli z nich ubrania, by się nie podziurawiły od kul, i po kolei rozstrzeliwali, przebijali bagnetami.

W jaki sposób rodzice autora przeżyli? "Dzięki temu jestem na świecie"

Moi rodzice przeżyli dzięki temu, że się nie poddali. Wraz z kilkunastoma innymi osobami zabarykadowali się na przylegającej do kościoła plebanii, a ojciec, który był w konspiracji ZWZ, zorganizował obronę. Przez 11 godzin odpierali atak. Odrzucali wpadające przez okna granaty, gasili podpalone drzwi, odpychali drabiny, po których wbiegali Ukraińcy z nożami, rzucali w nich cegłami. Cztery osoby zginęły, sześć zostało rannych. W nocy Ukraińcy odeszli spod kościoła.

Ojca zranił wybuchający granat. Leżał na łóżku proboszcza z rozerwaną nogą, a z tętnicy pod kolanem biła mu krew jak z fontanny. Matka robiła mu opatrunki z podszewki oderwanej z płaszcza i zaciskała nogę paskiem. Tamowała krwotok. Musiała jednak popuszczać ucisk, bo noga robiła się sina. Wtedy jednak znowu lała się krew, więc mama nie mogła popuszczać na długo. Nie było wody, więc zwilżała ojcu usta zsiadłym mlekiem, które ksiądz nastawił poprzedniego dnia. Uratowała mu życie.

Kiedy po ucieczce z kościoła ponownie spotkała ojca, nie miał już nogi, którą opatrywała. Ranę zaatakowała gangrena, jedynym ratunkiem była amputacja przeprowadzona bez znieczulenia w niemieckim szpitalu we Włodzimierzu Wołyńskim. Mama żałowała, że po zaręczynach nie mogła nigdy z ojcem zatańczyć.

Więcej

Konrad Eleryk. Fot. PAP/Rafał Guz
Konrad Eleryk. Fot. PAP/Rafał Guz

Dorastanie na warszawskim Grochowie, sport i aktorstwo. Konrad Eleryk opowiedział o swoim życiu

Moi rodzice zdołali uciec z pogromu dzięki pomocy ukraińskiej rodziny Parfeniuków. Znaleźli bezpieczne miejsce z dala od Kisielina. Uratowali się i dzięki temu jestem na świecie. Ukraińcy jednak porwali i zabili mojego dziadka i babcię, rodziców ojca.

Mój ojciec miał genialną pamięć. To dar i przekleństwo jednocześnie, bo z najdrobniejszymi szczegółami pamiętał okropne wydarzenia z przeszłości. Miał też talent malarski, więc dawał upust pamięci, malując obrazy. Na ścianach w domu rodziców wisiały odmalowane z największą szczegółowością panoramy i pejzaże Kisielina. Domy na obrazach stoją dokładnie tak, jak tam stały, przed nimi te same ogródki, a w ogródkach kwiaty, ten sam układ ulic. Odtwarzał drobiazgowo wszystkie istotne obiekty i fakty.

Image
Fot. Wydawnictwo Czerwone i Czarne
Fot. Wydawnictwo Czerwone i Czarne

Malował też sceny masakry w kościele i przed nim. Kule przebijające ludziom plecy, ogień skaczący po dachach. Ojciec komponował również utwory upamiętniające Wołyń – symfoniczne i wokalno-instrumentalne. Przed jego oczami wciąż przelatywał film z tamtymi wydarzeniami. Nie uwolnił się od niego przez całe życie. Potrzeba malowania tamtego świata była tym większa, że już go nie było. Z kościoła zostały ruiny, Kisielin zwiądł i zmarniał, sąsiednie miejscowości przestały istnieć, po domach Polaków zostały kawałki fundamentów i stare drzewa owocowe, teraz zarośnięte przez las. Ojciec czuł, że na swój sposób ratuje to, co przepadło, odtwarzał dawny świat, pozostawiając po nim w ten sposób ślad.

Chociaż był pogodnym człowiekiem, można powiedzieć nawet, że niezwykłym optymistą, to ludobójstwo, które przetrwał, zostało z nim na całe życie. Żyliśmy tym w domu wszyscy, ja i moi bracia, bo rodzice opowiadali o swoich dobrych i złych doświadczeniach”.

ag/ ał/

Zobacz także

  • Czytające dziecko (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Marcin Bielecki
    Czytające dziecko (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Marcin Bielecki
    Specjalnie dla PAP

    Andrzej Maleszka: to nieprawda, że dzieci nie chcą czytać

  • Witold Szabłowski Fot. PAP/Tytus Żmijewski
    Witold Szabłowski Fot. PAP/Tytus Żmijewski

    Witold Szabłowski: dania kucharzy dyktatorów były przepełnione miłością i strachem

  • John Lennon i Yoko Ono Fot. PAP/EPA/ANP FILES
    John Lennon i Yoko Ono Fot. PAP/EPA/ANP FILES
    Specjalnie dla PAP

    Autor biografii Yoko Ono: ta „smoczyca”, o której mówiono przez wiele lat, nie jest prawdziwa [WYWIAD]

  • Eric-Emmanuel Schmitt Fot. PAP/Tytus Żmijewski
    Eric-Emmanuel Schmitt Fot. PAP/Tytus Żmijewski

    Eric-Emmanuel Schmitt: Chopin i Mozart to postaci, na których się wzoruję

Serwisy ogólnodostępne PAP