O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Krzysztof Czeczot: bycie złym człowiekiem po prostu się nie opłaca [WYWIAD]

Czułem pewien zawodowy niedosyt. Nie dostawałem propozycji ról, na których mi zależało, i miałem wrażenie, że nie wykorzystuję w pełni swojego potencjału. Pomyślałem wtedy, że skoro nikt nie proponuje mi tego, czego szukam, to sam to stworzę – wspomina w rozmowie z PAP Life Krzysztof Czeczot, współautor scenariusza serialu „Porządny człowiek”, w którym zagrał także główną rolę. 21 marca ta produkcja trafi na platformę Max.

Krzysztof Czeczot. Fot. PAP/Rafał Guz
Krzysztof Czeczot. Fot. PAP/Rafał Guz

PAP Life: Isabella Rossellini powiedziała kiedyś, że po czterdziestce zaczęła się zastanawiać, kim jest i jak wypełni resztę swojego życia. Czy też zadał pan sobie takie pytania?

Krzysztof Czeczot: Tak. Moja czterdziestka zbiegła się ze śmiercią mojego ojca i narodzinami mojej córki. To bodaj dwa najważniejsze wydarzenia w życiu człowieka: śmierć rodzica i narodziny dziecka. To moment przełomowy w moim życiu. Można powiedzieć, że w pewnym sensie narodziłem się na nowo. Zmieniłem podejście do życia, swojej pracy i samego siebie.

PAP Life: Co ma pan na myśli?

K.C.: Od pewnego momentu w moim życiu postanowiłem angażować się w projekty, które mają znaczenie społeczne i niosą realną wartość. Staram się, aby moje działania nie tylko dostarczały rozrywki, ale również skłaniały do refleksji i poruszały ważne tematy. W „Porządnym człowieku”, razem z Markiem Modzelewskim, który wymyślił tę historię, chcieliśmy opowiedzieć o relacjach rodzinnych, trudnych emocjach i wyzwaniach, przed jakimi staje moje pokolenie. Jako osoby dorastające w czasach transformacji ustrojowej, często balansujemy między pracą a życiem prywatnym, co nie zawsze wychodzi na korzyść rodzinie.

PAP Life: Na swoim Instagramie napisał pan, że „Porządny człowiek” to najważniejszy pana projekt, któremu poświęcił pan kilka lat. Jest pan współautorem scenariusza i zagrał pan główną rolę. A kim jest dla pana porządny człowiek? Mam wrażenie, że w tym określeniu jest coś staroświeckiego, żeby nie powiedzieć nudnego.

K.C.: Uważam, że porządny człowiek to jest ktoś, kto żyje w zgodzie ze sobą, szanuje innych, potrafi przyznać się do błędów, potrafi dążyć do tego, żeby być lepszą wersją siebie. Porządny człowiek potrafi wybaczać, ale też potrafi przyjąć wybaczenie, potrafi żyć z konsekwencjami swoich działań, bez spychania tego na inne osoby. Myślę, że bycie porządnym człowiekiem, jakkolwiek to sformułowanie staroświecko nie brzmi, jest jednak czymś, co chyba znowu powinno być w cenie. Profesor Bartoszewski kiedyś powiedział, że jak nie wiesz, jak się zachować, to na wszelki wypadek zachowuj się przyzwoicie. Nasze człowieczeństwo zbudowane jest na pewnych wartościach. Bycie złym człowiekiem po prostu się nie opłaca. Z jednej strony oceni cię historia, bliscy, z drugiej to po prostu wewnętrznie spala. Ale oczywiście są i tacy ludzie, którzy patrzą na to zupełnie inaczej i dla nich to, co mówię, jest naiwnym bełkotem.


PAP Life: Czy pisanie scenariusza „Porządnego człowieka” było dla pana jakąś formą terapii?

K.C.: Nie traktuję pisania scenariuszy jako terapii. Mam za sobą proces własnego rozwoju i wiem, jak ważna jest praca nad sobą. Ale przy tworzeniu scenariusza koncentruję się na historii i bohaterach, a nie na swoich emocjach. Oczywiście, w „Porządnym człowieku” pojawiają się wątki, które są mi bliskie, jak relacja z ojcem, ale staram się podchodzić do tego z dystansem zawodowym. Niemniej jednak są sceny w „Porządnym człowieku”, które mnie autentycznie dotknęły. Monolog, który napisał Marek Modzelewski, dotyczący mojej relacji z filmowym ojcem, wywołał we mnie tak silne emocje, że wtedy na zdjęciach po prostu się rozkleiłem.

PAP Life: Nie spojlerując serialu, relacja między pańskim bohaterem i jego ojcem jest bardzo skomplikowana.

K.C.: Kiedy patrzę na wielu swoich różnych kolegów, to myślę, że mniej lub bardziej dotyczy ich ta historia porządnego człowieka. Oczywiście serial jest jakąś kumulacją artystyczną, więc nikt mnie w dzieciństwie nie przechowywał w piwnicy, nie mam żadnych takich doświadczeń, które ma ten bohater. One były potrzebne, żeby ta historia trochę szokowała, aczkolwiek takie rzeczy niestety też się zdarzają. Niemniej jednak fundament relacyjny między synem a ojcem jest echem moich doświadczeń z moim nieżyjącym tatą.

PAP Life: Czy wobec pana też były wysokie wymagania?

K.C.: Moja relacja z ojcem była dość złożona. Nie zawsze mieliśmy łatwy kontakt. Mój tata zmagał się z własnymi trudnościami. Jednak przed jego śmiercią udało nam się odbyć jedną, bardzo ważną rozmowę, która pozwoliła nam spojrzeć na siebie z większym zrozumieniem. Usłyszałem, że ojciec jest ze mnie dumny i że mnie kocha. Niestety, krótko potem tata zachorował i odszedł.
To doświadczenie miało ogromny wpływ na mnie jako ojca. Wkrótce po śmierci taty na świat przyszła moja córka, co sprawiło, że zacząłem zastanawiać się nad tym, jakim rodzicem chcę być. Staram się czerpać wnioski z własnych doświadczeń i być dla mojego dziecka wsparciem oraz przewodnikiem, którego może potrzebować. Dążę do tego, by budować z córką relację opartą na otwartości, szacunku i bliskości.

PAP Life: Pański bohater chce udowodniać sobie, ale jeszcze bardziej innym, że jest świetny, że może osiągać duże rzeczy. Wiele osób tak się potrafi zapętlić, że już nie wie, czy realizuje swój pomysł na życie, czy pomysł kogoś innego. Długo pan dochodził do takiego punktu, w którym zrozumiał pan, że chce pan mówić własnym głosem, a nie cudzym?

K.C.: Pochodzę z małego miasteczka na Kaszubach, więc z jednej strony w moim pomyśle, żeby pójść do szkoły teatralnej, było coś nietuzinkowego. Ale z drugiej strony zawsze gdzieś była we mnie - i o tym też jest „Porządny człowiek” - potrzeba bycia zauważonym. Później, w trakcie swojego życia, dojrzewania, też artystycznego, dowiedziałem się, z czego ta potrzeba wynikała, z jakich braków. Zrozumiałem, że za każdym razem, kiedy się podejmowałem jakiegoś działania, to owszem, realizowałem swoje ambitne cele, ale pod spodem było coś więcej: właśnie potrzeba zauważenia, pochwały, uznania.

PAP Life: „Jesteś najlepszy, świetnie ci to wyszło, doskonale sobie radzisz”.

K.C.: Tak. I jakiś czas temu zrozumiałem, że nie o to chodzi w życiu. Że ten plan, który każdy z nas ma na siebie, jest oczywiście jakąś wypadkową wychowania w domu, potrzeb rodziców. Bo to od nich wszystko dostajemy. Proszę zwrócić uwagę, że nasz bohater mówi do swojego ojca: „Zostałem ordynatorem” i ojca to nie zadowala. Nie gratuluje mu, tylko jeszcze stawia kolejne wymagania. W którymś momencie dotarło do mnie, że funkcjonowanie w świecie musi być oparte o taką wewnętrzną zgodę: jestem, jaki jestem i robię to, co lubię i chcę robić. A nie to, co powinienem robić, żeby ktoś mnie bardziej zauważył czy lubił.

PAP Life: Ale wybrał pan sobie zawód, w którym łatwo można poczuć się niepotrzebnym, niewystarczająco dobrym. Aktor cały czas podlega ocenie, która jest niewymierna.

K.C.: Czasem tłumaczę to swoim kolegom spoza środowiska artystycznego: „Wiecie, wasze życie jest o tyle łatwiejsze, że wy nie musicie iść po pracę kilka razy w roku, nie musicie się starać i udowadniać, że na coś zasługujecie. A my artyści wciąż to musimy robić”. Przecież nawet dość znani aktorzy chodzą na castingi, zabiegają, żeby wziąć w czymś udział. Oczywiście przychodzi moment, kiedy już dostaje się propozycje. Jednak i tak ciągle trwają „konkursy piękności”. Ale to jest część tego zawodu, wiedziałem o tym od samego początku.

PAP Life: I mimo tego nie miał pan tego zawodu dosyć?

K.C.: Miałem moment zniechęcenia i dlatego namówiłem Marka Modzelewskiego do stworzenia serialu „Porządny człowiek”. Czułem pewien zawodowy niedosyt. Nie dostawałem propozycji ról, na których mi zależało, i miałem wrażenie, że nie wykorzystuję w pełni swojego potencjału. Pomyślałem wtedy, że skoro nikt nie proponuje mi tego, czego szukam, to sam to stworzę.
Historia tego serialu ma swoje korzenie kilka lat wstecz. Marek Modzelewski napisał wtedy scenariusz filmowy, a ja miałem go reżyserować, jednak projekt nie doszedł do realizacji. Kiedy pracowałem na planie „Brzyduli”, wróciłem myślami do tego pomysłu. Pojawiła się we mnie potrzeba zmiany i podjęcia nowego wyzwania zawodowego. Razem z Markiem postanowiliśmy rozwinąć scenariusz i przekształcić go w serial. Dzięki moim doświadczeniom biznesowym udało mi się zainteresować projektem odpowiednich producentów i doprowadzić do jego realizacji.

Więcej

Krzysztof Czeczot, fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Krzysztof Czeczot, fot. PAP/Wojciech Olkuśnik

Krzysztof Czeczot o podróżach: terapeutycznie działa na mnie sam fakt przemieszczenia się [WYWIAD]


PAP Life: Marek Modzelewski jest autorem kilku cenionych sztuk teatralnych, scenariusza serialu „Klara”, ale też lekarzem-radiologiem, który cały czas wykonuje swój zawód. Dlatego bohater „Porządnego człowieka” jest lekarzem?

K.C.: Środowisko lekarskie jest Markowi bliskie i naturalne, co z pewnością miało wpływ na wybór zawodu głównego bohatera. Chcieliśmy jednak, aby wybór ten miał także głębszy wymiar symboliczny. Paweł, nasz bohater, jest kardiochirurgiem, czyli osobą, która dosłownie trzyma w rękach ludzkie serca i ratuje życie. Z drugiej strony, jego własne życie osobiste jest pełne trudności i emocjonalnych ran.
Stworzenie postaci lekarza-kardiochirurga pozwoliło nam zbudować ciekawy kontrast między jego profesjonalnymi umiejętnościami a problemami w życiu prywatnym. Chcieliśmy pokazać, że nawet osoby, które na co dzień niosą pomoc innym, mogą zmagać się z własnymi słabościami i potrzebować wsparcia. Postać kardiochirurga doskonale wpisuje się w tę historię, nadając jej zarówno realizmu, jak i głębszego znaczenia.

PAP Life: Miał pan kiedyś takie poczucie, że wykonuje pan niepoważny zawód?

K.C.: Nie, nigdy nie miałem takiego poczucia. Uważam, że zawód artysty ma swoją ważną rolę społeczną. Już od czasów antycznych sztuka towarzyszyła ludziom, dostarczając nie tylko rozrywki, ale także przestrzeni do refleksji i przeżywania emocji.
Na co dzień spotykam się z ludźmi, którzy chcą rozmawiać o filmach, serialach czy spektaklach teatralnych. Często po prostu potrzebują rekomendacji czegoś, co pozwoli im oderwać się od codziennych problemów. W moim odczuciu artyści pełnią rolę pewnego rodzaju „lekarzy dusz”. Nie ratujemy życia w dosłownym sensie, jak lekarze medycyny, ale pomagamy w utrzymaniu równowagi emocjonalnej i wspieramy rozwój duchowy społeczeństwa.

PAP Life: I dlatego zatęsknił pan za aktorstwem?

K.C.: Tak, można tak powiedzieć. Na początku mojej kariery wydawało mi się, że wielozadaniowość to ogromna zaleta. Czerpałem satysfakcję z tego, że mogę działać na wielu polach: grać, reżyserować, pisać, produkować. Z czasem jednak zrozumiałem, że taki styl pracy jest bardzo wymagający i potrafi być męczący.
Miałem momenty, w których pracy aktorskiej było mniej, a moje ambicje wciąż były na wysokim poziomie. Zamiast biernie czekać na kolejne propozycje, postanowiłem wykorzystać swoje umiejętności menadżerskie i zainwestować czas oraz środki w rozwój własnych projektów biznesowych. Dzięki temu mogłem utrzymać równowagę między pracą artystyczną a biznesową.
Dziś widzę, że dla mojego dalszego rozwoju kluczowe będą dwa obszary: działalność artystyczna, w której mogę realizować się jako aktor i twórca, oraz projekty biznesowe, takie jak „Biblia Audio”. Ta synergia pozwala mi na większą stabilność i niezależność zawodową.

PAP Life: Będzie pan pisał kolejne scenariusze, żeby grać w produkcjach, które powstaną na ich podstawie?

K.C.: Tak. Już teraz pracuję nad kilkoma projektami. Kupiłem prawa do kolejnego serialu, nad którym pracujemy wspólnie z Karolą (Karoliną Gorczycą, która jest aktorką, a także jego żoną - red.). Planujemy zagrać tam główne role. To będzie komedia, ale taka z głębią – chcemy połączyć humor z chwilami refleksji i wzruszenia.
Oprócz tego piszę scenariusz do historii o czterdziestoletniej psycholożce, która niespodziewanie odkrywa tajemnicę ze swojego dzieciństwa. Bohaterka musi zmierzyć się nie tylko z tym, co ją spotkało, ale także z faktem, że jest osobą publiczną, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Skończyłem też pisać drugą część „Optymistów”. Spektakl planujemy wystawić na jesień. Dzieje się naprawdę dużo, ale każde z tych wyzwań daje mi mnóstwo satysfakcji i energii.

PAP Life: Niektórzy słysząc pana historię, westchną: „Jemu to się udało, ja nie mam tyle szczęścia, co on, itd.”.

K.C.: Szczęście bywa często iluzją – wypadkową wielu okoliczności. Oczywiście, odrobina szczęścia w życiu pomaga, ale jestem przekonany, że 90 proc. sukcesu to ciężka praca, determinacja i umiejętność podnoszenia się po porażkach.
Nie zawsze wszystko szło po mojej myśli. Przeszedłem przez wiele trudnych momentów, także osobistych i zawodowych. Za sukcesami, o których dziś rozmawiamy, stoją również liczne próby, błędy i projekty, które się nie udały. Miałem chwile, w których wydawało mi się, że nie dam rady, że to koniec.
Jeśli ktoś zapytałby mnie o receptę na życie, powiedziałbym: „Weź sprawy w swoje ręce i nie poddawaj się”. Wierzę, że ważniejsze od samego celu jest droga, którą idziemy. Czasem to właśnie ona kształtuje nas bardziej niż osiągnięcie zamierzonego efektu. Trzeba po prostu iść dalej, mimo przeszkód.

PAP Life: Ciesz się tym, co masz, zamiast martwić się tym, czego nie masz.

K.C.: Dokładnie tak. Zobacz, jakie masz zasoby, na tym się skup. Braki poprawiaj w drugiej kolejności. Buduj z tych zasobów, a nie zatykaj dziur.

PAP Life: Nawet jeśli twoje dzieciństwo nie było fajne. Teraz jest taki trend, żeby wszystkimi swoimi niepowodzeniami obarczać rodziców.

K.C.: Robert De Niro powiedział kiedyś trafnie, że wszystko można wytłumaczyć trudnym dzieciństwem. Ale kluczowe jest pytanie: co z tym zrobimy jako dorośli? Moje dzieciństwo nie było idealne, miałem swoje trudności, ale nauczyłem się, że nie można traktować przeszłości jako wymówki.
Dzieciństwo jest fundamentem, który nas kształtuje, ale to od nas zależy, co z tym fundamentem zrobimy. Ważne jest, aby uczciwie spojrzeć na swoje doświadczenia – zarówno te dobre, jak i trudne – a następnie wziąć odpowiedzialność za swoje dorosłe życie. Wierzę, że tylko taka postawa pozwala na prawdziwy rozwój i osiągnięcie satysfakcji z życia.

PAP Life: Pan się uczy się na błędach?

K.C.: Staram się wyciągać wnioski z własnych błędów i z każdą kolejną sytuacją popełniać je coraz rzadziej. Wszyscy funkcjonujemy w określonych schematach, których trudno się całkowicie pozbyć, ale kluczem jest świadomość tych schematów i praca nad nimi. Uważam, że refleksja nad własnym postępowaniem oraz uczciwe spojrzenie na siebie samego są niezbędne, aby się rozwijać.

PAP Life: W życiu dostajemy drugie szanse?

K.C.: Zdecydowanie tak. Wierzę, że każdy z nas ma możliwość otrzymania nie tylko drugiej, ale i kolejnych szans. Czasami to kwestia tego, czy jesteśmy gotowi je dostrzec i z nich skorzystać. Ludzie często chcą dawać sobie nawzajem szanse, ale nie zawsze mają cierpliwość, aby czekać, aż druga osoba dojrzeje do zmiany.

PAP Life: Pan skorzystał z szansy też w prywatnym życiu. Kilka miesięcy temu ożenił się pan. Chociaż niektórzy uważają, że papiery nie gwarantują miłości.

K.C.: Dla mnie i Karoli formalizacja związku była naturalnym krokiem. Uważam, że jeśli decydujemy się na życie razem, warto to jasno nazwać i określić zarówno wobec siebie, jak i naszych dzieci czy rodzin. Nie chodzi o sam „papier”, ale o deklarację wspólnego budowania życia opartego na wzajemnym szacunku, miłości i odpowiedzialności.

PAP Life: Chce pan jeszcze udowodnić coś sobie albo innym?

K.C.: Nie czuję już takiej potrzeby. Obecnie moim priorytetem jest bycie dobrym mężem, ojcem i po prostu porządnym człowiekiem. Staram się, aby moje działania były spójne z moimi wartościami, a moje decyzje oparte na uczciwości i odpowiedzialności. Chcę, aby moje życie prywatne i zawodowe było harmonijne i oparte na szczerych relacjach z bliskimi oraz współpracownikami. A między tym wszystkim dalej będę rozwijał swoje projekty, bo są po prostu ciekawe i dobre. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz
ikl/moc/ag/ grg/

Zobacz także

  • Zdjęcie z planu „Felicità”. Fot. Przemek Pączkowski/Golden Media Polska
    Zdjęcie z planu „Felicità”. Fot. Przemek Pączkowski/Golden Media Polska

    TVP produkuje serial z polsko-włoską obsadą. Wśród aktorów m.in. Dawid Ogrodnik

  • Kadr z serialu "Czarna Śmierć" - Agnieszka Podsiadlik. Fot. TVP/Maciej Skwara
    Kadr z serialu "Czarna Śmierć" - Agnieszka Podsiadlik. Fot. TVP/Maciej Skwara
    Specjalnie dla PAP

    Agnieszka Podsiadlik o nowym serialu „Czarna śmierć” [WYWIAD]

  • Justyna Wasilewska. Fot. PAP/Radek Pietruszka
    Justyna Wasilewska. Fot. PAP/Radek Pietruszka
    Specjalnie dla PAP

    Justyna Wasilewska o „Heweliuszu”: to poruszająca opowieść o tym, jak nie zatonąć po tragedii

  • Agata Kulesza, Ireneusz Czop. Fot. Disney + (mat. prasowe)
    Agata Kulesza, Ireneusz Czop. Fot. Disney + (mat. prasowe)
    Specjalnie dla PAP

    Gwiazdy serialu „Breslau” - Agata Kulesza i Ireneusz Czop. O czym myślą, gdy mają do zagrania trudną scenę?

Serwisy ogólnodostępne PAP