Trump kontra uczelnie. Media: w istotny sposób niszczy naukę
Ataki administracji Donalda Trumpa na prestiżowe amerykańskie uniwersytety szkodzą nauce i gospodarce USA, ograniczają też "soft power" tego państwa - pisze na łamach "Guardiana" prof. Uniwersytetu Princeton Jan-Werner Mueller. Jest to dla USA nade wszystko "akt samozniszczenia" - ocenia "Economist".
Mueller, historyk idei, politolog i wykładowca Princeton, a także komentator "Guardiana", przypomina w poniedziałkowym artykule, że sąd federalny w USA "w rekordowym tempie" zablokował tymczasowo decyzję administracji Trumpa o odebraniu Uniwersytetowi Harvarda prawa do przyjmowania zagranicznych studentów.
Działania Trumpa wobec uniwersytetów. "To część jego kampanii"
Była to kolejna odsłona ofensywy administracji USA, rozpoczętej w kwietniu i wymierzonej w prestiżowe amerykańskie uczelnie. Niestety, ataki Trumpa na uniwersytety się nie zakończą; to część jego kampanii retorsji nie tylko wobec instytucji szkolnictwa wyższego, ale też wszelkich środowisk, które mu się naraziły - ostrzega Mueller.
Uprzedzając życzenia prezydenta, resort edukacji ogłosił, że Harvard, najstarszy uniwersytet USA, "nie zgłasza funduszy otrzymywanych z zagranicy", "ma konszachty z Partią Komunistyczną Chin" i jest "proterrorystyczny" - wylicza naukowiec.
Administracja Trumpa skasowała granty naukowe warte miliardy dolarów; na uniwersytetach Harvarda i Columbii nagle wstrzymano prace nad ważnymi projektami. Zaproponowany przez prezydenta budżet przewiduje ograniczenie o 50 proc. nakładów na główne placówki badawcze. Doradca Trumpa ds. nauki Michael Kratsios ogłosił 19 maja, że amerykańską nauką "trzeba wstrząsnąć", ponieważ stała się "nieefektywna i sklerotyczna", a naukowcy koncentrują się na takich sprawach jak "różnorodność, równość i inkluzywność" - relacjonuje "Economist".
"Administracja (Trumpa) w istotny sposób niszczy naukę. Konsekwencje będą złe dla całego świata, ale najwyższą cenę zapłacą USA" - ocenia brytyjski tygodnik.
"Próby ograniczenia amerykańskich swobód"
Niechęć Białego Domu do środowisk naukowych osiągnęła "nieracjonalne ekstremum", a na szczególnie intensywne ataki narażone są badania związane ze zdrowiem publicznym i klimatem, które administracja postrzega jako "próby ograniczenia amerykańskich swobód".
W rezultacie najbardziej ograniczone zostaną nakłady na badania nad szczepionkami i zmianami klimatu. Z dnia na dzień wstrzymano też część projektów badawczych w różnych obszarach, "od poszukiwania leku na chorobę Alzheimera po fizykę kwantową" - wyjaśnia "Economist".
W USA mieszka połowa laureatów Nagrody Nobla za osiągnięcia w naukach ścisłych; cztery na dziesięć najlepszych światowych uczelni pod względem badań w zakresie tych nauk to amerykańskie uniwersytety. Gdy nastąpi zastój w badaniach naukowych w USA, odczuje to cały świat - podkreśla tygodnik.
30 kwietnia, podczas posiedzenia jego gabinetu, Trump oznajmił, że studenci, wykładowcy i postawa ludzi związanych z uniwersytetami "nie są amerykańskie". W kampanię prezydenta włączyła się szefowa resortu bezpieczeństwa narodowego Kristi Noem, która obiecała wykorzenić "zło antyamerykanizmu" z uczelni i "szerzej pojętego" społeczeństwa - przypomina Mueller.
Trump zabiera głos ws. Harvardu. "Zagrożenie dla demokracji"
Trump pisze na swojej platformie społecznościowej Truth Social, że Harvard jest "zagrożeniem dla demokracji" i naraża niewinnych młodych Amerykanów na kontakty z "szalonymi wariatami" - relacjonuje komentator "Guardiana". "Trump w bezprecedensowym amoku narodowego samozniszczenia zajmuje się blokowaniem badań nad leczeniem nowotworów, niszcząc przy okazji "soft power" Ameryki" - dodaje Mueller.
Paul Krugman, laureat ekonomicznego Nobla, zwraca uwagę na swoim blogu, że niszczenie uniwersytetów i ograniczanie środków na badania mają również implikacje ekonomiczne. Powodują, że zagrożone są miejsca pracy i cały ekosystem biznesowo-badawczy, jaki powstał wokół prestiżowych uczelni, który obejmuje m.in. inkubatory firm technologicznych czy placówki medyczne.
"Bez intelektualnego fermentu nie będzie innowacji" - podkreśla Krugman.
"Economist" przypomina, że skala i jakość amerykańskich dokonań naukowych jest niezbywalnym komponentem potęgi tego państwa, a także jednym z jego źródeł. Teraz gdy zaczyna się exodus wybitnych naukowców, Amerykanie robią "wykonujący krok wstecz, w republice zbudowanej na wolności myślenia, czyli na wartościach Oświecenia" - ostrzega tygodnik. (PAP)
fit/ akl/ pap/
arch.