Nawrocki o wstrzymaniu przez USA pomocy dla Ukrainy: to rodzaj twardej negocjacji
Popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki ocenił, że decyzja wstrzymania przez USA pomocy wojskowej dla Ukrainy nie stawia prezydenta Donalda Trumpa tam, gdzie jest Putin. Natomiast jest to rodzaj twardej negocjacji - stwierdził.
Nawrocki, który wziął udział w X Europejskim Kongresie Samorządów w Mikołajkach, był pytany, czy decyzja Białego Domu o wstrzymaniu pomocy wojskowej Ukrainie stawia Trumpa tam, gdzie jest Putin. "Przede wszystkim to informacja fatalna dla samej Ukrainy i dla naszego regionu, dla całej Europy środkowej" - odpowiedział.
Jak mówił, wsparcie militarne USA dla Ukrainy jest gwarantem tego, że może ona zachować swoją niepodległość i suwerenność. "Ale ja patrzę na tę sytuację od dłuższego czasu w taki sam sposób, tzn. uznaję, że brak wdzięczności prezydenta Zełenskiego, brak odniesienia się do polityki geopolitycznej w sposób właściwy, brak wdzięczności do tych wielkich sojuszników, jakim są Stany Zjednoczone, ale także do tych bliższych swoich sąsiadów, mówię tu o naszym państwie, doprowadził do tej sytuacji, w której się znaleźliśmy" - ocenił.
Podkreślił, że sytuacja jest zła, ale to też moment, żeby prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski "przemyślał swoje postępowanie" i wobec swoich sąsiadów, tj. Polski, i mocarstwa, jakim są USA.
"Nie uważam (...), że prezydent Trump stoi tam, gdzie stoi Władimir Putin, natomiast jest to rodzaj twardej negocjacji. Prezydent Trump ma swoją poetykę w dyplomacji i kolejną odsłoną tej poetyki jest dzisiejsze wydarzenie i dzisiejsza decyzja, więc ja oczekuję przede wszystkim refleksji od prezydenta Zełenskiego" - powiedział.
Zaznaczył, że prezydent Ukrainy mówił niedawno, że w pierwszych dniach wojny Ukraina pozostała sama, co - jak zauważył Nawrocki - jest nieprawdą. Przypomniał, że Polacy otworzyli swoje serca i domy, a Polska wysyłała sprzęt wojskowy na Ukrainę. W jego ocenie, "ten rodzaj niewdzięczności prezydenta Zełenskiego przynosi, niestety takie złe dni i informacje jak ten dzisiejszy".
"Wierzę, że prezydent Donald Trump zadba o bezpieczeństwo Europy środkowej i także o bezpieczeństwo państwa polskiego" - oświadczył Nawrocki.
Kandydat na prezydenta został też zapytany, czy prezydent mocarstwa powinien podejmować strategiczne decyzje w oparciu o emocje. Nawrocki zaproponował, żeby odwrócić to pytanie. "Czy prezydent niemocarstwa może nie brać pod uwagę losu ludzi, którzy giną na Ukrainie, losu swoich żołnierzy i zachowywać się w tak małostkowy sposób, żeby nie podziękować tym, którzy mu pomagają i nie zabiegać o wsparcie tych, od których zależy jego bezpieczeństwo?" - stwierdził.
"Czy prezydent niemocarstwa, czyli pan prezydent Zełenski, może pozwolić sobie na to, żeby ulegać presji jednak antyamerykańskiej rebelii w Unii Europejskiej, w której bierze także udział premier naszego państwa, czyli pan Donald Tusk. No ja uznaję, że nie. Ja uznaję, że najważniejszym sojuszem państwa polskiego jest sojusz północnoatlantycki" - oświadczył.
Wyraził nadzieje, że prezydentom Trumpowi i Zełenskiemu uda się dojść do porozumienia i "zachowamy w Europie Środkowej pokój, a Ukraina obroni swoją integralność i niepodległość na dobrych warunkach".
Na pytanie czy określenie "antyamerykańska rebelia", w której miałby uczestniczyć polski rząd, nie jest zdecydowanie przesadne, Nawrocki odparł, że to jest rzeczywistość. "Znając biografię premiera Donalda Tuska, wgłębiając się w jego decyzje, deklaracje, no to wiemy, że jest mu zdecydowanie bliżej do salonów francuskich i niemieckich. (...) Wiemy, że jest politykiem antyamerykańskim nie tylko w geście i w słowie" - mówił Nawrocki.
Zarzucił premierowi, że w tym znaczeniu jest politykiem nieodpowiedzialnym. Mówił, że jeśli w czasie kampanii wyborczej w USA pomawia się potencjalnego prezydenta Stanów Zjednoczonych o współpracę z Federacją Rosyjską, to jest to "oburzający brak powagi i brak przywiązania do rzeczywistości". Zaznaczył, że próba budowania sił zbrojnych Unii Europejskiej, tworzenia NATO bis i alternatywy dla sojuszu północnoatlantyckiego, to konkretne rzeczy, których jesteśmy świadkami. "Więc daje mi to, wydaje się, mandat do tego, aby tak mówić" - ocenił.
Jedna z uczestniczek zapytała Nawrockiego, czy gdyby zdarzyło się, że zostanie prezydentem, będzie ułaskiwał "tych niepartyjnych kolegów, którzy teraz są oskarżani, a zapewne będą skazywani?" Nawrocki oświadczył, że przez 42 lata nie miał żadnej legitymacji partyjnej.
"Natomiast odpowiadanie na pytanie, kogo ułaskawię jak będę prezydentem RP, uznaję za niewłaściwe. Nie wiemy, o kim mówimy, nie wiemy czy ten ktoś jest w ogóle skazany. Żyjemy w państwie polskim, które niestety w 2025 roku nie daje obywatelom poczucia sprawiedliwego procesu, a ja nie znam dokumentów ani tej sprawy, ani tego procesu, ani skazanego" - oświadczył.(PAP)
mbo/ itm/ ep/