Ambasador USA przy OBWE: dalsza eskalacja wokół Ukrainy byłaby dla Rosji kosztowna

2022-01-07 10:26 aktualizacja: 2022-01-07, 13:10
Doradca ds. polityki międzynarodowej prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena, ambasador USA przy OBWE Michael Carpenter Fot. PAP/Albert Zawada
Doradca ds. polityki międzynarodowej prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena, ambasador USA przy OBWE Michael Carpenter Fot. PAP/Albert Zawada
Sytuacja wokół Ukrainy to decydujący moment, dalsza eskalacja może mieć dalekosiężne skutki dla relacji Rosji z Zachodem – powiedział ambasador USA przy OBWE Michael Carpenter. Dodał, że Rosja może wybrać drogę dialogu. Podkreślił znaczenie OBWE dla orientacji w wydarzeniach wokół Ukrainy.

"Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie to oczy i uszy społeczności międzynarodowej. Zadaniem Specjalnej Misji Obserwacyjnej jest, by na miejscu obserwować naruszenia rozejmu i by zapewnić dostęp do całego terytorium okupowanego przez Rosję w Donbasie" – powiedział Carpenter w rozmowie z PAP.

"Bez tej misji byłoby znacznie trudniej o wgląd w to, co się tam dzieje. Misja OBWE pozwala nam zarówno potwierdzić, że Ukraina zachowuje postawę obronną, jak i niestety także to, że kontrolowani przez Rosję separatyści utrudniają ruchy i działania Ukrainy" – dodał.

Według amerykańskiego dyplomaty "sytuacja, z którą mamy do czynienia wokół Ukrainy, jest bezprecedensowa". "Na granicy rosyjsko-ukraińskiej jest blisko 100 tys. rosyjskich żołnierzy gotowych do walki; obserwujemy też nasilenie wojowniczej, coraz bardziej agresywnej retoryki Kremla wobec Ukrainy. To decydujący moment, w którym społeczność międzynarodowa, w tym OBWE, musi poszukiwać sposobów na deeskalację napięcia" – powiedział.

"Z jednej strony musimy bardzo jasno mówić o kosztach i konsekwencjach ewentualnej eskalacji, zarazem jesteśmy bardzo otwarci na dialog i dyplomatyczne rozmowy z Rosją – jeżeli wybierze tę drogę" – zapewnił.

Zagrożenie sankcjami 

"NATO, G7, Rada Europejska i wiele innych organizacji jasno zapowiedziało, że jeśli Rosja będzie eskalować napięcie na Ukrainie, będzie miała do czynienia z bezprecedensowymi konsekwencjami: ekonomicznymi – mam na myśli głównie sankcje, politycznymi, dyplomatycznymi, a także militarnymi" – powiedział Carpenter.

Zaznaczył, że eskalacja skłoniłaby NATO do przeorganizowania obecności wojskowej na wschodniej flance, co "miałoby dalekosiężne skutki dla relacji Rosji z Zachodem".

Zwrócił uwagę na gotowość organizacji międzynarodowych do dialogu z Rosją. "Odbyliśmy dwustronne rozmowy z Rosją na tematy strategiczne, wkrótce odbędzie posiedzenie Rady NATO-Rosja, by omówić kryzys europejskiego bezpieczeństwa. Odbędą się także spotkania w ramach OBWE. To ważne, by można było zaproponować Rosji, aby włączyła się w dialog o takich sprawach jak komunikacja kryzysowa, minimalizowanie ryzyka, budowanie zaufania, przejrzystość w kwestiach wojskowych" – powiedział

"Chcemy podkreślić, że możliwe są dwie drogi: jedną jest odstraszanie, drugą - dialog. To właśnie oferujemy naszym rosyjskim partnerom, wybór należy do nich” – zadeklarował.

Według Carpentera główna różnica miedzy rokiem 2014, a obecną sytuacją polega na tym, że wtedy "+zielone ludziki+ najechały na Krym bardzo szybko, społeczność międzynarodowa była nieprzygotowana". "Tym razem od kilku miesięcy mieliśmy oznaki i sygnały ostrzegające o koncentracji rosyjskich sił. Mogliśmy więc szukać sposobów deeskalacji na drodze dialogu i dyplomacji" – powiedział.

"Alternatywa dla deeskalacji jest, szczerze mówiąc, strategicznie katastrofalna dla Rosji, ale zła dla nas wszystkich, dla każdego europejskiego państwa należącego do OBWE. Jest więc w interesie nas wszystkich, byśmy skupili się na tym kryzysie i znaleźli sposób na deeskalację" – ocenił.

Zdaniem ambasadora "ryzyko inwazji jest wysokie". "Nie wiem, jakie są intencje Rosji, ale jeśli chodzi o zdolności wojskowe, zgromadziła ona na granicy z Ukrainą ogromne siły. Widzieliśmy już w przeszłości, co się działo przy podobnej koncentracji wojsk przez Rosję – w Gruzji w 2008 i na Ukrainie w 2014, musimy więc przygotowywać się na każdą ewentualność. To nie znaczy, że wiem, co Rosja zrobi. Nie znamy jej zamiarów, ale musimy to traktować bardzo poważnie" – zastrzegł.

Pytany o przewidywane kroki Sojuszu Północnoatlantyckiego powiedział: "Nie mogę się wypowiadać w sprawie ewentualnych działań NATO, ale mogę powiedzieć, że jeżeli nastąpi znacząca eskalacja na południu Ukrainy, Sojusz niemal na pewno będzie musiał ponownie ocenić swoją obecność wojskową na wschodniej flance".

Przypomniał, że przywódcy państw NATO i sekretarz generalny Jens Stoltenberg "wypowiedzieli się w tej sprawie bardzo jasno". "Rada Północnoatlantycka wydała oświadczenie, że eskalacja sytuacji na Ukrainie dramatycznie zmieniłaby także sytuację członków Sojuszu. Wymagałoby to przewartościowania wielu spraw" – dodał.

Odniósł się także do wydarzeń na Białorusi i na polsko-białoruskiej granicy

"Poziom represji na Białorusi jest niespotykany jak na kraj europejski. Takiej skali tortur i upokarzania społeczeństwa obywatelskiego od dawna nie notowaliśmy w Europie. W interesie Polski i Stanów Zjednoczonych jest działanie na rzecz niepodległej, bezpiecznej Białorusi, która może decydować o swojej przyszłości" - powiedział.

Za istotne uznał, by "OBWE i społeczność międzynarodowa obserwowała bieg wydarzeń, a także – co zrobiła, uruchamiając mechanizm moskiewski – wzywała reżim Łukaszenki do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, przeprowadzenia uczciwych, wolnych wyborów, rozpoczęcia dialogu z opozycją". "To ważne dla bezpieczeństwa europejskiego, ważne także dlatego, że Białoruś – podpisując akt końcowy konferencji helsińskiej - zadeklarowała, że będzie respektować prawa człowieka i swoje zobowiązania wobec demokracji" - podkreślił.

"Łukaszenka wykorzystuje bezbronnych migrantów jako narzędzie destabilizowania sąsiednich krajów. Polska ma do czynienia z bardzo trudną sytuacja na swojej wschodniej granicy. Musi chronić swoją suwerenność" – powiedział.

"Uważamy za bardzo ważne, by każdy miał prawo ubiegać się o azyl, to prawo trzeba chronić. Zarazem równie ważna dla suwerennego państwa jest ochrona granic. Wspieramy wysiłki Polski na rzecz ochrony granic, przy jednoczesnym respektowaniu praw człowieka" – zadeklarował.

Zwrócił uwagę, że polskie przewodnictwo w OBWE "przypada na kluczowy moment". "To będzie rok pełen napięcia, jeśli chodzi o kryzys na Ukrainie i wokół niej, na tym skupi się polska prezydencja" – ocenił.

"Będzie na nas spoczywał obowiązek wykorzystania wszelkich dyplomatycznych narzędzi, jakimi dysponujemy, by zaoferować stronie rosyjskiej możliwość rzeczywistego, rzeczowego dialogu na temat europejskiego bezpieczeństwa – jeśli zechce z tego skorzystać. W tym samym czasie będziemy musieli pracować na rzecz deeskalacji napięcia. To główny obszar zainteresowania Stanów Zjednoczonych i naszych polskich sojuszników. Mamy też wiele wspólnych interesów w innych obszarach" – powiedział.

Zwrócił uwagę, że OBWE monitoruje sytuację w wielu regionach. "Organizacja utrzymuje 14 misji obserwacyjnych – na Bałkanach Zachodnich, Ukrainie, w Mołdawii, w środkowej Azji. W tych regionach też mamy do czynienia z wyzwaniami. stoimy wobec wyzwań w Bośni, gdzie narasta retoryka separatystyczna, teraz mamy do czynienia z napięciami w środkowej Azji, jak ostatnie wydarzenia w Kazachstanie. OBWE odgrywa istotną rolę we wszystkich tych regionach i bardzo ważne, by USA i Polska nadal ściśle koordynowały swoje działania" – powiedział.

Nawiązał do zawetowania przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy medialnej, zwanej lex TVN. "Stany Zjednoczone już od dłuższego czasu podkreślają, że pluralizm medialny i gwarancje dla inwestycji są istotne dla naszych relacji w tym regionie świata" – powiedział. "Cieszymy się z tego, jak sprawa się zakończyła. Uważamy, że to korzystne dla stosunków dwustronnych. Łączy nas wiele wspólnych interesów, musimy posuwać się naprzód, by je realizować, nie dopuszczać, by coś nam to zakłócało. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że możemy iść naprzód" – dodał.(PAP)

Autor: Jakub Borowski

TEMATY: