O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

"Nie wiem jak to wszystko można przeżyć, co spotkało te dzieci". Relacja PAP z polsko-ukraińskiej szkoły w Przemyślu [WIDEO]

Kiedy w Ukrainie wybuchła wojna, to przed naszą szkołą ustawiła się kolejka rodziców, którzy chcieli zapisać swoje dzieci. Powstała nawet lista społeczna. Przez kilka tygodni niemal podwoiliśmy liczbę uczniów w naszej placówce - powiedział PAP Piotr Pipka, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkewicza w Przemyślu.

Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkewicza w Przemyślu. Fot. PAP/	Darek Delmanowicz
Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkewicza w Przemyślu. Fot. PAP/ Darek Delmanowicz

325 uczniów z Ukrainy

Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkewicza w Przemyślu to jedna z pięciu szkół ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce i jedyna w województwie podkarpackim. W ramach zespołu działa oddział przedszkolny, szkoła podstawowa i liceum ogólnokształcące. "Do wybuchu wojny w szkole uczyło się 180 uczniów, dziś mamy ich 325. Jesteśmy jedyną szkołą w Przemyślu, która w tak krótkim czasie odnotowała taki wzrost i niemal podwoiła liczbę uczniów. Początkowo zapisywaliśmy uczniów do funkcjonujących już klas, ale od dwóch tygodni w naszej szkole działają trzy oddziały przygotowawcze i tam kierowane są dzieci, które zaczynają u nas naukę" - wyjaśnił.

Indywidualny program edukacyjny

Stworzone oddziały przygotowawcze pracują według indywidualnego programu edukacji przygotowanego przez nauczycieli.

"Ich celem jest nauczenie dzieci i młodzieży języka polskiego oraz przyzwyczajenie ich do polskiego systemu nauczania. W tych oddziałach dzieci mają dziewięć godzin nauki języka polskiego w ciągu tygodnia" - powiedział dyrektor i podkreślił, że "nauczyciele bardzo delikatnie podchodzą do wystawiania ocen dzieciom". "Nie chcemy dzieci stresować i nie wpisujemy negatywnych ocen. Wiemy, jaki stres i traumę przeżyły. Staramy się, aby w szkole skupiły się tylko na przyjemnych rzeczach" - ocenił. "Mamy uczniów z Mariupola, Kijowa, których domy zostały zbombardowane i nie mają do czego wracać. Wiemy, że każde z tych dzieci przyjechało z zupełnie innym bagażem doświadczeń i naszą rolą jest zapewnić im bezpieczeństwo i spokój" - podkreślił.

Według Pipki, mimo że cała kadra pedagogiczna od lat związana jest z Ukrainą i osobami, które przyjeżdżają do Polski, to "obecna sytuacja jest wyjątkowa i najtrudniejsza, z jaką przyszło się zmierzyć".

Doświadczenie z uczniami z z innych regionów świata

"Już wcześniej mieliśmy doświadczenie z pracą z uczniami, którzy przybywają do nas z innych regionów świata, ale zdecydowanie większy napływ ludności ukraińskiej zauważyliśmy od 2014 roku, czyli od momentu wojny w Donbasie i aneksji Krymu. Teraz można powiedzieć, że jest punkt kulminacyjny" - stwierdził.

"Na początku, kiedy wybuchła wojna, to przed szkołą ustawiła się kolejka rodziców, którzy chcieli zapisać do szkoły swoje dzieci. Powstała nawet lista społeczna. Najwięcej chętnych było w przedziale 4 – 6 klasa, najmniej 7 – 8 klasa. Jeśli my już nie mamy miejsca, to odsyłamy do sąsiednich szkół, w pełni tutaj ze sobą współpracujemy" - powiedział i dodał, że "teraz sytuacja się nieco uspokoiła, a nawet można zauważyć, że część osób wraca do Ukrainy, nie jest to jeszcze powszechne zjawisko, ale takie osoby już są".

Po wybuchu wojny w szkole nie zatrudniono nowych nauczycieli, cały czas pracuje ten sam zespół.

"Dla nauczycieli obecny czas to bardzo duże wyzwanie, bo nie pracujemy normalnie i nie przyjmujemy ucznia pierwszego września mając cały rok na naukę. Teraz są trzy miesiące nauki i różne dzieci z różną wiedzą. Zdaję sobie sprawę, że ci uczniowie nie mogą być tak samo traktowani, jak inni. Jednak nadal nie mamy jasnej wykładni prawnej, jak mamy tych uczniów oceniać i jaki dokument otrzymają na koniec roku szkolnego" - podkreślił.

Pipka wyjaśnił, że w poprzednich latach, kiedy rodzice przyjeżdżali z Ukrainy do Polski i zapisywali dziecko do szkoły, to przekazywali tak zwaną sprawę osobową, czyli dokumenty ucznia z informacjami, jakich przedmiotów dziecko się uczyło, ile godzin był dany przedmiot, jakie były oceny. Obecnie większość dzieci nie ma takich dokumentów, a dyrektorzy szkół muszą polegać na pisemnych oświadczeniach rodziców.

"Niektóre dzieci szybko się zaadaptowały, inne potrzebują więcej czasu"

"Niektóre dzieci szybko się zaadaptowały, inne potrzebują więcej czasu, wszystko musi być ustalane indywidualnie. Staramy się, aby dzieci brały udział też w poza klasowym życiu szkoły i zapraszamy je na zawody sportowe, konkursy, aby integrowali się z rówieśnikami i nie myśleli o wojnie" - powiedział.

"Wczoraj otrzymałem informację, że jedna z naszych absolwentek przez miesiąc czasu nie miała kontaktu ze swoimi rodzicami, którzy zostali w Borodziance w obwodzie kijowskim, w sąsiedztwie Buczy i Irpienia. Dzięki wolontariuszowi dziewczyna otrzymała informację, że wszyscy żyją i nikomu nic się nie stało. Z takimi sytuacjami niektórzy muszą się mierzyć. Ja nie wiem jak to wszystko można przeżyć, co spotkało te dzieci" - podsumował. (PAP)

Autorka: Agnieszka Gorczyca

gn/

Zobacz także

  • fot. X/Policja_KSP
    fot. X/Policja_KSP

    Warszawa. W centrum miasta zatrzymano Ukraińców ze sprzętem hakerskim

  • Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska na trasie Dęblin-Warszawa przy stacji kolejowej Mika. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
    Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska na trasie Dęblin-Warszawa przy stacji kolejowej Mika. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

    Akty dywersji na kolei. Są zarzuty dla podejrzanych

  • Ukraińska flaga. Fot. PAP/EPA/FILIP SINGER
    Ukraińska flaga. Fot. PAP/EPA/FILIP SINGER

    Coraz więcej młodych Ukraińców opuszcza kraj. Straż Graniczna podała liczby

  • Flaga Ukrainy. Fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK
    Flaga Ukrainy. Fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK

    Młodzi Ukraińcy masowo napływają do Niemiec. Premier Bawarii chce ograniczeń. Wezwał UE

Serwisy ogólnodostępne PAP