Minister zdrowia Ukrainy: płacimy wysoką cenę za powstrzymywanie "rosyjskiej zmory" w Europie

2022-06-24 06:31 aktualizacja: 2022-06-24, 15:39
Ukraiński minister zdrowia Wiktor Laszko. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Ukraiński minister zdrowia Wiktor Laszko. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Ukraina płaci wysoką cenę za powstrzymywanie rozprzestrzeniania się "rosyjskiej zmory" w Europie - powiedział w wywiadzie dla PAP ukraiński minister zdrowia Wiktor Laszko. Wyzwania ciągle się zmieniają i aktualizują, a zaopatrzenie, personel i logistyka to tylko część z nich - wskazał.

Podał, że Rosja siłą deportuje na swoje terytorium Ukraińców z terenów, na których ustanowiła reżim okupacyjny, także rannych ukraińskich żołnierzy i nie ujawnia ani miejsca ich pobytu, ani poziomu opieki medycznej.

Przyznał, że wojna niesie ryzyko epidemii chorób zakaźnych, dlatego monitorowanie potencjalnego rozprzestrzeniania się patogenów znacznie zintensyfikowano.

Laszko wyraził wdzięczność dla partnerów, którzy odpowiadają na prośby m.in. ukraińskiego ministerstwa zdrowia i dostarczają to, czego potrzeba m.in., jeśli chodzi o sprzęt i leki. Podkreślił jednocześnie, że Ukraina potrzebuje pomocy w odbudowie systemu ochrony zdrowia – nie tylko tego, co zostało zniszczone, ale także inwestycji i innowacji.

PAP: Jak rosyjska inwazja wpłynęła na system opieki zdrowotnej Ukrainy? Z jakimi wyzwaniami mierzyliście się na początku?

W.L.: W pierwszych dniach, a zwłaszcza w pierwszych godzinach 24 lutego, cały kraj był w szoku. Ale system opieki zdrowotnej, który w większości jest państwowo-komunalny, wykazał się pewnym heroizmem - od pierwszych minut wszyscy pracownicy medyczni, m.in. chirurdzy, traumatolodzy, ratownicy medyczni szli do pracy, niezależnie od tego czy planowano ich zmianę, czy nie.

To umożliwiło przyjmowanie pierwszych rannych, którzy licznie przybywali i zapewnienie im opieki medycznej - przeprowadzenie triażu i pomoc. W tym samym czasie pojawiły się pierwsze problemy - przede wszystkim strach człowieka o własne życie. Zamknięto apteki, zamknięto laboratoria prywatne, które wykonywały te lub inne badania laboratoryjne. Infrastruktura - m.in. drogi i mosty - została naruszona. Logistyka stała się bardziej skomplikowana. Wszystko to doprowadziło do tego, że już po 3-4 dniach występowały problemy z dostępem do leków w segmencie aptecznym.

W ciągu pierwszych dwóch tygodni mieliśmy do rozwiązania dwie kluczowe kwestie. Pierwszą było zapewnienie ludziom dostępu leków w aptekach, drugim było dostarczenie do szpitali jak największej ilości leków i materiałów eksploatacyjnych, ponieważ w tym czasie wojska rosyjskie szybko posuwały się naprzód, okupowały miejscowości, do których nie mogliśmy dotrzeć, aby w planowy sposób zapewnić taką czy inną opiekę medyczną. To naprawdę był zupełnie inny rytm, tryb, strategiczne kierunki pracy niż przed 24 lutego.

PAP: Jak to wygląda obecnie? Co udało się rozwiązać i jak, a z czym są jeszcze trudności?

W.L.: Udało nam się w „ręcznym trybie” uruchomić sieć apteczną, zapobiec zamykaniu zakładów farmaceutycznych produkujących niezbędne leki w Ukrainie, zapewnić import surowców do produkcji leków, a następnie skoncentrowaliśmy się na innych kwestiach, ewakuacji z miejscowości, gdzie potencjalnie zbliżała się linia frontu, w szczególności chorych na nowotwory, pacjentów dializowanych, którzy potrzebują szczególnego i stałego nadzoru lub leczenia. Wyzwania ciągle się zmieniają i aktualizują.

Na przykład w obwodzie chersońskim jest obecnie okupacja - nie możemy dostarczać leków i materiałów eksploatacyjnych do szpitali. Dlatego przechodzimy do komunikacji z organizacjami międzynarodowymi – WHO, Czerwonym Krzyżem, Lekarzami Bez Granic, by „przebić się” i stworzyć korytarze humanitarne.

Z drugiej strony, Rosja siłą deportuje na swoje terytorium Ukraińców z terenów, na których ustanowiła reżim okupacyjny. Trafia tam również wielu rannych ukraińskich żołnierzy. Rosjanie nie ujawniają miejsca pobytu rannych Ukraińców, poziomu opieki medycznej. To wszystko są problemy polityczne, które musimy rozwiązać. Każdego dnia wprowadzane są korekty, aby system opieki zdrowotnej działał.

Potrzeba dużo sprzętu, który nigdy wcześniej nie był potrzebny w takich ilościach, w tym preparatów do terapii próżniowej, zewnętrznych urządzeń stabilizujących dla traum.

Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim partnerom, którzy odpowiadają na prośbę Ministerstwa Zdrowia Ukrainy i dostarczają to, czego potrzebujemy. W szczególności nasi koledzy z polskiego Ministerstwa Zdrowia, którzy pomagają Ukrainie od pierwszego dnia wojny.

PAP: Jaką pomoc medyczną otrzymuje Ukraina od partnerów, co przekazała Polska?

W.L.: Trudno tu teraz mówić konkretnie, bo do Ukrainy trafia ogromna ilość pomocy. Mówimy o tonach leków, wyrobów medycznych i sprzętu medycznego. Również duża liczba ukraińskich szpitali ma partnerskie relacje ze szpitalami w Polsce, wymieniają się urządzeniami i sprzętem oraz wyrobami medycznymi. Będziemy to analizować, otrzymaliśmy dużą pomoc.

Kontynuujemy również rozmowy o tym, czego potrzebujemy. Prosimy o pomoc w inwestycjach w odbudowę systemu ochrony zdrowia. I nie mówimy tylko o odbudowie tego, co zostało zniszczone. Mówimy o odbudowie z innowacjami, z wyprzedzeniem. Zapłaciliśmy wysoką cenę i nadal płacimy, powstrzymując rozprzestrzenianie się rosyjskiej zmory w Europie, cała ta cena musi być wykorzystana, jako szansa na przemianę, polepszenie Ukrainy także w dziedzinie ochrony zdrowia.

PAP: Co z leczeniem przewlekle chorych, np. pacjentów onkologicznych czy dializowanych, osób ciężko rannych? Są wysyłani na leczenie za granicę? Jaka to liczba osób, dokąd trafiają?

W.L.:  Współpracujemy z Europejską Komisją ds. Zdrowia; dziś wysłaliśmy 1100 pacjentów z Ukrainy na leczenie za pośrednictwem tej komisji. Są to pacjenci poważnie ranni, są to chorzy na raka. Komisja Europejska już zajmuje się wysyłaniem ich do różnych klinik. Nadal największa masa osób jest przyjmowana przez Polskę. Polska jest w pewnym sensie hubem, w którym odbywa się zarówno sortowanie, jak i tymczasowe leczenie, przed tym, jak osoba taka zostanie przyjęta do kliniki, w której będzie odbywać dalsze leczenie.

PAP: Jak działa system opieki zdrowotnej Ukrainy w strefie aktywnych działań wojennych?

W.L.: W czasie wojny mamy dwa systemy opieki zdrowotnej - służbę medyczną Sił Zbrojnych Ukrainy i służbę cywilną. Na linii frontu działa służba medyczna Sił Zbrojnych Ukrainy - pomaga w ewakuacji z pola walki, udziela niezbędnej pomocy medycznej. Potem następuje transport pacjentów do klinik cywilnych w Ukrainie i w Europie. Dziś cały system działa jako całość, niezależnie od tego, że jesteśmy podzieleni – ktoś jest zmobilizowany i pracuje na froncie jako lekarz wojskowy, a ktoś w instytucji cywilnej.

PAP: A co z sytuacją epidemiczną na Ukrainie?

W.L.: Wojna niesie ryzyko wybuchów epidemii chorób zakaźnych, więc Centra ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób znacznie zintensyfikowały monitorowanie potencjalnego rozprzestrzeniania się patogenów, takich jak cholera czy polio, aby starać się zapobiegać tym chorobom w warunkach wojny. Cierpią szczepienia i te przeciwko Covid-19, jak i rutynowe. To także jedno z wyzwań, jakie przyniosła wojna.

Rozmawiał Dmytro Menok (PAP)

gn/