Prezes PiS: rządy PO-PSL bardzo intensywnie zajmowały się nie wzmacnianiem, ale osłabianiem naszej armii
"Rządy PO-PSL bardzo intensywnie zajmowały się nie wzmacnianiem, ale osłabianiem naszej armii, jej redukcją" - ocenił podczas spotkania z mieszkańcami w Gliwicach prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Podczas spotkania prezes PiS mówił o tym, jak rządzili ci, którzy - jak zaznaczył Kaczyński - "dzisiaj tak bardzo energicznie domagają się swojego powrotu do władzy".
"Rządy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego miały to do siebie, że bardzo intensywnie zajmowały się nie wzmacnianiem, ale osłabianiem naszej armii, jej redukcją" - powiedział Kaczyński. "Zajmowały się w szczególności redukcją tego wszystkiego, co jest na wschodzie, co było na wschodzie i co dziś na wschód wraca, ale tam te cięcia były największe" - podkreślał. "Oni w ogóle cięli wydatki, ale siły zbrojne były tutaj na pierwszym miejscu, albo w każdym razie jednym z pierwszych miejsc" - dodał.
Prezes PiS ocenił także, że rząd PO-PSL uważały, że jest i będzie bezpiecznie. "Że wszelkiego rodzaju zagrożenia, a w szczególności te ze wschodu, nie istnieją, że to są bajki, że to jest rusofobia, że to jest nasza taktyka polityczna - nasza, czyli ówczesnej opozycji, Prawa i Sprawiedliwości" - wskazał.
"Wszelkiego rodzaju ostrzeżenia, nawet tak poważne jak agresja (Rosji) na Gruzję, tutaj nie działały, nie działały ostrzeżenia prezydenta (Lecha Kaczyńskiego), a ostrzegał póki żył, do 2010 roku, do pamiętnego 10 kwietnia" - podkreślał Kaczyński. "Nie zwrócili uwagi na to, że ta katastrofa miała wszelkie cechy, które skłaniały ku temu, żeby sądzić, że to jest zamach, oddali śledztwo. To też był zamach, można powiedzieć na polską suwerenność i zamach na polskie bezpieczeństwo" - mówił.
Prezes PiS mówił ponadto, że bezpieczeństwo to pojęcie szersze, które odnosi się też do kwestii gospodarczych, a w szczególności energetycznej. "Zrezygnowali z rurociągu bałtyckiego - tego, który już dzisiaj sprowadza gaz do Polski z Norwegii przez Danię, a budowa gazoportu bardzo się rozwlekała i została dokończona dopiero przez nas" - podkreślał.
"Intencje były takie, żeby nas uwiązać bardzo daleko idącymi i bardzo drogimi zobowiązaniami na naprawdę długie lata" - mówił Kaczyński.
Prezes PiS: polityka społeczna decyduje o tym, jak żyje się ogromnej większości Polaków
"Polityka społeczna jest niesłychanie ważna - ona w gruncie rzeczy decyduje o tym, jak żyje się ogromnej większości Polaków" - mówił prezes PiS.
Jego zdaniem, "jest taka grupa, która dzięki latom 90., nawet jeszcze 80. po części, później na początku lat 2000 uzyskała własność na bardzo różnych zasadach". "I ona można powiedzieć miała się dobrze, była chroniona. Ale cała reszta znalazła się w sytuacji, w której tej ochrony, tej aktywności państwa w gruncie rzeczy nie było. Ciągle się powoływano na to, że nie ma pieniędzy" - wskazał Kaczyński.
Jak mówił szef PiS, "sfera biedy, nędzy w Polsce była bardzo duża". "Dzisiaj skądinąd została zredukowana radykalnie. Nie podejmowano wysiłków zmierzających do tego, żeby popierać polskie rodziny, żeby popierać politykę propopulacyjną. Nie podejmowano tutaj w gruncie rzeczy - poza jakimś niewielkimi zupełnie działaniami - właściwie niczego, co by można było określić jako ważne" - tłumaczył Kaczyński.
Wskazał, że wzrost emerytur związany ze wzrostem cen "niekiedy wynosił dosłownie kilka złotych".
"Za czasów rządów Donalda Tuska doszło do kryzysu, do poważnego kryzysu ekonomicznego. Jego przyczyny były zewnętrzne - to trzeba sobie jasno powiedzieć - wybuch w Stanach Zjednoczonych doszedł także do Polski. No ale w stosunku do kryzysu można prowadzić bardzo różną politykę, a szczególności ta polityka jest istotna, jeżeli chodzi o osłonę tych, którzy mogą ponieść największe straty z powodu kryzysu" - powiedział. Dodał, że wybrano wówczas metodę walki z kryzysem, "którą można sprowadzić do prostego stwierdzenia: 'udajemy, że coś już robimy, a w gruncie rzeczy nie robimy nic'".
Zdaniem prezesa PiS, za czasów rządów PO-PSL "mieliśmy do czynienia z takim daleko idącym lekceważeniem".
"Można powiedzieć, że to była pewnego rodzaju wersja tych słów, które często słyszymy, szczególnie ze strony jednego pana, i które są kierowane głównie do młodzieży już od dziesięcioleci. Ale w tym wypadku to już nie o jakiegoś działacza społecznego chodzi, tylko o polityków. Oni tak naprawdę - ale w innym trochę znaczeniu, niż pan Owsiak - mówili społeczeństwu 'Róbta, co chceta'. Ratuj się kto może. Wasza sprawa. Nas nic nie obchodzi" - powiedział Kaczyński.(PAP)
Autorzy: Grzegorz Bruszewski, Marek Błoński, Aneta Oksiuta
mmi/