Marcin Przydacz: dobrze gdyby decyzja o uznaniu Rosji za państwowego sponsora terroryzmu został podjęta na poziomie PE
Dobrze byłoby, gdyby to na poziomie Parlamentu Europejskiego został podjęta decyzja o uznaniu Rosji za państwowego sponsora terroryzmu - ocenił wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Jego zdaniem będzie miało to duże znaczenie prestiżowe i prawne.
Grupy polityczne Parlamentu Europejskiego osiągnęły w czwartek porozumienie w sprawie tekstu projektu rezolucji dotyczącej uznania Rosji za państwowego sponsora terroryzmu. Głosowanie nad rezolucją ma odbyć się na rozpoczynającej się w poniedziałek sesji plenarnej PE w Strasburgu.
Przydacz zapytany w TVP, czy nie należałoby nazwać Rosji państwem terrorystycznym podkreślił, ze "każdy kolejny dzień pokazuje, z jak zbrodniczym reżimem mamy do czynienia".
"To jest reżim, który dzisiaj próbuje sterroryzować państwo ukraińskie bombardując cele cywilne i infrastrukturę krytyczną w momencie zimy. Putin celowo bombarduje infrastrukturę ciepłowniczą, żeby doprowadzić do katastrofy humanitarnej. Czym to się różni od działań terrorystycznych?" - zauważył wiceszef MSZ.
Jego zdaniem, "finalnie dobrze byłoby, gdyby to na poziomie Parlamentu Europejskiego ta decyzja została (podjęta)". Jak dodał ma to duże znaczenie w kwestiach prestiżowych i prawnych, nazwanie państwa, które mieniło się dotychczas jednym z gwarantów pokoju światowego, stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.
"Kiedy zwłaszcza świat zachodni zacznie to państwo nazywać 'państwem sponsorującym terroryzm' spada ono zupełnie do ligi pariasów światowej sceny międzynarodowej. Ale także w sensie prawnym. Osoby, kore zarządzają tym państwem mogą w przyszłości być poddane osądowi przez międzynarodowe sądy. To ma dalekosiężne skutki" - zaznaczył wiceminister.
Przydacz był też pytany o nominację na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy Andrija Melnyka, byłego ambasadora tego kraju w Niemczech. Dyplomata zasłynął bardzo krytycznymi uwagami pod adresem rządu RFN po rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz wypowiedziami usprawiedliwiającymi masakry polskiej ludności, którymi miał dowodzić lider OUN Stepan Bandera.
Odnosząc się do wypowiedzi Melnyka ws. rzezi wołyńskiej Przydacz podkreślił, że były to słowa krzywdzące dla stosunków polsko-ukraińskich.
"Były nie oparte o prawdę historyczną. Były wynikiem dziwnej i wewnętrznej analizy pana Melnyka. Wielu komentatorów wskazywało, że były to słowa skandaliczne i ja bym się pod taką opinią podpisał. Według moich informacji nie będzie on odpowiadał w najbliższym czasie za stosunki z Polską, ani za politykę bezpieczeństwa. Te działy są zarezerwowane dla innych wiceministrów" - zauważył Przydacz.
Inny wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk w audycji Poranku Rozgłośni Katolickich "Siódma 9" zapewnił, że "wspieramy Ukrainę w każdy możliwy sposób, a to, jak oceniamy te wypowiedzi, to władze ukraińskie wiedzą od dawna".
"Myślę, że to nie jest temat, który wymaga w tej chwili jakichś szczególnych analiz czy komentowania w sposób, który mógłby w jakiś sposób de facto pomóc Rosji" - stwierdził Wawrzyk. Dodał, że wyrażenie przez stronę ukraińską pierwszych zgód na ekshumację ofiar zbrodni na Wołyniu to "bardzo duży krok do przodu, krok o który zabiegaliśmy od wielu lat". Jak ocenił, świadczy to o "diametralnej" zmianie podejścia władz ukraińskich do tego zagadnienia.
Przed kilkoma miesiącami w rozmowie z niemieckim dziennikarzem Melnyk został m.in. zapytany o masakry polskiej ludności, którymi dowodził Stepan Bandera. Ambasador powiedział, że we wskazanym okresie dochodziło zarówno do masakr Polaków, jak i Ukraińców. "To była wojna" – stwierdził polityk.(PAP)
autorzy: Mateusz Mikowski, Mikołaj Małecki
kw/