Ekspert: ograniczanie personelu rosyjskich ambasad ma sens. Są tam osoby przetwarzające dane z nasłuchu elektronicznego

2023-04-19 07:22 aktualizacja: 2023-04-19, 11:41
Anteny na dachu nieruchomości przy ulicy Beethovena 3 w Warszawie. Jest to blok mieszkalny zajmowany przez dyplomatów z Rosji, fot. PAP/ Kalbar
Anteny na dachu nieruchomości przy ulicy Beethovena 3 w Warszawie. Jest to blok mieszkalny zajmowany przez dyplomatów z Rosji, fot. PAP/ Kalbar
Ograniczanie liczebności personelu rosyjskich ambasad w Europie ma sens, ponieważ dla służb specjalnych Kremla najważniejsze są informacje wywiadowcze o charakterze lokalnym; w placówkach pracują natomiast osoby, które zajmują się przetwarzaniem tych danych na miejscu i obsługą urządzeń nasłuchowych – ocenił w rozmowie z PAP redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Mariusz Cielma.

Ekspert odniósł się w ten sposób do wyników międzynarodowego, dziennikarskiego śledztwa, z którego wynika, że na terenie ambasad Rosji w państwach Europy naliczono co najmniej 182 anteny nasłuchowe wykorzystywane do działań wywiadowczych. Rekordzistą pod tym względem jest placówka w Brukseli, wyposażona w 17 tego rodzaju urządzeń.

Cielma wskazał, że Rosjanie mogą próbować rekompensować poniesione straty dzięki stacjom nasłuchowym w obwodzie kaliningradzkim lub na Białorusi, a także działaniom rozpoznawczym prowadzonym na Morzu Bałtyckim. Rezultaty tych operacji są jednak ograniczone w porównaniu z możliwościami rezydentur wywiadu umiejscowionych w ambasadach.

"Posłużę się przykładem chińskich balonów zwiadowczych. Służby w Pekinie zdecydowały się na tak niestandardowe działania dlatego, że zależało im na uzyskiwaniu konkretnych informacji o lokalnym charakterze. Szybkie zastąpienie źródeł do pozyskiwania tych informacji, czyli osób obsługujących urządzenia na miejscu, np. w Warszawie czy Brukseli, a także przetwarzających zgromadzone dane, nie jest takie proste. Najważniejsze są operacje realizowane w punkcie stanowiącym przedmiot zainteresowania lub jak najbliżej tego punktu" – podkreślił Cielma.

"Nie bez powodu sieć telefonii komórkowej funkcjonuje dzięki systemowi wielu masztów znajdujących się w różnych miejscach. Podobnie jest w przypadku służb specjalnych – można próbować uzyskać coś np. z obwodu kaliningradzkiego, lecz nie zastąpi to operacji realizowanych w Warszawie" - dodał rozmówca PAP.

Według eksperta państwa zachodnie doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że rosyjskie ambasady są traktowane przez Kreml jako miejsce prowadzenia działań wywiadowczych przez oficerów działających pod przykryciem dyplomatycznym.

"Nawet najbardziej zaawansowany sprzęt szpiegowski wymaga bieżącej obsługi technicznej, a zgromadzone dane – dalszej pracy analitycznej. W praktyce wywiadowczej często nie ma czasu na przesyłanie tych danych do centrali, dlatego opracowuje się materiały na miejscu, w placówce. Ograniczając liczebność rosyjskiego personelu dyplomatycznego, pozbawiamy zatem Rosję niezbędnych zasobów. To istotnie osłabia możliwości służb Kremla w Europie" – zauważył Cielma.

W jego ocenie większość urządzeń nasłuchowych znajduje się zazwyczaj na budynkach rosyjskich ambasad bądź w ich pobliżu, lecz anteny mogą być też umiejscowione na obiektach, gdzie mieszkają dyplomaci, w tym oficerowie służb. Takie urządzenia mają wówczas charakter pomocniczy.

"Możliwości wywiadu istotnie poszerzają niewielkie mobilne grupy poruszające się po mieście i korzystające z przenośnego sprzętu w pojazdach. W ten sposób można prowadzić skuteczne działania rozpoznawcze. Jest to bardzo trudne do wykrycia i wymaga działań kontrwywiadowczych o charakterze pasywnym, polegających na przechwyceniu sygnału" – wyjaśnił Cielma.

Jak zaznaczył, rosyjscy oficerowie wywiadu mogą dysponować "najlepszymi dostępnymi rozwiązaniami technologicznymi, jakie są na rynku", ponieważ Kreml traktuje działania służb specjalnych priorytetowo. "To nie muszą być tylko ich rodzime technologie, ale też zachodnie" – podkreślił.

Jak wynika z międzynarodowego śledztwa ESPIOMATS, przeprowadzonego przez europejskich dziennikarzy, na terenie ambasad Rosji w państwach Europy naliczono co najmniej 182 anteny nasłuchowe wykorzystywane do działań wywiadowczych. Rekordzistą pod tym względem jest placówka w Brukseli, wyposażona w 17 tego rodzaju urządzeń. Oprócz niej wyróżniają się także ambasady w Madrycie, Pradze, Belgradzie, Lizbonie, Sofii i Nikozji. Na budynkach należących do każdego z tych przedstawicielstw można dostrzec co najmniej 10 anten.

Obiekt ambasady w Warszawie jest wyposażony w zaledwie kilka anten, lecz trudno ocenić, jakie jeszcze urządzenia mogą być wykorzystywane przez rosyjską misję w stolicy Polski. Zupełnie inaczej wygląda za to nieruchomość przy ulicy Beethovena 3, czyli blok mieszkalny zajmowany przez dyplomatów z Rosji. Na dachu tego budynku można dostrzec cały kompleks anten, liczący powyżej 10 takich urządzeń. Znajdują się tam też trzy kontenery lub podobne pomieszczenia z małymi drzwiami – ujawnili dziennikarze śledczy.

Z dachu ambasady w Warszawie Rosjanie mogą prowadzić działania podsłuchowe w promieniu do 30 km. Przy pomocy anten da się nawet uzyskać dostęp do plików znajdujących się w pamięci telefonów komórkowych - ocenił ekspert, określony w publikacji jako "osoba związana ze służbami specjalnymi jednego z państw Europy Środkowej".

W okresie od lutego 2022 roku, czyli początku inwazji Rosji na Ukrainę, z krajów Europy wydalono setki Rosjan legitymujących się paszportami dyplomatycznymi. Większość spośród nich należała do personelu techniczno-administracyjnego, odpowiedzialnego m.in. za konserwację urządzeń radioelektronicznych. Dlatego trudno aktualnie ocenić skuteczność rosyjskich działań wywiadowczych na terenie UE - zauważyły niezależne media.(PAP)

mj/