KG PSP: w escape roomie, w którym doszło do pożaru, było wiele niedociągnięć
W pomieszczeniu, w którym prowadzono działalność, było wiele niedociągnięć; do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji - poinformował komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski, odnosząc się do tragedii w tzw. escape roomie w Koszalinie. Jak dodał, w kraju ruszyły kontrole takich miejsc.
W piątek po godz. 17.00 w tzw. escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć dziewcząt, a jeden mężczyzna jest ciężko poparzony.
Suski powiedział w sobotę dziennikarzom, że prokuratura i policja badają przyczyny tej tragedii.
"Ze wstępnych naszych ustaleń (wynika, że) w obiekcie, w którym prowadzona była ta działalność, było wiele niedociągnięć. Urządzenia ogrzewcze prawdopodobnie były zbyt blisko materiałów palnych. W pomieszczeniu znaleźliśmy również świece, więc prawdopodobieństwo używania ognia otwartego również istnieje. Instalacje elektryczne były prowadzone w sposób prowizoryczny" - powiedział.
Poinformował, że pomieszczenie, w którym doszło do tragedii miało 7,3 m kw. i znajdowały się w nim m.in. dwa fotele i lampa. "Dla samych osób przebywających w tym pomieszczeniu miejsca było mało" - ocenił Suski.
"Strażacy przyjechali na miejsce zdarzenia bardzo szybko; wyjechaliśmy po jednej minucie od telefonu o tym zdarzeniu" - powiedział Suski. "Dojazd zajął nam cztery minuty; jest to odległość 3,5 kilometra. Pierwsze osoby wydobyliśmy od chwili przyjazdu po niecałych 15 minutach" - dodał.
"Niestety nie udało nam się ich uratować. Śmierć nastąpiła prawdopodobnie na skutek działania substancji toksycznych produktów spalania materiałów, które tam się w środku znajdowały" - kontynuował.
Suski: do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji
Komendant główny PSP zaznaczył, że w regulaminie firmy prowadzącej działalność była informacja, że osoby niepełnoletnie mogą przebywać w tym pomieszczeniu i brać udział w zabawie pod opieką osoby dorosłej.
"Osoba, która była odpowiedzialna za prowadzenie tej działalności, tej zabawy - jest to 26-letni mężczyzna - w chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie nie znajdował się w środku w tym pomieszczeniu, więc udzielenie pomocy mogło być wątpliwe, bądź nieskuteczne. Gaśnice, które były w środku w tym pomieszczeniu, nie zostały użyte, ale do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji osób, które tam w środku się znajdują" - ocenił Suski.
Przypomniał, że zgodnie z art. 4 ustawy o ochronie przeciwpożarowej, osoba, która prowadzi taką działalność, ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim osobom, które tam się znajdują. "To bezpieczeństwo nie było zapewnione i dlatego doszło do tej tragedii" - dodał.
Suski powiedział także, że w kraju ruszyły kontrole tego typu miejsc. "Na polecenie pana ministra MSWiA Joachima Brudzińskiego od rana dnia dzisiejszego PSP wraz z policją przeprowadza inspekcje i kontrole tego typu lokali na terenie całego kraju. Przeprowadzimy te sprawdzenia we wszystkich lokalach, które będą w naszym zasięgu" - dodał.
Poinformował również, że tego typu działalność prowadzona jest pod różnymi szyldami; "jako działalność zabawowa, zarobkowa, szkolenia, zajęcia intelektualne, więc bardzo trudno jest trafić za takimi firmami. Wiele z tych firm istnieje również tylko tymczasowo, szczególnie w miejscowościach turystycznych" - powiedział.
Komendant główny PSP zaapelował o rozwagę
"Do wszystkich państwa, którzy mają zamiar skorzystać w najbliższym czasie z tej formy zabawy, a do właścicieli tego typu firm chciałbym zaapelować, żeby w pierwszej kolejności zapewnili bezpieczeństwo osobom, które tam się znajdują. Jeżeli mają jakiekolwiek wątpliwości, proszę zablokować prowadzenie takiej działalności" - dodał na zakończenie.
Rzecznik prasowy zachodniopomorskiej straży pożarnej młodszy kapitan Tomasz Kubiak pytany był później przez dziennikarzy m.in., czy straż pożarna weryfikowała pod względem zabezpieczenia przeciwpożarowego koszaliński lokal, w którym doszło do pożaru.
"Jest to działalność gospodarcza w prywatnym pomieszczeniu. Nie było możliwości, nie było żadnego zgłoszenia, które by pozwalało nam domniemywać zagrożenia i wykonywać jakąkolwiek kontrolę w tym kierunku" - odpowiedział Kubiak.
O rozpoczętych kontrolach tego typu pomieszczeń Kubiak powiedział, że "będą one dotyczyć przede wszystkim zabezpieczenia przeciwpożarowego i możliwości szybkiej ewakuacji z tych pokoi uczestników tych gier i zabaw".
Kubiak był pytany także, czy za pożar odpowiedzialny jest wybuch butli z gazem, która miała tam się znajdować. "Straż pożarna podczas swoich działań nie zaobserwowała i nie było wybuchu butli gazowej na miejscu zdarzenia. Co do dokładnych elementów ogrzewania tego pomieszczenia i znajdujących się tam elementów w tej chwili nie mogę się wypowiadać w związku z tym, że prowadzone jest dochodzenie. W tym momencie na miejscu również jest biegły, który to wszystko ocenia" - odpowiedział Kubiak.
Rzecznik zachodniopomorskiej straży pożarnej powiedział również, że strażacy mieli problem z wejściem do budynku. "Specyfika takich budynków polega na tym, że bardzo często jest to właśnie trudny dostęp do wewnątrz i zewnątrz. Stąd też strażacy używali specjalistycznego sprzętu i siły fizycznej, żeby się tam dostać" - dodał.
Dziennikarzy pytali także, czy w lokalu były zabite okna. "Okna były zasłonięte. Tak, jak wskazuje sama nazwa escape room; kwestia ciemności i niemożliwości wydostania się łatwego - na tym polega ta +zabawa+".
"Pożar był rozwinięty w pomieszczeniu obok pomieszczenia, w którym odnaleziono te ofiary tego zdarzenia" - odpowiedział Kubiak pytany, gdzie miał miejsce pożar. (PAP)
autorzy: Kacper Reszczyński, Olga Zakolska
res/ ozk/ je/