Droga Mleczna niewidoczna dla 1/3 świata

2016-06-10 22:18 aktualizacja: 2018-09-27, 03:38
epaselect epa04358806 A meteor crosses the Milky Way on the Ari Atoll, Maldives, on the night of 17 August 2014. Ari Atoll (also called Alif or Alufu Atoll) is one of natural atolls of the Maldives. EPA/SERGEY DOLZHEKO  Fot. PAP/EPA
epaselect epa04358806 A meteor crosses the Milky Way on the Ari Atoll, Maldives, on the night of 17 August 2014. Ari Atoll (also called Alif or Alufu Atoll) is one of natural atolls of the Maldives. EPA/SERGEY DOLZHEKO Fot. PAP/EPA
Droga Mleczna, rozgwieżdżony jasny pas ciągnący się po niebie, stanowi już tylko mgliste wspomnienie dla jednej trzeciej mieszkańców Ziemi i dla aż 80 proc. Amerykanów. Takie dane wynikają z najnowszego atlasu zanieczyszczenia świetlnego opublikowanego przez naukowców, informuje University of Colorado w Boulder (USA).

Zanieczyszczenie nocnego nieba sztucznym światłem jest z każdym rokiem coraz większe. Wielkie obszary w najbardziej rozwiniętych krajach są w nocy tak rozświetlone sztucznymi światłami, że z trudem można dostrzec nawet jasne gwiazdy na nocnym niebie. A o widoku Drogi Mlecznej, który towarzyszył ludzkości od jej początków, można w takich miejscach tylko pomarzyć.

„Całe pokolenia ludzi w Stanach Zjednoczonych nigdy nie widziały Drogi Mlecznej na własne oczy. Widok ten jest istotnym elementem naszego związku z kosmosem – tracimy to jako ludzkość” mówi Chris Elvidge, naukowiec z jednego z instytutów National Oceanic and Atmospheric Administration w Boulder w Kolorado (USA).

Chris Elvidge wchodzi w skład zespołu, który opracował najnowszą wersję globalnego atlasu zanieczyszczenia świetlnego na Ziemi. Atlas został opublikowany w piątek w czasopiśmie „Science Advances”. Opracowano go na podstawie danych satelitarnych oraz precyzyjnych pomiarów jasności nieba. Naukowcy wykorzystali m.in. satelitę pracującego w ramach NOAA/NASA Suomi National Polar-orbiting Partnership. Wykonane przez niego zdjęcia zostały następnie skalibrowane na podstawie tysięcy pomiarów naziemnych.

Z atlasu wynika, że zanieczyszczenie świetlne jest największe w Singapurze, we Włoszech i w Korei Południowej. Z kolei Kanada i Australia pozostają obszarami o najciemniejszym nocnym niebie. W przypadku Europy jedynie niewielkie obszary pozostają względnie ciemne, np. w Szkocji, Szwecji i Norwegii. Patrząc na rozmiary Stanów Zjednoczonych, wydawałoby się, że sytuacja w tym kraju nie powinna być najgorsza, ale prawie połowa powierzchni USA ma nadmierne zanieczyszczenie nocnego nieba sztucznym światłem.

Zanieczyszczenie świetlne to nie tylko problem z „przyrodniczym dziedzictwem ludzkości” czy obserwacjami astronomicznymi. To także kwestie zdrowotne – zbytnie rozświetlenie nocnego nieba jest np. jedną z przyczyn problemów ze snem u części ludzi, ma też negatywny wpływ na przyrodę (np. na dzikie zwierzęta). Zbędne świecenie w kosmos to również straty finansowe, szczególnie gdy spojrzy się z perspektywy, gminy, powiatu, czy całego kraju – rachunki za energię elektryczną mogłyby być niższe, gdyby stosować efektywniej zaprojektowane systemy oświetlenia.

Na świecie w ostatnich latach powstają kolejne parki ciemnego nieba. Jednak aby zahamować negatywną tendencję utraty z naszego otoczenia prawdziwej nocy, potrzebne są szerokie działania edukacyjne uświadamiające społeczeństwom wagę tego problemu oraz wprowadzenie do systemów prawnych w poszczególnych krajach rozwiązań nakazujących spełnianie odpowiednich norm przy budowie nowego oświetlenia dróg i budynków. Czyli na przykład lampy oświetlające dany obszar (np. ulicę), a nie świecące wszędzie dookoła, w tym w górę w niebo.

W Polsce również są podejmowane działania mające na celu ograniczenie problemu. Zajmuje się tym m.in. inicjatywa o nazwie Ciemne Niebo (www.ciemneniebo.pl). Ciągle jednak brak w naszym kraju odpowiednich rozwiązań prawnych w ustawach o energetyce, budownictwie, ochronie środowiska. (PAP)

cza/ krf