UE: seria kradzieży w biurach europosłów; trwa wewnętrzne dochodzenie
Władze Parlamentu Europejskie zajmą się serią kradzieży w biurach europosłów w Brukseli. Jak informuję służby prasowe, trwa wewnętrzne dochodzenie. Politico informowało wcześniej, że okradzionych zostało co najmniej 50 europosłów, służby PE mówią o "kilku przypadkach".
W trakcie pandemii koronawirusa budynek PE w Brukseli był otwarty dla europosłów, jednak większość z nich w szczytowym okresie zakażeń pracowała w domach w swoich krajach. Brali udział w komisjach przez internet, a w czasie sesji plenarnej większość oddawała głosy mailowo. W budynku pracowała ochrona, służby techniczne i sprzątające, był on też dostępny dla dziennikarzy.
Politico podało, że w ciągu ostatnich miesięcy okradziono biura co najmniej 50 europosłów. Zrabowane zostały komputery, tablety i inne przedmioty.
Portal wskazuje, że fala włamań miała miejsce głównie wtedy, gdy budynek był praktycznie pusty, a złodzieje przeszukiwali biura i włamywali się do szaf posłów do PE, by zabrać cenne rzeczy. Niemiecki europoseł Nico Semsrott, któremu ukradziono dwa laptopy, wyraził rozczarowanie brakiem reakcji ze strony służb bezpieczeństwa Parlamentu Europejskiego.
„To ogromny skandal i nie wiem, dlaczego wszyscy nabierają wody w usta” - powiedział europoseł w rozmowie z Politico.
Zgodnie z niedawno przyjętym sprawozdaniem PE, w służbach ochrony pracuje obecnie 756 osób. Budżet na ochronę i nadzór wyniósł w 2020 roku ponad 23 mln euro.
Służby prasowe PE poinformowały PAP, że informacje o kradzieżach władze europarlamentu otrzymały jak dotąd od "kilku europosłów".
Z kolei zastępczyni rzecznika prasowego PE Delphine Colard przekazała PAP, że liczba zgłoszonych kradzieży "mogła nieznacznie wzrosnąć" na początku kwarantanny związanej z koronawirusem, a złodzieje mogli skorzystać z tego, że europosłowie pozostawili otwarte biura, a w nich sprzęt.
"Służby bezpieczeństwa są w pełni informowane o tej sprawie, a dochodzenia trwa w oparciu o wszystkie dostępne dane" - zapewniła Colard. "Nawiązano kontakty z europosłami, którzy zgłosili incydenty, by zapewnić szybkie wdrożenie dodatkowych środków bezpieczeństwa" - podkreśliła.
Zastępczyni rzecznika dodała, że "administracja PE robi wszystko, co w jej mocy, aby zapewnić bezpieczne środowisko pracy dla służb instytucji i jej członków, jednocześnie umożliwiając Parlamentowi Europejskiemu utrzymanie charakteryzującej go otwartości i transparentności".
Pytana, czy władze PE zamierzają zgłosić sprawę belgijskiej policji, odpowiedziała, że mogą "pomóc europosłom, jeśli zażądają zgłoszenia incydentu".
Choć PE, jak oświadczyła Colard, nie informuje o liczbie zgłaszanych kradzieży, to z nieoficjalnych informacji wynika, ze kradzieże są stałym problemem w PE.
Jeden z pracowników powiedział PAP, że kradzieże zdarzają się zarówno w Strasburgu jak i w Brukseli, ale dotychczas nie na taką skalę, o jakiej informuje Politico. "Służby bezpieczeństwa w PE nie mają dobrej opinii wśród pracowników" - wskazał.
Inny pragnący zachować anonimowość pracownik jednej z grup politycznych podkreśla, ze w biurach od kiedy pamięta nie można zostawiać cennych rzeczy z uwagi na kradzieże.
"Giną nawet kosmetyki i słodycze. W poprzedniej kadencji cały czas rzeczy ginęły z biur posłów i pracowników, w tym pieniądze i laptopy. Przez PE przewijają się setki pracowników służb z zewnętrznych firm. Część z nich ma uniwersalne klucze, którymi otwierają większość biur. Kontrolowani są tylko, gdy wchodzą do PE, gdy wychodzą nikt ich nie sprawdza" - powiedział PAP.
Inny pracownik grup politycznych mówi PAP, że w ostatnim czasie zginęło sporo służbowych laptopów, które europosłowie otrzymali tuż przed pandemią i pozostawili je w biurach. "Rozwiązaniem mogłaby być kontrola służb przy wyjściu z budynku PE. Szef PE David Sassoli będzie musiał się zająć sprawą, bo zgłoszeń o kradzieżach jest sporo" - zaznaczył.
Rozwiązaniem mógłby być też monitoring, jednak jak wynika z nieoficjalnych informacji, nie zgadza się na to część europosłów. "Europosłowie w PE spotykają się w budynku z lobbystami, przedstawicielami innych ugrupowań politycznych i nie chcą na korytarzach kamer" - wyjaśnił PAP jeden z pracowników PE.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)