Hołownia napisał na swoim Facebooku, że we wtorek rano dziennikarze dopytywali go, czy został zaproszony na zaprzysiężenie Andrzeja Dudy, i czy się wybiera na tę uroczystość. "Odpowiedziałem, zgodnie ze stanem faktycznym, że zaproszony nie zostałem. I między innymi dlatego właśnie się nie wybieram" - napisał.
Jak podał, po południu tego dnia zadzwonił do niego "Zastępca Dyrektora Gabinetu Prezydenta RP z pytaniem, czy może mi teraz przesłać stosowne zaproszenia e-mailem, albo opowiedzieć przez telefon, co i jak". "Zaproszenia przyszły. Udziału w uroczystościach nie wezmę. Nie tylko dlatego, że termin potwierdzenia udziału minął wczoraj (3.08). Powodów jest kilka" - zaznaczył Hołownia.
Wskazał, że "na odprawianą przez kardynałów i biskupów Mszę +w intencji Ojczyzny i inaugurującego drugą kadencję swojej służby+ prezydenta Dudy nie pójdę, bo - mimo, że kampania minęła - ja niezmiennie poważnie traktuję postulat rozdziału Kościoła i państwa" - napisał.
"Jak prawie codziennie - pewnie i tego dnia będę na Mszy, nie zabraknie na niej miejsca na modlitwę za Ojczyznę, ale konsekwentnie obstaję przy zdaniu, że udział w obrzędach religijnych zawsze powinien być prywatną sprawą polityka, a nie transmitowanym przez telewizje i radia teatrum" - podkreślił Hołownia. Polityk dołączył do swojego wpisu zdjęcie zaproszenia, jakie otrzymał od metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza na mszę, która zostanie odprawiona w czwartek w południe w archikatedrze św. Jana Chrzciciela.
Odnosząc się do zaproszenia na uroczystość objęcia przez prezydenta zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi, która odbędzie się w czwartek o godz. 14. na pl. Piłsudskiego oraz na bankiet na Zamku Królewskim Hołownia napisał: "nad bycie elementem scenografii monarchicznych rytuałów oraz nad small-talk nad tartinkami z łososiem, przedkładam konkretną rozmowę o przyszłości Polski". Zapewnił, że chętnie odpowie na "zaproszenie prezydenta na Radę Bezpieczeństwa Narodowego, czy na inne spotkania, na których znajdzie się przestrzeń na realny dialog o rzeczach ważnych nie tylko dla tych, którzy go wybrali".
Odnosząc się do - jak napisał - "najważniejszego punktu politycznego dnia, samego akt zaprzysiężenia - to stwierdził: "W sytuacji, w której codziennie docierają do nas informacje o kolejnych zakażonych COVID-em parlamentarzystach, i w sytuacji rozkręcającej się na powrót epidemii, wybieranie się do Sejmu osób dla przeprowadzenia aktu zaprzysiężenia niekoniecznych, w mojej ocenie byłoby gestem braku odpowiedzialności wobec pracowników Sejmu i Senatu, ich rodzin, a także wobec moich bliskich i ludzi, których spotykam (i którzy, gdybym zaraził się w Sejmie COVID-em, musieliby iść na kwarantannę).
"W czasach epidemii sprawa jest prosta: jeśli nie musisz iść na jakieś zgromadzenie, to nie idź. Nie muszę, więc nie idę. I dalsze rozważania: +A gdyby nie było epidemii?+, +a gdyby pan był posłem?+ sensu nie mają. I kropka" - oświadczył Hołownia.
Według niego "w XXI wieku i w dobie elektronicznych posiedzeń Sejmu, naprawdę nic by się prezydenckiemu majestatowi nie stało, gdyby złożył przysięgę on-line, mając obok marszałków obu Izb, a resztę posłów i senatorów na tabletach". "To nie Austro - Węgry, a republika, to nie koronacja (która łacno zmienić się może w +koronaparty+), a pierwszy dzień pracy wysokiego urzędnika państwowego" - zakończył swój wpis lider ruchu Polska 2050. (PAP)
autor: Marzena Kozłowska