Marciniak: to co się dzieje na Białorusi wymaga reakcji
To co się dzieje na Białorusi wymaga reakcji - powiedział przewodniczący PKW Sylwester Marciniak. Jego zdaniem, proces wyborczy w tym kraju jest nie do przyjęcia.
"To co się dzieje na Białorusi wymaga reakcji, ale jest to też sprawa wewnętrzna danego kraju. Pytanie jak Europa się zachowa, Rada Europy i Unia Europejska" - powiedział przewodniczący PKW dziennikarzom w Sejmie, pytany we wtorek o ocenę wyborów prezydenckich na Białorusi.
Marciniak został też zapytany, jak by ocenił cały proces wyborczy na Białorusi. "W żadnym wypadku nie jest do przyjęcia, choćby kwestia głosowania obywateli białoruskich w Warszawie. My przyjęliśmy taką zasadę, kto się zgłosi do godz. 21 do lokalu lub czeka przed lokalem, ma prawo oddać głos. A z tego co się orientuję wielu obywateli białoruskich (w Polsce) nie miało możliwości oddania głosu" - mówił szef PKW.
W sprawie wyborów na Białorusi i liczenia głosów powinni się - jego zdaniem - wypowiedzieć obserwatorzy międzynarodowi.
Od niedzieli w Mińsku i innych miastach Białorusi trwają protesty. Demonstracje protestacyjne i starcia z milicją wybuchły w Mińsku po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka, uzyskując blisko 80 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska mniej niż 10 proc. głosów.
Jak potwierdziło białoruskie MSW, podczas protestów w Mińsku zginął mężczyzna, który - zdaniem MSW - usiłował odpalić ładunek wybuchowy. W poniedziałek w stolicy Białorusi doszło też do starć z milicją, na ulice wyszły też wojska wewnętrzne. Są ranni.
Liderka białoruskiej opozycji podjęła w poniedziałek decyzję o opuszczeniu Białorusi. We wtorek na Twitterze minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius poinformował, że Cichanouska jest bezpieczna na Litwie. (PAP)