Dwaj kolejni polscy konsulowie opuszczają Białoruś. Przydacz: nieprzyjazny Polsce gest
Władze Białorusi, nakazując dwóm kolejnym konsulom RP opuszczenie państwa, ponownie wykonały nieprzyjazny Polsce gest - oświadczył w piątek wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Zapowiedział też, że Polska - zgodnie z zasadą wzajemności - odpowie na tę nieuzasadnioną decyzję Mińska.
Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poleciło w czwartek, by kolejnych dwóch polskich dyplomatów - konsul generalny w Grodnie i konsul z tej samej placówki - w ciągu 48 godzin opuściło terytorium Białorusi.
"Polska poczytuje ten gest ze strony białoruskiej jako kolejny gest nieprzyjazny i obciążający stosunki polsko-białoruskie" - powiedział PAP i IAR Przydacz.
Podkreślił też, że strona białoruska, wydalając ponownie dwóch polskich konsulów, eskaluje w ten sposób konflikt. "Oczywistym jest, że Polska zgodnie z zasadą wzajemnością odpowie na ten nieuzasadniony i nieprzyjazny gest. Jak tylko przekażemy tę informację stronie białoruskiej, podamy ją również do informacji publicznej" - zapowiedział Przydacz.
Przypomniał też, że Polska - po tym jak we wtorek białoruskie MSZ poleciło polskiemu konsulowi w Brześciu Jerzemu Timofiejukowi opuścić Białoruś - wydaliła na zasadzie wzajemności białoruskiego dyplomatę z Polski. "Mając nadzieję, że powrócimy do przynajmniej roboczego kontaktu" - zaznaczył.
Przydacz o działaniach Mińska: Polska jest przedstawiana jako główny winowajca niestabilnej sytuacji na Białorusi
Wiceszef MSZ ocenił też, że działania Mińska wobec polskich dyplomatów wpisują się w kampanię narracyjną, w której Polska jest przedstawiana jako główny winowajca niestabilnej sytuacji na Białorusi. "Oczywiście nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością" - zaznaczył Przydacz i przypomniał, że przyczyny obecnej niestabilności na Białorusi są związane z jej sytuacją wewnętrzną i tym m.in., że białoruskie władze represjonują własnych obywateli.
Przypomniał także o tym, że władze Polski nieustannie apelują do władz Białorusi, by rozpoczęły rzeczywisty dialog ze społeczeństwem obywatelskim i weszły na drogę transformacji zgodnie z oczekiwaniami Białorusinów, jakie wyrazili zarówno podczas wyborów prezydenckich, jak i podczas licznych protestów.
"Władze białoruskie - niewykluczone, że za podszeptem czynników zewnętrznych - zdecydowały się na pewnego rodzaju eskalację w relacjach bezpośrednich z Polską" - powiedział Przydacz, przypominając o wcześniejszych decyzjach Mińska nakazujących opuszczenie Białorusi przez polskich dyplomatów. Dodał przy tym, że wyjaśnienia ze strony władz Białorusi w tej sprawie są różne, jednak - jak zaznaczył - nie mają one pokrycia w rzeczywistości.
"Tak naprawdę jest to chęć odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów na Białorusi i my traktujemy te gesty jako czysto polityczne" - stwierdził Przydacz.
Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że Alaksandr Łukaszenka i jego reżim, którzy stosują szykany wobec wolnych mediów, aktywistów społecznych i politycznych, a także duchownych Kościoła katolickiego, w tym abp. Tadeusza Kondrusiewicza, wykonują nieprzyjazne gesty również wobec mniejszości polskiej na Białorusi. Mniejszości, której przedstawiciele - jak zaznaczył - są lojalnymi obywatelami państwa białoruskiego mającymi nadzieję na polepszenie sytuacji w kraju.
"Apelujemy do strony białoruskiej, aby zacząć rzeczywiście dialog i reformę swojego własnego państwa, a nie szukanie zewnętrznych czy wewnętrznych wrogów, którzy rzekomo mieliby odpowiadać za tę sytuację" - podsumował Przydacz, dodając też, że informacje płynące ze strony władz Białorusi, w tym także jej organów bezpieczeństwa, przyjmowane są przez polską stronę jako bardzo niepokojące.
Wiceszef MSZ już w czwartek na Twitterze, odnosząc się do decyzji o wydaleniu kolejnych dwóch konsulów RP pracujących na Białorusi, podał, że Polska rezerwuje sobie prawo do adekwatnej odpowiedzi.
Wcześniej białoruskie MSZ poleciło opuszczenie Białorusi polskiemu konsulowi w Brześciu
Wcześniej, we wtorek, białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poleciło polskiemu konsulowi w Brześciu Jerzemu Timofiejukowi opuścić Białoruś. Jak podało białoruskie MSZ, wezwano do resortu charge d'affaires polskiej ambasady w Mińsku Marcina Wojciechowskiego, którego poinformowano o zdecydowanym proteście w związku z udziałem konsula Timofiejuka w "nieoficjalnym wydarzeniu poświęconym +dniowi żołnierzy wyklętych+, do którego doszło 28 lutego w Brześciu z udziałem przedstawicieli związanych z Polską organizacji pozarządowych i młodzieżowych".
Jak informował wtedy Przydacz, pretekstem tej decyzji był udział konsula w spotkaniu z harcerzami zorganizowanym przez legalnie działającą na terytorium Białorusi organizację Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych. Zaznaczył, że podobna uroczystość była organizowana wielokrotnie w poprzednich latach.
Przydacz podkreślił, że Polska uznaje tę decyzję władz Białorusi za "całkowicie bezpodstawną i niezrozumiałą". W środę poinformował, że w reakcji na "nieprzyjazne i nieuzasadnione" działania białoruskich władz wobec polskiego konsula w Brześciu, Polska uznała za persona non grata dyplomatę z ambasady republiki Białorusi w Warszawie.(PAP)
mst/