Belgijski profesor o blokowaniu środków z UE: szantaż Brukseli w celu obalenia polskiego rządu

2021-11-04 10:30 aktualizacja: 2021-11-04, 13:45
Historyk i filozof prof. David Engels, fot. PAP/Albert Zawada
Historyk i filozof prof. David Engels, fot. PAP/Albert Zawada
Komisja Europejska wstrzymuje polskie środki z Funduszu Odbudowy i podnoszą się głosy nawołujące do zablokowania też normalnych dotacji unijnych, aż Warszawa podda się TSUE i rozwiąże Izbę Dyscyplinarną; to szantaż w celu obalenia polskiego rządu - mówi PAP belgijski historyk prof. David Engels. "Berlin wydaje się przewodzić walce przeciwko wyborowi politycznemu dokonanemu przez polski naród" - dodaje prof. Engels.

"Z pewnością taka uległość byłaby tylko kolejnym krokiem w sporze z Brukselą, a nie jego końcem, wiele innych stanowisk obecnego rządu nie podoba się unijnym elitom, więc to tylko kwestia czasu, kiedy pojawią się kolejne problemy, np. w sprawie demokratyzacji Trybunału Konstytucyjnego, ustawy o aborcji, odrzuceniu ideologii LGBTQ itd." - twierdzi prof. Engels.

Zdaniem wykładowcy Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego posłuszeństwo wobec UE miałoby "podwójnie katastrofalne konsekwencje".

"Po pierwsze, rząd na pewno straciłby większość i zostałby zastąpiony nowym gabinetem Donalda Tuska, wspieranym przez Brukselę i Berlin, a po drugie, gdyby reformy sądownictwa zostały unieważnione, większość decyzji podjętych w ciągu ostatnich 6 lat również zostałaby uznana za niezgodne z prawem, co wepchnęłoby Polskę w chaos sądowy i polityczny, z którego nie wyszłaby przez wiele lat" - uważa badacz.

"Berlin wydaje się przewodzić walce przeciwko wyborowi politycznemu dokonanemu przez polski naród i zdumiewające jest, z jaką agresją niemieccy politycy i dziennikarze wzywają do coraz większego 'ukarania' polskiego rządu, nawet media publiczne posługują się słownictwem, które wydaje się całkowicie nieproporcjonalne nie tylko do wagi tematu, ale także do zwykłej retoryki europejskiej solidarności, tolerancji i różnorodności" - przekonuje Engels.

"To tylko polityczny poker, służący temu, by zobaczyć, kto najlepiej kontroluje swoje nerwy"

Jako przykład podaje słowa Markusa Beckera z "Der Spiegel", który pisał, że "UE musi więc walczyć wszystkim, co ma, ponieważ w grę wchodzi właśnie jej istnienie. Oznacza to, że Polsce należy natychmiast obciąć każdy cent środków unijnych, który można obciąć" albo Markusa Preissa w "Tagesthemen" twierdzącego, że "zdecydowanie zbyt długo KE, ale także Niemcy jako najpotężniejszy kraj, stały i obserwowały to, co się dzieje".

Engels sądzi również, że "w kwestii narzucania własnych wyborów politycznych sąsiadom i zapewnienia, że przemysłowe "zaplecze" pozostanie pod pełną kontrolą, moralizująca życzliwość, jaką zwykle okazuje niemiecki rząd, może szybko zostać zastąpiona znacznie brzydszymi, choć historycznie nie całkiem obcymi cechami".

"Nie powinniśmy niemniej zapominać, że to tylko polityczny poker, służący temu, by zobaczyć, kto najlepiej kontroluje swoje nerwy" - uspokaja.

"Bruksela oczekuje narzucenia 'zmiany reżimu' przez szantaż finansowy i polityczny polskiego społeczeństwa i straszenie go Polexitem, podczas gdy Warszawa chce udowodnić, że uległość nie jest jedyną możliwością i gra na czas, prawdopodobnie w nadziei, że spodziewany poważny kryzys gospodarczy lub zmiana rządu we Włoszech czy Francji przyniesie wytchnienie" - zauważa analityk Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

Engels: nowy Brexit byłby katastrofalny dla wewnętrznej spójności UE

Według Engelsa wszyscy "mają wiele do stracenia, bo strony szantażu finansowego można łatwo odwrócić: znaczna część unijnych pieniędzy napływających do Polski ostatecznie trafia z powrotem do kieszeni zachodnich inwestorów i kontrahentów, zwłaszcza niemieckich". "Nic dziwnego, że Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa bije na alarm i wzywa wszystkie strony do umiaru" - dodaje.

"Oczywiście, żadna ze stron nie jest zainteresowana tym, by Polska utknęła między Rosją a Zachodem, a nowy Brexit byłby katastrofalny dla wewnętrznej spójności UE" - zaznacza historyk.

"Najbardziej realistycznym i zgrabnym rozwiązanie byłoby zatem wyjście sobie naprzeciw i zamiast przyspieszenia zapowiadanej kolejnej reformy polskiego sądownictwa wycofanie się TSUE, którego rosnąca arogancja jest krytykowana także przez inne państwa członkowskie" - utrzymuje Engels.

"Ale czy można oczekiwać realizmu w czasach, gdy wszystko wydaje się kręcić wokół polityki tożsamości i absolutnych, choć niejasnych, 'wartości'? Brexit również nie był planowany przez Brukselę ani Londyn" - podsumowuje. (PAP)

dsk/