Amerykańskie media: Xi Jinping ma większą władzę od Mao Zedonga

2017-10-26 10:29 aktualizacja: 2018-09-26, 19:46
Chinese President and member of the Standing Committee of the Politburo Xi Jinping speaks at a press conference at the Great Hall of the People in Beijing, China, 25 October 2017. The members of the new top leadership in China represent the collective supreme power of the Chinese Communist Party for the next five years. Fot. EPA/HOW HWEE YOUNG
Chinese President and member of the Standing Committee of the Politburo Xi Jinping speaks at a press conference at the Great Hall of the People in Beijing, China, 25 October 2017. The members of the new top leadership in China represent the collective supreme power of the Chinese Communist Party for the next five years. Fot. EPA/HOW HWEE YOUNG
Chiński przywódca Xi Jinping podczas XIX zjazdu Komunistycznej Partii Chin wywalczył uprawnienia i większą władzę niż posiadał założyciel komunistycznych Chin Mao Zedong - uważają komentatorzy i eksperci cytowani w środę w amerykańskich mediach.

Korespondent dziennika „The New York Times” Chris Buckley napisał w środę, że 64-letni Xi stał się niekwestionowaną wyrocznią ideologiczną i przywódcą bez żadnego wyraźnego następcy. Podczas zjazdu chiński przywódca osiągnął eksponowaną pozycję na miarę Mao Zedonga, założyciela Chińskiej Republiki Ludowej a "jego ideologia została wpisana w chińską konstytucję” – stwierdził Buckley.

Korespondent NYT odnotowuje, że do tej pory członkowie elitarnego Stałego Komitetu Biura Politycznego “rządzili na zasadzie konsensusu, jak rada dyrektorów wielkiej korporacji".

Natomiast "uroczystość zakończenia zjazdu była – jak pisze Buckley - pokazem władzy skupionej przez Xi Jinpinga podczas pięciu lat rządów”. „Żaden z nowych członków Stałego Komitetu Biura Politycznego nie może być uznany za równorzędnego, czy też za potencjalnego rywala obecnego prezydenta Chin. (...) Pan Xi po wyrecytowaniu nazwisk pozostałych 6 członków Stałego Komitetu, mimochodem dodał: + więcej o nich możecie się dowiedzieć z mediów+" - zauważył Buckley.

W podobnym tonie wypowiadają się Chan Hun Want i Jeremy Pager w portalu internetowym konserwatywnego dziennika „The Wall Street Journal”.  Podkreślają, że Xi „może obecnie prowadzić politykę i podejmować decyzje personalne bez żadnego sprzeciwu, co oznacza koniec kolektywnego sprawowania władzy w Chinach”. „Pan Xi kalkuluje, że rządy silnej ręki ułatwią Chinom dołączenie do grona bogatych potęg świata i zwiększy globalne znaczenie Chin. Pierwszym sprawdzianem tych rachub będzie zbliżająca się wizyta prezydenta Trumpa w Chinach" - argumentują dziennikarze „The Wall Street Journal”.

Zdaniem cytowanego w portalu WSJ chińskiego historyka i komentatora politycznego Zhanga Lifana „takie skupienie całej władzy w rękach prezydenta Xi stwarza niebezpieczeństwo, że nikt nie odważy się powiedzieć mu prawdy".

Zdaniem dziennikarza tygodnika Time Charliego Cambella, brak potencjalnego następcy obecnego prezydenta Chin wśród członków Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh jest “sygnałem, że Xi Jinping zamierza zabiegać o wybór na bezprecedensową trzecią kadencję podczas XX zjazdu KPCh, który ma być zorganizowany w roku 2022”.

Zrywając z tradycją wyznaczenia swojego następcy Xi "umieszcza +tarczę strzelniczą+ na swoich plecach i ryzykuje odwet ze strony innych ambitnych polityków”. „Decydując się na takie ryzyko chiński przywódca pokazał, że w większym stopniu przypomina Mao Zedonga niż pierwotnie myśleliśmy. Demonstruje swoją władzę obalając instytucje" - ostrzega specjalizujące się w problematyce chińskiej prof. Susan L. Shirk z uniwersytetu stanu Kalifornia w San Diego.

"Xi chce wokół siebie zespołu, który będzie realizował jego wizję" - podkreśla Evan S. Medeiros doradca ds. azjatyckich Narodowej Rady Bezpieczeństwa byłego demokratycznego prezydenta Baracka Obamy.

W rezultacie tego widocznego wzrostu autokratycznych tendencji na szczytach władzy w Pekinie - jak argumentują Chun Hang Wang i Jeremy Pager - "przyszłość 1,4 miliarda ludzi, drugiej największej gospodarki świata i coraz bardziej znaczącej potęgi militarnej znajduje się w rękach jednego człowieka".

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)

tzach/   jm/