Badają obiekty zbombardowane przez armię rosyjską. Eksperci z kijowskiego uniwersytetu szacują skalę zniszczeń w Borodziance

2022-05-31 17:38 aktualizacja: 2022-06-02, 19:52
Trwa szacowanie skali zniszczeń w Borodziance Fot. Viacheslav Ratynskyi/PAP/EPA
Trwa szacowanie skali zniszczeń w Borodziance Fot. Viacheslav Ratynskyi/PAP/EPA
Zdewastowane budynki, zrujnowane mieszkania, zniszczone osiedla – w Borodziance trwa szacowanie skali zniszczeń obiektów, zbombardowanych przez armię rosyjską. Na miejscu pracują inżynierowie z Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Budownictwa i Architektury, którzy pokazali PAP jak przebiega ta praca i jak obecnie wygląda miasto.

 

Borodzianka, położona na północny zachód od Kijowa, to jedno z najbardziej zniszczonych w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę miast obwodu kijowskiego. Miasto zostało przejęte przez siły ukraińskie na początku kwietnia, po wycofaniu się z niego wojsk rosyjskich. Obecnie trwa szacowanie strat i skali zniszczeń. 

Mimo, że do miasta powraca coraz więcej mieszkańców, nie wszyscy mogą wrócić do domów, w których mieszkali przed rozpoczęciem wojny. Wiele budynków zostało zniszczonych, niektóre z nich całkowicie zdewastowanych i zrujnowanych przez armię rosyjską. 

Skala zniszczeń jest obecnie dokładnie badana przez zespół inżynierów pod kierownictwem prof. Ołeksandra Mołodida z Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Budownictwa i Architektury. Eksperci dokładnie badają wszystkie budynki w mieście, które uległy zniszczeniu w wyniku rosyjskiej inwazji. Oceniają stan konstrukcji, dokonują pomiarów, oznaczają m.in. odchylenia ścian, które niekiedy wygięte są ponad 10 cm od swojego pierwotnego położenia. Następnie eksperci klasyfikują, do jakiej kategorii zniszczeń zaliczyć obiekty i oceniają, które z nich można ocalić, a które muszą zostać jak najszybciej rozebrane. 

Ekipa profesora korzysta ze specjalistycznej technologii i stosuje różne techniki pomiaru. Eksperci dokumentują również swoje badania, robią zdjęcia, nagrywają filmy, także z drona – wszystko po to, by oszacować zniszczenia z najdokładniejszymi detalami. 

Coraz więcej ludzi wchodzi do swych zdewastowanych mieszkań

"Każdy z budynków ma innego rodzaju uszkodzenia. Niektóre mają tylko powybijane okna, wyważone drzwi lub popękane ściany, a inne z kolei trzeba jak najszybciej rozebrać, ponieważ w każdej chwili mogą się zawalić i stanowią zagrożenie nawet dla przechodniów" – wyjaśnia w rozmowie z PAP prof. Mołodid. Takie budynki są klasyfikowane jako "awaryjne", ponieważ inżynierowie nie są w stanie zagwarantować, że wkrótce się nie zawalą.

Profesor zwraca uwagę na pewne niebezpieczne zjawisko, które obserwuje od jakiegoś czasu. "Coraz więcej ludzi w mieście, nie zważając na ryzyko, wchodzi do swoich zdewastowanych mieszkań, a niektórzy nawet ponownie w nich zamieszkują" - mówi. Jeden z bloków, który pokazuje, ma zostać zburzony, choć tylko w połowie. "Drugą część można uratować, generalnie odremontować i oddać do ponownego zamieszkania" – wskazuje. Dodaje przy tym, że inne z budynków mają być zbudowane od nowa, jednak w innym miejscu, niż stały.

Kiedy rozmawiamy i oglądamy zburzone ściany bloków, podchodzi do nas Hanna, która opiekuje się mieszkaniem swojej mamy. Obie uciekły z Borodzianki dwa dni przed rosyjskim atakiem i teraz mieszkają w Kijowie. Hanna od 10 dni codziennie przyjeżdża do Borodzianki, bo czeka na komisję ds. budynku, która zadecyduje, czy blok jej mamy zostanie zburzony, czy jednak ocaleje. 

"Każdego dnia mówią nam coś innego, że będą w poniedziałek, potem, że we wtorek lub w środę. Bez oceny komisji nie wiemy, czy mogę zrobić remont mieszkania, bo jeśli blok będzie zburzony, to nie ma sensu" – wyjaśnia. Takich osób, jak Hanna w Borodziance i w okolicznych miastach jest więcej. 

Ludzie profesora pracują także w innych miastach, które zostały zniszczone przez armię rosyjską. "Najwięcej zniszczeń jest w Irpieniu i Buczy, choć najbardziej zniszczone są budynki w Brodziance" – podkreśla profesor. Wyjaśnia, że w Borodziance dokonano bombardowań, a w tamtych miastach - ostrzałów z czołgów. "W Borodziance bomby niszczyły zarówno budynki, w które uderzały, jak i stojące obok obiekty; niekiedy od uderzenia przesuwały się one nawet o kilka metrów" – tłumaczy. Dodaje, że uderzenia bomb powodowały ponadto pożary, które naruszyły konstrukcje budynku. "Natomiast budynki zniszczone od ostrzałów, można odbudować i dalej w nich mieszkać" – dodaje profesor.

Na podstawie badań prowadzonych przez jego grupę, będzie można wykonać dokładny kosztorys napraw. "Wykażemy, co zostało zniszczone i co należy odbudować" – wyjaśnił.

W ekipie ekspertów prof. Mołodida pracuje również Dmytro, inżynier do spraw ekspertyz budowlanych z kijowskiego uniwersytetu. Jego zdaniem większość zniszczonych budynków mieszkalnych nie nadaje się do ponownego zamieszkania, ani nawet do remontu. "Zrujnowane są balkony, piwnice, ściany nośne. Zniszczone są dachy, klatki schodowe. Taki wybuch to wielka siła i temperatura, nawet skrzynki elektryczne są stopione" – podsumowuje.

Z Borodzianki Daria Kania i Agnieszka Gorczyca 

mar/