Opozycjonista i były rosyjski minister: rosyjskie więzienie łamie ducha i niszczy człowieka
Między rosyjskim więzieniem a zabójstwem jest niewielka różnica. Po protestach w 2012 i 2019 r. ludzie, których wtedy aresztowano, zostali skazani na 3-4 lata. Po wyjściu na wolność nikt nie wrócił do działalności politycznej. Rosyjskie więzienie łamie ducha i niszczy człowieka – powiedział PAP rosyjski opozycjonista i b. wiceminister ds. energetyki Rosji Wladimir Milow.
"Rosja to nie tylko Petersburg i Moskwa. W rzeczywistości każde miasto powyżej 500 tys. mieszkańców pełni w swoim regionie rolę 'lokalnej Moskwy'. To jednak zupełnie różne środowiska, z dużo większymi swobodami i możliwościami. Mieszkańcy dużych miast stanowią zaledwie 40 proc. całej rosyjskiej ludności. Największa koncentracja totalitaryzmu i lojalności wobec reżimu widoczna jest w miastach od 100 do 500 tys. mieszkańców" – podkreślił Milow.
Wyjaśnił, że znaczna większość tego rodzaju miast jest zależna od jednego bądź dwóch lokalnych przedsiębiorstw, które należą do wielkich konglomeratów państwowych, często związanych z produkcją uzbrojenia.
"Na tym właśnie polega konsolidacja lojalności wobec władzy" – wskazywał.
Pytany o to, dlaczego mieszkańcy większych rosyjskich miast nie protestują, odpowiedział: "Rosyjskie więzienie łamie ducha i niszczy człowieka. Między rosyjskim więzieniem a zabójstwem jest niewielka różnica. Sam spędziłem w jednym z nich 32 dni. Było to relatywnie – jak na rosyjskie standardy – lekkie więzienie, a i tak było bardzo brutalne. Po protestach w 2012 i 2019 ludzie, których wtedy aresztowano zostali skazani na 3-4 lata. Więzienie złamało prawie wszystkich. Po wyjściu na wolność nikt nie wrócił do działalności politycznej" – mówił.
Kara za działalność opozycyjną w putinowskiej Rosji to do 15 lat więzienia. Taki sam wyrok grozi za opowiadanie się przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
"Dla osoby w średnim wieku spędzenie kilku lat w więzieniu oznacza, że – o ile w ogóle przeżyje – jej życie będzie całkowicie zniszczone. Taki człowiek wychodzi jako schorowany kaleka, który nigdzie nie znajdzie pracy ani wsparcia. To dlatego ludzie panicznie boją się protestować" – stwierdził Milow.
Pytany o to, dlaczego on sam – jako były więzień – nie zrezygnował z działalności opozycyjnej, powiedział: "Dla mnie to sprawa, której poświęciłem życie. Opozycjoniści z mojego pokolenia nazywają się 'dziećmi 1989 roku'. Kiedy upadł Mur Berliński miałem 17 lat. Marzyliśmy wtedy o zbudowaniu normalnej przyszłości dla wszystkich. Część planów udało mi się zrealizować. W latach 90. byłem członkiem rosyjskiego rządu i przeprowadziłem szereg dużych reform" – powiedział.
W pierwszych latach rządów Władimira Putina Milow zaczął publicznie się mu sprzeciwiać. "Wielu moich przyjaciół zostało wtedy zamordowanych, otrutych lub skazanych" – powiedział.
Kanał Milowa na YouTubie śledzą miliony Rosjan.
"Dostaję od nich ogrom wiadomości, podróżuję po kraju. Uścisnąłem dłonie setkom tysięcy rosyjskich obywateli, którzy myślą tak, jak ja. Nie mogę ich zawieść, nie mogę się od nich odwrócić. Chcę kontynuować misję mojego przyjaciela Borisa Niemcowa. Nie pozwolę na to, by pamięć o nim i dzieło jego życia zginęło wraz z nim – zamordowane przez putinowski reżim" – podkreślił.
Milow przypomniał też słowa innego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
"Aleksiej zawsze powtarza nam to samo zdanie: 'Siedzę w więzieniu, żebyście wy mogli kontynuować działania'. Ale nigdy nie wiadomo, może ja też pewnego dnia skończę w putinowskiej kolonii karnej" - powiedział.
Jak zauważył, nikt nie wie, w jakim stanie jest obecnie Nawalny.
"Nikt nie ma z nim kontaktu, już przed więzieniem był dość schorowany. Chodzą słuchy, że reżim chce przenieść go do kolonii karnej na daleką północ" – powiedział.
Pytany, czy boi się o swoje życie, Milow odpowiedział: "Już od dawna nie zadaję sobie tego pytania. Pamiętam, jak rozmawiałem o tym z Borisem Niemcowem. Zapytałem go o to, a on odpowiedział, że: tak, fizycznie, jako człowiek, odczuwa strach. Ale, jak mówił 'powstaje pytanie, czy jestem gotowy zaprzestać tego, co robię ze strachu? Nie. 'Boris był uparty jak osioł, ja w tej materii jestem taki sam. Ja, moja rodzina i moi koledzy podjęliśmy decyzję, że bez względu na ryzyko musimy kontynuować". (PAP)
Autorki: Daria Al Shehabi, Hanna Kotomenko
jc/