Otwarcie przejść granicznych z Białorusią jednym z tematów dyskusji w sieci po aktach dywersji
Otwarcie przejść granicznych z Białorusią stało się jednym z tematów dyskusji w sieci po aktach dywersji – wynika z raportu Res Futury. – Granica może być otwarta, ale wymaga kontroli przy użyciu dostępnych i niedrogich środków – powiedział PAP Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa i były uczestnik misji wojskowych.
Na trasie Warszawa–Dorohusk, w dniach 15–17 listopada, doszło do dwóch aktów dywersji. W miejscowości Mika (woj. mazowieckie, powiat garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Natomiast niedaleko stacji kolejowej Gołąb (powiat puławski, woj. lubelskie) pociąg przewożący 475 pasażerów musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Rzecznik Prokuratury Krajowej, prok. Przemysław Nowak, poinformował w środę o postawieniu zarzutów dwóm Ukraińcom o przeprowadzenie aktów dywersji na zlecenie Rosji. Z kolei w nocy z 16 na 17 listopada w Podlaskiem otwarto drogowe przejścia graniczne z Białorusią w Kuźnicy i Bobrownikach, gdzie rozpoczęły się odprawy. Przejście w Kuźnicy było zamknięte od czterech lat, a w Bobrownikach – od ponad dwóch i pół roku.
W czwartek w Brukseli szef MSZ, Radosław Sikorski, powiedział, że „wiemy, że sabotażyści przybyli z Białorusi i wrócili tam po dokonaniu zamachów”. – Jeden ze sprawców był wcześniej skazany przez ukraiński sąd za sabotaż na zlecenie Rosji. Znamy ich tożsamość oraz osoby, które zleciły i opłaciły wykonanie zadania. Byli oni agentami rosyjskiego państwa – powiedział Sikorski.
Z badań Res Futury z 19 listopada wynika, że 64 proc. internautów komentujących te wydarzenia łączyło incydenty na torach z otwarciem granic. „W sieci pojawiają się głosy, że otwarcie przejść nastąpiło z pełną świadomością zagrożeń, co rzekomo wskazuje na systemowe luki w zabezpieczeniach i brak kompetencji odpowiednich służb” – podkreślili autorzy raportu.
Zdaniem dr. hab. Krzysztofa Fedorowicza, wykładowcy na Uniwersytecie Adama Mickiewicza i analityka ds. Białorusi w Instytucie Europy Środkowej, akty dywersji, do których doszło w Polsce – wszystko na to wskazuje – odbyły się bez wiedzy przywódcy Białorusi Alaksandra Łukaszenki.
Musimy mieć świadomość, że dla Rosji Białoruś to jej terytorium, a Łukaszenka nie jest samodzielny. Podejrzewam, że mógł nawet nie wiedzieć o tym, co się dzieje i że dywersanci przejadą przez jego kraj.
Jak podsumował rozmówca PAP, zawsze gdy w relacjach polsko-białoruskich dzieje się coś dobrego, Rosja to sabotuje. Te działania są skierowane przeciwko nam, ale też przeciwko Łukaszence. – To ma być dla niego (Łukaszenki) sygnał, żeby za bardzo się nie wychylał. On bardzo potrzebuje handlu z Polską oraz tranzytu chińskich towarów przez swoje terytorium, ale Rosja pilnuje, żeby tego nie było za wiele – podsumował Krzysztof Fedorowicz.
Maciej Milczanowski z Instytutu Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Rzeszowskiego, były uczestnik misji ONZ w Syrii i NATO w Iraku, ocenił w rozmowie z PAP, czy po aktach dywersji na linii Warszawa–Lublin oraz wobec ryzyka kolejnych incydentów otwarcie przejść w Bobrownikach i Kuźnicy jest bezpieczne.
Ekspert podkreślił, że „Białorusini to nie Rosjanie, którzy są całkowicie ukształtowani przez propagandę Kremla”.
Białorusini to ludzie często sympatyzujący z Polską i Zachodem, którym przyszło żyć w tym reżimie. Otwarcie granicy polsko-białoruskiej to wybór między względami ludzkimi, społecznymi i ekonomicznymi a kwestiami bezpieczeństwa. Trzeba je starannie ważyć. Nie jestem zwolennikiem ekstremalnych rozwiązań.
Jego zdaniem pozostawienie przejść otwartych w obecnej sytuacji jest możliwe, ale wymaga od służb bardzo skrupulatnej kontroli, w tym wdrożenia rozwiązań technologicznych, które zapewnią jej skuteczność.
Jako przykłady takich zaawansowanych systemów ekspert wymienił m.in. autonomiczne wieże nadzoru, wykorzystujące sztuczną inteligencję do filtrowania fałszywych alarmów i śledzenia nietypowego ruchu ludzi lub pojazdów na granicy. To także system Global Entry, który pozwala zweryfikowanym podróżnym na dokonanie błyskawicznej odprawy celnej i granicznej dzięki skanowaniu tęczówki lub rozpoznawaniu twarzy. Oba rozwiązania są stosowane przez amerykańską agencję federalną Customs and Border Protection.
Fedorowicz natomiast wymienił trzy główne powody, dla których otwarto przejścia w Kuźnicy i Bobrownikach.
Jego zdaniem decyzję tę należy wiązać z wizytą chińskiego ministra spraw zagranicznych Wanga Yi, który w połowie września był w Polsce, oraz członka ścisłego kierownictwa Komunistycznej Partii Chin, Li Xi, który tej jesieni odwiedził Białoruś. W ocenie Fedorowicza przedstawiciele Chin z pewnością starali się wpłynąć na polskie i białoruskie władze w kwestii otwarcia granicy.
Drugim wskazanym przez niego powodem były protesty przedsiębiorców z Podlasia – regionu w dużej mierze uzależnionego od ruchu przy granicy z Białorusią. – Premier Donald Tusk musiał brać pod uwagę, że jej zamknięcie pozbawiło tych ludzi możliwości zarobku, a w regionie tliły się, że tak powiem, nastroje antyrządowe – przekonywał ekspert.
Trzecim, i jego zdaniem najważniejszym, powodem są negocjacje w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta. – Nie wiemy, czy prowadzi je strona polska; przypuszczalnie zajmują się tym Amerykanie. W każdym razie kwestia otwarcia granicy zapewne jest częścią tych rozmów – podkreślił.
Odnosząc się do motywacji strony białoruskiej, Fedorowicz wskazał, że dla Mińska ma to przede wszystkim znaczenie ekonomiczne. Nie chodzi tylko o zarobki z tranzytu towarów z Chin. – Część Białorusinów również żyje z tej granicy. Dla Łukaszenki ważne jest, by nie pojawiły się zalążki niezadowolenia – dodał.
Ekspert ocenił, że relacje Polski z Białorusią mogą się nie poprawiać, ale też nie pogarszać. Zwrócił uwagę, że otwarcie dwóch przejść zostało dobrze przyjęte w białoruskich mediach.
Jednocześnie w czwartek uwolniono dwóch katolickich księży – Henryka Okołotowicza i Andrzeja Juchniewicza. Jeden z nich został wcześniej skazany na 11 lat więzienia, a drugi – na 13 lat kolonii karnej. (PAP)
gru/ bst/ mhr/ grg/