Reżyser zapomniał krzyknąć „Cięcie!” i tak powstała najbardziej emocjonalna scena „Wicked: Na dobre”
Filmowy musical „Wicked: Na dobre” na dobre rozpoczął panowanie w światowym box-office. Grany w kinach od piątku 21 listopada bije kolejne rekordy kasowe, a widzowie wzruszają się przygodami rozgrywającymi się w krainie Oz. Niewiele zabrakło, by jedna z najbardziej emocjonalnych scen filmu w ogóle nie powstała.
Ujęcie filmowego pożegnania głównych bohaterek „Wicked: Na dobre”: Glindy i Elfaby mogło wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie wydarzenia, jakie rozegrały się na wstępnych próbach kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć do tej kontynuacji „Wicked”. Przed powstaniem sceny słynnego pożegnania doszło na planie do pewnych zniszczeń. Konkretnie zniszczono jedną ze ścian scenografii. A wszystko po to, by zrealizować scenę pożegnania tak, jak improwizowały to wcielające się w główne role Ariana Grande i Cynthia Erivo. A zaimprowizowały ją dzięki gapiostwu reżysera, Jona M. Chu. Zapomniał on krzyknąć „Cięcie!”, by dać znać, że już czas skończyć próbę.
Chu opowiedział portalowi Variety o próbach do „Wicked: Na dobre”, podczas których Grande i Erivo zaczęły improwizować pożegnanie ich postaci. Mówiąc, nie śpiewając, otoczyły się wzajemnie ramionami, a za chwilę przycisnęły dłonie do niewidzialnej ściany, co wzruszyło reżysera tak, że zaczął płakać. Wiedział już, że znalazł sposób na emocjonalne pożegnanie bohaterek.
„Wymyśliliśmy to na próbach. Cynthia złapała Arianę i powiedziała, żeby poszła za nią. Zastanawiałem się, dokąd idą. Ruszyły w stronę rogu pomieszczenia, gdzie wepchnęła ją do pudła czy szafy. Zapomniałem krzyknąć »Cięcie!«. Żeby to potem zrealizować, musieliśmy zburzyć ścianę w gotowej scenografii. Scenograf ostrzegł, że potem nie będzie się już dało nic w niej kręcić, ale miałem to gdzieś” – mówi Chu, dla którego to ulubiona scena obydwu części ekranizacji broadwayowskiego musicalu. Dzięki niej wpadł też na pomysł, by podtytuł drugiej części brzmiał „Na dobre”.
Dla wspomnianej sceny trzeba było też zignorować językowe wytyczne autora oryginalnego musicalu, Stephena Schwartza. A podkreślał on, że w Oz nie istnieją takie słowa jak „Bóg”, „OK" czy „Kocham cię”. Kiedy jednak Erivo powiedziała na próbach do Grande „Kocham cię”, Chu zrozumiał, że musi zawalczyć o to, by kwestia pozostała w filmie. I tak też się stało. (PAP Life)
kal/moc/ep/