Rozbiórka kładek nad ulicą Sobieskiego wzbudza kontrowersje wśród warszawiaków

2023-08-21 07:43 aktualizacja: 2023-08-22, 10:21
Jedna z kładek na ul. Sobieskiego w Warszawie, Fot. PAP/Rafał Guz
Jedna z kładek na ul. Sobieskiego w Warszawie, Fot. PAP/Rafał Guz
Tramwajarze zakończyli już wyburzanie dwóch kładek nad ulicą Sobieskiego. We wrześniu znikną pozostałe dwie. Zamiast nich powstaną przejścia naziemne. Taka decyzja wzbudza mnóstwo kontrowersji wśród mieszkańców, którzy nie zgadzają się z rozbiórką.

Mieszkańcy napotkani w rejonie kładki przy Instytucie Psychiatrii i Neurologii są sceptycznie nastawieni do rozbiórki kładek. Uważają, że wystarczyłyby sprawne windy lub dobudowanie pochylni, by ułatwić przemieszczanie się osobom niepełnosprawnym, czy rodzicom z wózkami. W rozmowie podkreślają, że bezkolizyjna kładka jest bezpieczniejsza niż naziemne przejście. Obawiają się tez korków, które pojawią się w momencie zainstalowania sygnalizacji świetlnej.

Według pani Renaty i pan Ryszarda, małżeństwa z Wilanowa, lepszym rozwiązaniem byłoby zostawienie kładek i dobudowanie obok pochylni dla rowerów oraz osób poruszających się na wózkach.

"Tym bardziej, że jest to ulica szybkiego ruchu i o wypadki nie jest trudno, więc przejścia dla pieszych w tym miejscu nie będą dobrym rozwiązaniem, nie wspominając o korkach, które pojawią się na całej jezdni, spowodowane przez światła. Również pojawienie się linii tramwajowej może utrudnić poruszanie się kierowcom" - powiedzieli.

Podkreślili też, że przez te wszystkie remonty ulica Sobieskiego utraci swój "królewski" charakter".

Pani Kasia, która pracuje w okolicy Instytutu Psychiatrii i Neurologii, uważa, że kładka jest tam potrzebna. Zapytana o to, czy wolałaby, zamiast zniszczenia kładki, żeby dobudowano pochylnie dla rowerzystów i osób, poruszających się na wózkach, powiedziała, że "zdecydowanie się zgadza".

"Dla większości ta kładka jest pomocna" - dodała.

W podobny tonie wypowiada się pani Iwona, pracująca w szpitalu.

"Pewnie dla pacjentów jest to dobre, bo te windy na kładce często się psuły, natomiast pewnie trochę wstrzyma ruch. Często są tu korki, dodatkowe przejście jeszcze bardziej wstrzyma ruch. Ja się przyzwyczaiłam do tych kładek i one mi pasują, natomiast wiem, że pacjenci od nas z instytutu, którzy są niepełnosprawni, chodzą na rehabilitację i mają problem z przedostaniem się na drugą stronę" - powiedziała.

Zapytana o dobudowanie pochylni do kładki, uważa, że to byłby bardzo fajny pomysł i wtedy ruch nie byłby tak spowolniony.

Jeden z mieszkańców okolicy przyznał, że woli kładki niż przejścia dla pieszych. Dodał jednak, że były one utrudnieniem.

"Trzeba było wejść na poziom drugiego piętra, a później zejść. Dodatkowo windy bardzo często się zacinały" - powiedział.

"A teraz przy każdym przystanku będą przejścia dla pieszych i światła, tylko przejazd przez Sobieskiego znowu się wydłuży" - zaznaczył.

Z kolei młody mężczyzna uważa, że przejścia dla pieszych, które powstały po zniszczeniu kładek są ustawione w złych miejscach.

"Usunięcie kładek utrudnia mi życie. Na pewno nie korzystam z tych przejść, bo są ustawione w złych miejscach" - powiedział Krzysiek.

Uważa, że pomysł budowy tramwaju do Wilanowa, do dobrze skomunikowanej dzielnicy wydaje się dziwny, ponieważ są bardziej potrzebne inwestycje.

Takie samo zdanie ma pani Agnieszka.

"Jestem przeciwna tramwajowi do Wilanowa. Wątpię, żeby miasteczko Wilanów przesiadło się na tramwaj" - zaznaczyła kobieta.

Mieszkańcy są też zmęczeni pracami związanymi z budową tramwaju na Wilanów.

"Rozumiem i doceniam inwestycje, które są realizowane sukcesywnie, ale nie takie, kiedy wszystkie rzeczy są robione na siłę w tym samym czasie. Ze względu na to, jak to teraz wygląda, nie widzę żadnych pozytywów" - powiedziała pani Janina, mieszkanka Wilanowa.

"Na dodatek, niedługo dzieci wrócą do szkół i będą duże utrudnienia na drogach. Proszę sobie wyobrazić, jakie tu będą korki od września" - dodała.

Są też niezadowoleni z czasu pracy robotników wyburzających kładki.

"Ostatnio zaczęli likwidować kładkę o 1 w nocy i robili to do godziny 5 po południu" - powiedział jeden z mieszkańców Wilanowa.

Z kolei pan Andrzej Merski uważa, że likwidacja kładek będzie ułatwieniem szczególnie dla osób starszych, którzy przechodząc przez ulicę, nie będą musieli pokonywać kładki, tylko przejdą sobie po przejściu dla pieszych.

Do sprawy odniósł się także Paweł Skwierawski z inicjatywy STOP Korkom.

"Przede wszystkim jest to zakłamana troska o bezpieczeństwo najmniej chronionych uczestników ruchu, kiedy likwiduje się rozwiązania bezkolizyjne na rzez rozwiązań kolizyjnych" - powiedział w rozmowie z PAP.

Odnosząc się do argumentu o problemach osób z niepełnosprawnościami, ograniczonych ruchowo, czy mam z dziećmi w wózkach, powiedział, że na kładkach powinny być po prostu sprawne windy.

"Jeśli mówimy o konkretnych kładkach na Wilanowie i Stegnach, to ja jako dziecko mieszkałem tam i rodzice zawsze mi i kolegom mówili, że możemy przejść na drugą stronę ulicy, ale tylko i wyłącznie po kładce. I to działało, bo nikomu z nas żadna krzywda się nie stała. Małe dzieci bardzo dobrze ogarniają temat kładki i wiedzą, że jest to bezpieczne" - zaznaczył.

Podkreślił, że "argument bezpieczeństwa jest używany tylko i wyłącznie w momencie, kiedy to jest wygodne dla danej zmiany, która jest niekorzystna dla mieszkańców".

"Nie łudźmy się, że nagle mieszkańcy Wilanowa, Konstancina itd., wszyscy którzy dojeżdżają z tego kierunku, zrezygnują z jazdy samochodem. Im więcej tam będzie tych przejść zwykłych, naziemnych, tym te korki będą większe. Sobieskiego miało to szczęście, że właśnie dzięki kładkom, ulica korkowała się stosunkowo rzadko. A teraz to wszystko zacznie się korkować" - powiedział.

Ocenił, że wtedy ludzie zaczną szukać alternatywy i będą próbować przejechać, np. Wilanowską, na której jest bardzo duży problem komunikacyjny.

"Tam są dwa pasy ruchu, które teraz w godzinach szczytu stoją" - dodał.

Jako pierwsza jest rozbierana kładka nad ulicą Sobieskiego przy Instytucie Psychiatrii i Neurologii.

Nad ulicą Sobieskiego są łącznie cztery kładki. Wszystkie zostaną rozebrane jeszcze w tym roku.(PAP)

autorka: Marta Stańczyk

kw/