Święta u Czesława Mozila: bez prezentów, za to z dziećmi na scenie [WYWIAD]
W grudniu i styczniu Czesław Mozil podróżuje po Polsce, występując z lokalnymi chórami i orkiestrami dziecięcymi. Artysta opowiada o kulisach trasy „Grajkowie Przyszłości” i o tym, jak będą wyglądać święta w jego domu. - Od ponad 25 lat nie dajemy sobie prezentów, bo to tylko generuje niepotrzebny stres - zdradza w rozmowie z PAP Life. Choinkę kupi, ale wybierze tę „najbrzydszą”, której nikt inny nie chciał.
PAP Life: Na swoim Instagramie zapraszasz na rodzinne, świąteczne koncerty, które w grudniu i styczniu grasz razem z dziećmi w wielu miastach w Polsce. Opowiedz o tym projekcie.
Czesław Mozil: Tak się składa, że jestem w drodze do Tych. Razem z 40 dzieciakami z chóru z Młodzieżowego Domu Kultury zagramy na świątecznym jarmarku, a kolejny koncert odbędzie się w Olkuszu. Będziemy śpiewać piosenki z płyty „Kiedyś to były Święta”, która otrzymała Fryderyka w 2020 roku w kategorii Album roku – muzyka dziecięca i młodzieżowa.
To są piosenki świąteczne, ale inne niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Trochę w kontrze do tej cukierkowej opowieści. W Polsce święta często przedstawia się jako najpiękniejszy czas w roku: ma być rodzinnie, wesoło i miło. A przecież nie wszyscy mają takie święta. Ktoś może być samotny, ktoś mógł niedawno stracić kogoś bliskiego. Te piosenki są też o tym, że czasami na święta uciekamy gdzieś daleko, bo nie możemy wytrzymać tej atmosfery. Zależało mi, żeby miały także walor edukacyjny. W Danii, gdzie się wychowałem, porusza się z dziećmi trudniejsze tematy. U nas wciąż raczej się tego unika.
PAP Life: W każdym mieście występujesz z inną grupą dzieci?
C.M.: Tak, na tym m.in. polega projekt „Grajkowie Przyszłości”. Na płycie zagrało ponad 450 dzieci z 19 różnych miast. Nawiązałem współpracę z różnymi zespołami i chórami. Wszędzie, nawet w małych miejscowościach, są grupy dzieciaków zajmujących się muzyką. Prowadzą je nauczyciele pasjonaci, którzy są dla mnie prawdziwymi bohaterami. Wczoraj byłem na próbie w Lublinie z dużym chórem, ponad stuosobowym – tam koncert odbędzie się 22 stycznia. Kilka dni temu do radiowej Trójki przyjechało 70 dzieci ze szkoły muzycznej z Kalisza, która przygotowała fantastyczny koncert na podstawie płyty „Kiedyś to były Święta”. Jest tego naprawdę sporo.
Idea, żeby dzieci grały dla dzieci, jest mi bardzo bliska. Jeśli ktoś pójdzie na koncert z rodzicami i powie: „Mamo, chciałbym spróbować grać na tym dziwnym instrumencie, jak harfa, fagot czy akordeon”, to moja misja jest spełniona.
PAP Life: Podobno postanowiłeś zostać muzykiem, bo kiedyś na szkolnym koncercie zobaczyłeś kolegę grającego na akordeonie.
C.M.: Powiedziałem wtedy mamie, że też chcę grać na tym instrumencie. Oczywiście nie każdy musi zostać od razu profesjonalistą. Chodzi o radość z muzyki i o wrażliwość, które w życiu zawsze się przydają. Na naszych koncertach świątecznych najważniejszymi gwiazdami są dzieci, ja jestem na drugim planie. Gramy razem i mamy z tego frajdę. Jeśli mnie znają, to raczej jako bałwanka Olafa z „Krainy lodu” albo Lenia z „Akademii Pana Kleksa”.
PAP Life: Albo z ostatniej części serii „Listy do M.”, gdzie jesteś grajkiem w stroju anioła, który na akordeonie wygrywa kolędy. Śpiewasz kolędy podczas świąt?
C.M.: Dopiero niedawno moja żona trochę mnie do tego zmobilizowała. W moim domu rodzinnym nie śpiewało się kolęd, choć w Danii tradycja kolędowania jest ogromna. Za to bardzo popularne są tam tzw. kalendarze adwentowe. Od 1 grudnia w telewizji ruszają 24-odcinkowe seriale – dla dzieci, komediowe albo inne – wszystkie kończą się 24 grudnia. To stało się tak modne, że coraz więcej artystów tworzy własne „kalendarze”, projekty złożone z 24 części. Ja też chciałem zrobić muzyczny kalendarz adwentowy, tylko taki, który będzie trwał trochę dłużej, i stąd pomysł na koncerty świąteczno-noworoczne z „Grajkami Przyszłości”.
PAP Life: Gdzie spędzisz tegoroczne Boże Narodzenie?
C.M.: W domu, na warszawskiej Pradze – z żoną i naszymi dwoma kotami. W tym roku nigdzie nie jedziemy: ani do rodziny w Iławie, ani do Danii, gdzie mieszka mój ojciec i siostra, ani do Anglii, gdzie mieszka siostra Doroty. To był dla nas obojga bardzo pracowity rok, jesteśmy przebodźcowani. Pierwszy wolny dzień mam dopiero 21 grudnia, więc po prostu będziemy gotować, jeść i odpoczywać na kanapie. Już się na to cieszę.
PAP Life: Masz swoją świąteczną kulinarną specjalność?
C.M.: Zrobię karpia po żydowsku w galarecie z marchewką i rodzynkami, a Dorota robi śledzie. W czasach Thermomiksa naprawdę można gotować nawet wtedy, gdy nie jest się mistrzem kuchni. Robimy dużo, ale w mniejszych porcjach.
PAP Life: Będzie jakiś duński akcent na święta?
C.M.: Na pewno zrobię risalamande – ryż gotowany na mleku, schłodzony, z bitą śmietaną i migdałami, polany sosem wiśniowym. To bardzo tradycyjny duński deser. W Danii je się też pieczeń wieprzową z chrupiącą skórką - flaskesteg, ale ja nigdy tego nie lubiłem. Zawsze wolałem pierogi ojca, zupę grzybową i karpia po żydowsku.
PAP Life: Choinka prawdziwa czy sztuczna?
C.M.: Oj, nigdy w naszym domu nie była sztuczna. Przez lata miałem do choinki dystans. W tym roku postanowiliśmy z żoną, że kupimy choinkę, ale weźmiemy tę najmniejszą i „najbrzydszą”, której nikt nie chce. Te mniej perfekcyjne choinki też zasługują na dom. I nie będziemy jej dekorować. Na marginesie, mam na płycie piosenkę „Łańcuchy jak kluchy” – o tym, jak tata nie pozwalał mi dekorować choinki, bo wszystko musiało być perfekcyjne, dlatego robił to sam.
PAP Life: Kupiłeś już prezenty?
C.M.: Nie. Od ponad 25 lat nie dajemy sobie prezentów, bo to tylko generuje niepotrzebny stres. Naszym prezentem dla siebie jest czas, który spędzimy razem. Ważniejsze jest zatrzymać się na chwilę i po prostu pobyć ze sobą – z rodziną, przyjaciółmi. W Danii jest taki fajny zwyczaj, że stawia się choinkę na środku pokoju i chodząc wokół niej i trzymając się za ręce, śpiewa się kolędy. Może i my coś takiego zrobimy? (PAP Life)
Rozmawiała Iza Komendołowicz
ikl/ag/moc/ep/
Czesław Mozil - wokalista, autor tekstów, kompozytor, muzyk, akordeonista, aktor dubbingowy, osobowość telewizyjna. Lider polsko-duńskiego zespołu Czesław Śpiewa. Był jurorem w czterech edycjach programu „X Factor”. Wydał autobiografię pt. „Nie tak łatwo być Czesławem”. Urodził się w Zabrzu. Kiedy miał pięć lat wyjechał razem z rodzicami i młodszą siostrą do Danii. Od 2008 roku mieszka w Polsce na stałe. Ma 46 lat.