Wtedy Pierce Brosnan pierwszy raz zagrał Bonda. 30 lat kultowego „GoldenEye”
Z Pierce'em Brosnanem w roli Agenta 007 i muzycznym motywem przewodnim, który zaśpiewała Tina Turner – „GoldenEye” przeszedł do klasyki filmów z bondowskiej serii. Produkcja, która zdobyła dwie nominacje do Oscara, wyznaczyła nowy kierunek dla kolejnych części. Choć po zakończeniu zimnej wojny wydawało się, że kontynuowanie przygód Agenta 007 mija się z celem, film okazał się kasowym sukcesem. Dziś „GoldenEye” kończy 30 lat i pozostaje tytułem, do którego fani serii chętnie powracają.
„GoldenEye to dwie godziny dobrze wyważonego dreszczyku emocji, zaawansowanego technologicznie zamętu i jedynej w swoim rodzaju komedii”, „tchnie świeże twórcze i komercyjne życie” w serię – pisali krytycy po premierze filmu 13 listopada 1995 roku. W Polsce tytuł zadebiutował w grudniu. Na wiele sposobów „GoldenEye” przecierało szlaki dla kolejnych jego odsłon. Był pierwszym filmem serii, w którym wykorzystano generowane komputerowo efekty. Istotną zmianą było obsadzenie Judy Dench w roli M – tym samym stała się ona pierwszą kobietą kreującą postać szefa brytyjskiego wywiadu.
Początkowo, kontynuowanie serii w jej dotychczasowym kształcie budziło wątpliwości. Bowiem „GoldenEye” był pierwszym filmem o Jamesie Bondzie, który został wyprodukowany po upadku Muru Berlińskiego, rozpadzie Związku Radzieckiego i zakończeniu zimnej wojny. Sugerowano, by przygody Jamesa Bonda zakopać jako symboliczny relikt przeszłości. Rozważano nawet obsadzenie w roli Agenta 007 kobiety. Ten pomysł co jakiś czas powraca, jednak nigdy nie zdecydowano się na ten manewr. Gdyby jednak w pierwszej połowie lat 90. ten pomysł zyskał aprobatę, najpewniej zamiast Brosnana słynnego szpiega kreowałaby Sharon Stone.
Dla samego Brosnana debiut w roli Bonda okazał się sporym sukcesem i zapewnił mu międzynarodowy rozgłos. „Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z drogi, jaką przebył ten film i tej wspaniałej, kultowej postaci. A ponieważ wcześniej proponowano mi tę rolę i ją odrzuciłem, czułem w sobie żelazną wolę, by dać z siebie wszystko. A dzień po tym, jak zaproponowano mi rolę, wiedziałem, że moje życie się zmieniło” – przyznał Brosnan w rozmowie z „The Guardian”.
Po odejściu Rogera Moore'a, producenci "Bonda" zaproponowali rolę Brosnanowi, jednak ostatecznie to Timothy Dalton dostał angaż do "W obliczu śmierci" (1987). Pracę przy "Bondzie" uniemożliwił wtedy Brosnanowi kontrakt z telewizją NBC, związany z produkcją serialu "Remington Steele", w którym ten Irlandczyk grał główną rolę.
Mimo wcześniejszych obaw o przyszłość i zasadność serii, film nie tylko okazał się kasowym sukcesem – przy budżecie ponad 60 mln, zarobił ponad 300 mln. Co istotne, wprowadził Bonda w nową epokę, przedstawił nowemu pokoleniu, nieco przenosząc ciężar ze szpiegowskiego filmu w stronę realizowanego z coraz większym rozmachem kina akcji.
Brosnan powtórzył swoją rolę w trzech kolejnych częściach bondowskiej sagi: „Jutro nie umiera nigdy” (1997), „Świat to za mało” (1999) i „Śmierć nadejdzie jutro” (2002). Pałeczkę po nim przejął Daniel Craig, który Agenta 007 po raz pierwszy sportretował w produkcji „Casino Royale” (2006). (PAP Life)
Autorka: Monika Dzwonnik
mdn/ag/ grg/