Koronawirus może nadwyrężyć dostępność internetu w USA

2020-03-06 16:16 aktualizacja: 2020-03-06, 19:41
Większa liczba osób pracujących z domu i zamykane szkoły mogą wpłynąć na dostępność internetu w USA. Jednak choć sieć może być nadwyrężona i najpewniej pojawią się trudności, to prawdopodobnie krajowy internet nie padnie całkowicie - ocenia agencja Bloomberga.

W związku z epidemią Covid-19 coraz więcej firm z USA, m.in Twitter czy JPMorgan Chase, rekomenduje pracownikom pracę zdalną. Możliwość taką ma już w sumie ponad 42 mln Amerykanów, czyli 29 proc siły roboczej kraju. W ramach środków bezpieczeństwa w kraju zamykane są też kolejne szkoły.

Bloomberg podkreśla, że masowo logujący się z domów pracownicy i korzystające z internetu dzieci mogą nadwyrężyć elementy infrastruktury dostawców internetu.

"Szerokopasmowy internet domowy jest najsłabszym elementem systemu, gdzie może dojść do największych przeciążeń. Użytkownicy mogą napotkać +korki+ w sieci, a szybkość połączenia znacząco zwolni" - wskazała analityczka Gartnera Lisa Pierce.

Obszary i społeczności z wolniejszymi łączami lub połączone jeszcze kablami miedzianymi jako pierwsze odczują skutki przeciążenia sieci. Narażone są zwłaszcza miejsca, gdzie wiele osób loguje się jednocześnie do pracy lub korzysta z serwisów przesyłających użytkownikom zawartość wideo.

Materiały wideo stanowią obecnie 70 proc. wszystkich danych przesyłanych w sieci. Największymi "zapychaczami sieci" są popularne aplikacje wideo i portale społecznościowe takie jak Netflix, YouTube, Facetime czy Skype - wskazał ekspert Recon Analytics Roger Entner.

Dodał, że obecnie pracownicy zdalni zaczynają prowadzić coraz więcej wideokonferencji, podczas gdy nudzące się w domu dzieci oglądają więcej strumieniowanych filmów i seriali. Te elementy mogą sprawić, że dostęp do sieci będzie utrudniony.

Problemy mogą objawiać się utratą połączeń, wolniejszymi prędkościami ściągania i strumieniowania danych, dłuższymi czasami wczytywania czy utratą ciągłości transmisji wideo.

Dostawcy internetu AT&T i Verizon zapewniają, że w skali krajowej infrastruktury dostęp w sieciach światłowodowych powinien działać bez przeszkód. "Mamy w naszych systemach dodatkową przepustowość, niezbędną właśnie w takich przypadkach. Możemy zapewnić klientom dostęp do ich pracy gdziekolwiek tego potrzebują, tak, by pozostali produktywni" - zapewnił szef AT&T Jeff McElfresh.

Według Bloomberga pewność przedstawicieli firm wynika z faktu, że liczba połączeń pozostanie stała - zmieni się jednak ich lokalizacja i wzór wykorzystania. Mniej osób używać będzie mocnych łączy instalowanych na potrzeby biurowców, a więcej użytkowników będzie korzystało z potencjalnie przestarzałej infrastruktury budynków mieszkalnych i obszarów podmiejskich. Tzw. wąskie gardła mogą wystąpić tam, gdzie zbiega się wiele ścieżek ruchu internetowego. (PAP)

kso/ malk/