Biejat: trzeba skończyć z polityką, w której prezydent reprezentuje swój obóz polityczny
Trzeba skończyć z polityką, w której prezydent reprezentuje swój obóz polityczny - podkreśliła kandydatka Nowej Lewicy na prezydenta, wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat. Oceniła, że prezydent powinien umieć wznieść się ponad interesy partyjne, aby wypracować kompromis z rządem.
W ramach kampanii prezydenckiej Biejat spotkała się w czwartek ze studentami Głównej Szkoły Handlowej w Warszawie. Jednym z poruszonych wątków był spór między Ministerstwem Spraw Zagranicznych a prezydentem Andrzejem Dudą o powoływanie ambasadorów. Wicemarszałkini Senatu przyznała, że "widzi winę po obu stronach sporu", który w jej opinii jest czysto polityczny i wynika z duopolu dwóch partii - PiS i PO. "To nakręca obie strony i jest traktowane jako sposób na podbijanie sondaży" - oceniła.
"To jest bezproduktywne i wręcz szkodliwe w naszej dzisiejszej sytuacji. To jest sygnał, że należy skończyć z polityką, w której prezydent występuje cały czas jako reprezentant swojego obozu politycznego" - podkreśliła.
Biejat zaznaczyła, że prezydent nie musi wypierać się swoich poglądów, ale powinien umieć wznieść się ponad interesy partyjne, by nawiązać dialog z rządem i wypracować kompromis. "Od tego zależy nasze bezpieczeństwo, a żyjemy dziś w trudnych czasach i nie powinniśmy podporządkowywać polityki zagranicznej wewnętrznym sporom" - oceniła.
Kandydatka Nowej Lewicy oświadczyła, że jako prezydent nie kontynuowałaby polityki prowadzonej przez Andrzeja Dudę. Wskazała, że wielokrotnie współpracowała z politykami PO m.in. w Senacie, ponieważ - jak mówiła - mimo różnic "ostatecznie chodzi o to, by załatwić sprawę i prowadzić skuteczną politykę".
Biejat stwierdziła również, że prezydent powinien aktywnie zabierać głos w debacie, "nie tylko udzielając wywiadów". "Może zwołać Radę Gabinetową, może przyjść do Sejmu czy Senatu i zabrać głos w dyskusji w każdym momencie" - powiedziała.
Zdaniem wicemarszałkini Senatu, przez ostatnie 10 lat przyzwyczailiśmy się, że "prezydent to jest ktoś taki, kto siedzi w tej wieży z kości słoniowej i czeka aż rząd wyśle ustawę, a jak już ten rząd wyśle ustawę, to czeka do samego końca i buduje jakiś suspens wokół siebie, żebyśmy wszyscy się zastanawiali: podpisze, czy nie podpisze". "Czas najwyższy na takiego prezydenta, który będzie aktywny i otworzy drzwi do Pałacu Prezydenckiego, tak jak my otworzyliśmy drzwi do Sejmu dla zwykłych ludzi" - powiedziała.
W dyskusji studenci pytali Biejat również o nierówności społeczne, politykę migracyjną oraz budowanie sojuszy z zagranicznymi partnerami.
Spór o powoływanie ambasadorów trwał od marca 2024 r. Szef MSZ Radosław Sikorski zdecydował wówczas, że ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Prezydent podkreślił natomiast, że "nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta".
W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy ze względu na konflikt nie mają statusu ambasadorów, lecz charge d'affaires - taka sytuacja jest np. w USA, gdzie były szef MON w rządzie PO-PSL Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego. Prezydent Duda wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie uważa Klicha za odpowiednią postać na stanowisku ambasadora w USA. (PAP)
andr/ mrr/ grg/