Festiwal w Cannes. Oliver Laxe: w filmie "Sirat" zabieram widzów w duchową podróż
Jestem twórcą obrazów. Jeśli forma i treść równoważą się, film może być doświadczeniem dla publiczności. W "Sirat" zabieram widzów w duchową podróż - powiedział PAP Oliver Laxe. Jego obraz uczestniczy w konkursie głównym 78. festiwalu w Cannes.
W sercu marokańskiej pustyni trwa rave z udziałem kilkuset osób. Muzyka dudni z głośników, sprawia, że nie można usłyszeć własnych myśli. Przez tłum tańczących ludzi przedziera się Luis (Sergi López), któremu towarzyszy syn Esteban (Bruno Nunez) i terier Pipa. Mężczyzna szuka swojej córki, z którą od kilku miesięcy nie ma kontaktu. Podsuwa ludziom jej zdjęcia, wypytuje, czy kiedykolwiek ją widzieli. W pewnym momencie na miejsce przyjeżdża wojsko. Żołnierze powiadamiają zgromadzonych o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Impreza zostaje zakończona. Zrozpaczony Luis postanawia dołączyć do grupy techno nomadów (w tych rolach naturszczycy Stefania Gadda, Joshua Liam Henderson, Jade Oukid, Richard Bellamy i Tonin Janvier), którzy planują udział w kolejnym ravie. Podąża za nimi zdezelowaną furgonetką, nieprzystosowaną do pustynnych warunków.
Co znaczy tytuł "Sirat"?
W eschatologii islamu "sirat" to most umieszczony nad otchłanią piekła, który łączy świat doczesny z rajem. W filmie Olivera Laxe’a oznacza on drogę - zarówno w sensie ścisłym, jak i w znaczeniu metafizycznym. "Oczywiście, ten obraz odzwierciedla sposób, w jaki postrzegam świat. Ścieżka naszego życia jest przetykana przeszkodami. Wyrastają na niej klify i pnącza, które zasłaniają widok. Popadamy w kłopoty, przeżywamy tragedie. Ale głęboko wierzę, że nasze dusze potrzebują rzeczy, które czasami trudno nam zrozumieć. Innymi słowy, choćby z najgorszych momentów możemy wyciągać lekcje. Nawet jeśli nie od razu zdajemy sobie z tego sprawę. Filmowego Luisa utrata dziecka skłania do zajrzenia w głąb siebie, zrozumienia swojej córki, do rozwoju. Dopiero wtedy zaczyna ufać sobie" – powiedział PAP twórca.
Sztuka jako narzędzie samopoznania
Reżyser przyznał, że ceni w techno hippisach to, że "nie boją się odsłaniać blizn". "Taka postawa jest całkowicie obca naszym społeczeństwom. Przywykliśmy do kreowania idealnych wizerunków samych siebie. Jesteśmy neurotyczni. Nawet jeśli nomadzi kojarzą nam się z Piotrusiem Panem, cechuje ich szczególna dojrzałość. Pod koniec pracy nad filmem uświadomiłem sobie, że zacząłem akceptować własne niedoskonałości. Wiem, że stanowią część mnie, mojej historii, tradycji. Uważam też, że osoby należące do tej grupy mają doskonałą intuicję. Wyczuwają nadciągający koniec. Mówią, że koniec świata trwa już od dłuższego czasu. Dzielę z nimi to spostrzeżenie. Wszyscy czekamy, aż nastąpi reset. Przygotowujemy się do tego" – stwierdził.
Według Laxe’a, sztuka może być dobrym narzędziem samopoznania. Każdy film pozwala mu dowiedzieć się czegoś o sobie. Konsekwentnie określa siebie mianem twórcy obrazów. "W moim kinie eksperymentuję z obrazami. Kadry oddziałują na nas w bardzo tajemniczy sposób. Czasami oglądamy filmy, które wcale nam się nie podobają, ale niektóre obrazy wracają do nas sześć miesięcy później. Jak można to wytłumaczyć? Lubię pracować ze zmysłowymi obrazami, dźwiękiem, muzyką. Jeśli forma i treść równoważą się, film może być doświadczeniem dla publiczności. Chciałem zabrać widzów w duchową podróż, wstrząsnąć nimi. W życiu też tak jest. Nikt nie puka do naszych drzwi z pytaniem, czy jesteśmy na coś gotowi. Rzeczy po prostu się dzieją" – zwrócił uwagę.
"W kinie hiszpańskim uchodzę za outsidera"
Producentami filmu są bracia Pedro i Agustin Almodóvar. "W kinie hiszpańskim uchodzę za outsidera. Przez 12 lat żyłem w Maroku, teraz mieszkam w górach, w Galicji. Pierwszym filmem, który nakręciłem w Hiszpanii, była "Siła ognia". Obraz spotkał się z pozytywnym przyjęciem. Zapewnił mi nominację do nagród Goya. Okazało się, że do jego zwolenników zalicza się również Pedro Almodóvar. Od tamtego czasu mamy dobry kontakt. Kiedy ukończyłem scenariusz "Sirat", od razu mu go pokazałem. Spodobał mu się. Bracia Almodóvar otoczyli mnie opieką. Są dla mnie jak rodzina. Początkowo nie mogłem się nadziwić, że ludzie zajmujący tak wysoką pozycję, mogą być tak czyści, ludzcy. Po raz pierwszy otrzymałem też wsparcie hiszpańskiej telewizji publicznej. Producenci zapewnili mi totalną wolność artystyczną" – podkreślił reżyser.
Dodał, że wciąż interesuje go tworzenie kina arthouse'owego, a nie komercyjnych produkcji. "Nie chcę dramatyzować, ale bycie filmowcem czasami wiąże się z cierpieniem. Ten zawód jest pełen sprzeczności. Czasami czuję się jak dziecko na placu zabaw. Realizacja obrazu na pustyni wydaje się czymś niedorzecznym. A jednak coś podpowiada mi, że muszę robić filmy. Teraz mam w tym więcej swobody niż kiedykolwiek wcześniej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nigdy nie byłem reżyserem, który otrzymuje propozycje realizacji projektów. Robiłem wyłącznie to, w co sam wierzyłem" – wspomniał.
Główną rolę Laxe powierzył uznanemu aktorowi Sergiemu Lópezowi, laureatowi Europejskiej Nagrody Filmowej za rolę w filmie "Harry, twój prawdziwy przyjaciel". Pytany, co zaintrygowało go w scenariuszu, López wskazał aktualność tekstu. Jego zdaniem opowiada on o świecie, który chwieje się w posadach. A zarazem niesie nadzieję, że jeśli zajrzymy w siebie i będziemy podchodzić do innych z empatią, możemy uniknąć samozniszczenia. "Nie jestem kinomanem ani zagorzałym czytelnikiem. W pracy kieruję się instynktem. Przeczytałem w życiu mnóstwo scenariuszy. Nigdy nie zakładam niczego z góry. Zapoznawszy się z tym tekstem, od razu wiedziałem, że to coś zupełnie innego niż rzeczy, które zrobiłem do tej pory. Fabuła była nieprzewidywalna, obfitowała w zwroty akcji. Opowiadała o cierpieniu, które przygniata człowieka. Czułem, że jest tu wiele ciekawych pomysłów. Proces produkcji jest zawsze skomplikowany. Tak naprawdę nie mamy pewności, czy obraz powstanie, czy będzie dobry i przyciągnie publiczność. Każdy film to przygoda. Ale byłem pewien, że chcę wziąć w niej udział" – podkreślił aktor.
Luis to postać subtelna, oparta na półtonach. Jest introwertykiem, ale wszystkie emocje można wyczytać z jego twarzy. Nawet dla doświadczonego aktora stworzenie takiego bohatera stanowi sprawdzian. "Na początku wydało mi się to kompletnie niemożliwe. Przeczytawszy scenariusz, od razu powiedziałem reżyserowi, że zaangażowała mnie historia, mógłbym pojechać z nim na pustynię, ale nie jestem w stanie zagrać Luisa. Sam jestem ojcem. Wprawdzie moje dzieci są już dorosłe, ale i tak dla każdego rodzica myśl o stracie dziecka jest niezwykle bolesna. Zagranie mężczyzny poszukującego córki było wyzwaniem, a zarazem objawieniem. Żeby coś zagrać, trzeba w to uwierzyć. Nie jestem Luisem, nie żyję na pustyni. Wszystko to fikcja, film. Ale jeśli zagłębię się w opowieść, moje ciało zaczyna na nią reagować. Emocje są prawdziwe. Dlatego odważyłem się zmierzyć z tym zadaniem" – podsumował López.
Festiwal w Cannes 2025
"Sirat" jest jednym z 22 obrazów rywalizujących o Złotą Palmę podczas 78. festiwalu w Cannes. Oprócz niego szansę na statuetkę mają m.in. "Sound of Falling" Maschy Schilinski, "Jeunes mères" braci Jean-Pierre’a i Luca Dardenne, "Alpha" Julie Ducournau i "Un simple accident" Jafara Panahiego. Produkcje oceni jury w składzie: francuska aktorka Juliette Binoche (przewodnicząca), amerykańska aktorka Halle Berry, indyjska reżyserka i scenarzystka Payal Kapadia, włoska aktorka Alba Rohrwacher, francusko-marokańska pisarka Leila Slimani, reżyser, scenarzysta i producent Dieudo Hamadi z Demokratycznej Republiki Konga, południowokoreański reżyser i scenarzysta Hong Sang-soo, meksykański reżyser, scenarzysta i producent Carlos Reygadas oraz amerykański aktor Jeremy Strong.
Z Cannes Daria Porycka (PAP)
dap/ wj/ ał/