Ewa Bem o Wigilii w rodzinnym domu: lubiłam ten „serdeczny tłok przy opłatku” [WYWIAD]
Wigilia u Bemów była taka jak nasz dom – tradycyjna. Lubiłam ten „serdeczny tłok przy opłatku” – powiedziała PAP wokalistka jazzowa Ewa Bem.
PAP: Jakie były Wigilie w rodzinie Bemów w pani dzieciństwie i w dorosłym życiu?
Ewa Bem: Głową domu była babcia, poznanianka. I taki poznański, zachowujący tradycje był nasz dom. Zbliżającą się Wigilię zapowiadały pachnące pastą, wyfroterowane podłogi, obrusy zawczasu przygotowane, żeby nie zdarzyło się tak, jak później śpiewali Skaldowie: „Jezusie, Jezusie, plamy są na obrusie, trza je prać, trza je prać”.
I w tym wypucowanym domu dochodziło do mordu. Były to bowiem jeszcze czasy karpia w wannie, z którym się bardzo zaprzyjaźnialiśmy, któremu nadawaliśmy imię. No, a potem, jak dochodziło do unicestwienia biednej ryby, cały dom się od tego odżegnywał. Jedynie babcia potrafiła, jak to się mówiło, „sprawić karpia”, ale musiała się w tym celu zabarykadować w kuchni, bo nasza trójka, czyli moi dwaj bracia - starszy Aleksander i młodszy Jarek - i ja, krzycząc wniebogłosy, atakowaliśmy drzwi kuchenne, nie godząc się na taki koniec biednej istoty.
PAP: A te bardziej miłe wspomnienia? Jakie kolory, zapachy, dźwięki kojarzą się z Wigilią i świętami?
E.B.: Zapachy świeżości - podłóg, obrusów, kuszące wonie piekących się ciast, grzybów przygotowywanych na zupę. Nasza kuchnia była oddalona od jadalni, tak że zapachy dochodziły, ale nie dźwięki. Te charakterystyczne dla „muzyki domu”, czyli odgłosy pracowitego szczękania noży, brzęku garnków i talerzy, raczej nie docierały do jadalni, gdzie stała choinka. Mieliśmy też zwyczaj palenia małych świerkowych gałązek, aby dom pachniał jeszcze intensywniej lasem. A potem, już po rozpakowaniu prezentów, były jeszcze wonie perfum, które mądry Mikołaj przynosił w prezencie paniom domu. Pamiętam zapach perfum Być Może i inny ważny prezent – trzy bawełniane golfiki w różnych kolorach. Niełatwo było je wtedy zdobyć.
PAP: Wieczór wigilijny przebiegał według ustalonego, charakterystycznego dla rodziny zwyczaju?
E.B.: Około szesnastej, najpóźniej o siedemnastej siadaliśmy do stołu. Najpierw była modlitwa, prowadzona przez babcię, potem dzieliliśmy się opłatkiem. Na stole stał dodatkowy talerz dla niespodziewanego gościa, sianko było rozścielone pod obrusem. Ale nie przestrzegaliśmy specjalnie ani liczby dań, ani kolejności, w jakiej pojawiały się na stole. Były naturalnie jakieś ryby w galarecie, śledzie, sałatki, barszcz z uszkami albo grzybowa, nieszczęsny karp, pierogi z kapustą i grzybami, kompot z suszonych jabłek, śliwek i gruszek. A na koniec słodkości: makowiec, babcine drożdżowe ciasto i sernik.
Naszym zwyczajem było robienie przerwy w połowie kolacji. Był to czas na śpiewanie kolęd.
PAP: Polskie kolędy zapewne przeplatały się z amerykańskimi jazzowymi przebojami w pani interpretacji? Czy u Bemów była swingująca Wigilia?
E.B.: Otóż nie, te przyjemne do słuchania piosenki, takie jak „White Christmas” – „Białe Boże Narodzenie” - lub „The Christmas Song”, które powracają co roku w okresie Bożego Narodzenia, nam towarzyszyły przed świętami, wtedy, kiedy szykowaliśmy dom, potrawy, pakowaliśmy prezenty, ubieraliśmy choinkę. Ale w Wigilię i potem w czasie Bożego Narodzenia śpiewaliśmy tylko polskie kolędy. To one tworzą nastrój zimowych dni i łączą rodzinę zgromadzoną przy świątecznym stole.
PAP: Jest taka kolęda w pani wykonaniu – „Kolęda na cały rok”, z muzyką Andrzeja Jagodzińskiego, do tekstu Wojciecha Młynarskiego, oryginalne wykonanie z roku 1994.
E.B.: To jeden z naszych ulubionych bożonarodzeniowych utworów. Pasuje zwłaszcza na Wigilię. Wzrusza mnie szczególnie ten fragment: „Blask świeczek, dotyk lnu/ Czas prześpiewany tu/ I przy opłatku serdeczny tłok/ Z kolędą na cały rok”.
Czy może być coś trafniejszego, bardziej radosnego niż „przy opłatku serdeczny tłok”.
A po Wigilii my, młodzi, wychodziliśmy się spotkać z koleżankami i kolegami i dalej świętowaliśmy. Zawsze mieliśmy w scenariuszu dokarmianie zwierząt; już rankiem w Wigilię roznosiliśmy jedzenie dla bezdomnych kotów i ziarna dla ptaków, a po kolacji jeszcze dokładaliśmy im powigilijne smakołyki. (PAP)
Rozmawiała Anna Bernat
abe/ dki/ miś/ ppa/