Marek Bieńczyk: tak jak Tadeusz Konwicki jestem warszawiakiem od zawsze, czuję się jego późnym wnukiem
Tak jak Tadeusz Konwicki jestem warszawiakiem od zawsze, nigdy stąd nie wyjechałem, choć były takie możliwości. Czuję się jego późnym wnukiem, oczywiście przy zachowaniu wszystkich proporcji - powiedział w Studiu PAP Marek Bieńczyk. Wybitny prozaik, eseista, tłumacz i znawca win odbierze w sobotę nagrodę dla Warszawskiego Twórcy 2025.
Jury Nagrody Literackiej Warszawy zdecydowało o przyznaniu tytułu Warszawskiego Twórcy 2025 Markowi Bieńczykowi, eseiście, badaczowi literatury, poszukiwaczowi nowych gatunków pisarskich, a także tłumaczowi i wytrawnemu znawcy win. Bieńczyk podkreślił podczas rozmowy w Studiu PAP, że ogromnie cieszy się z tego wyróżnienia, a w gronie jego dotychczasowych laureatów czuje się „tak dobrze, że chyba lepiej nie można”.
Zaznaczył, że szczególna więź łączy go z innym warszawskim pisarzem, przed laty także uhonorowanym tym laurem Tadeuszem Konwickim.
„Szlak Tadeusza Konwickiego, jego droga z mieszkania przy ulicy Górskiego do kawiarni Czytelnika przy Wiejskiej, wszystkie drogi, jakie w mieście przemierzał, zawsze wydawały mi się mocną duchową podporą Warszawy” – powiedział Bieńczyk. Prozaik opowiedział o swoim spotkaniu z Konwickim na jednym z festiwali literackich we Francji. „Grałem tam w ping-ponga z poetą i tłumaczem Piotrem Sommerem. On patrzył na nas i jako jedyny został do końca rozgrywki. Pamiętam jego wzrok podążający za piłeczką, to w jedną, to w drugą stronę” – wspominał. „A potem zrobił charakterystyczny gest, dotykając szyi, i powiedział, że już czas na kolację” - dodał.
Ostatni raz Bieńczyk widział Konwickiego kilka miesięcy przed śmiercią autora „Małej apokalipsy”. "Zobaczyłem go na ulicy, zawołałem. Uścisnęliśmy sobie dłonie, miał już nieobecny wzrok. Nieobecny wzrok, obecny uśmiech. Tak jak Tadeusz Konwicki jestem warszawiakiem od zawsze, nigdy stąd nie wyjechałem, choć były takie możliwości. Czuję się jego późnym wnukiem, oczywiście przy zachowaniu wszystkich proporcji" – opowiadał gość Studia PAP.
„Rondo Wiatraczna”
Niedawno ukazała się najnowsza książka Bieńczyka „Rondo Wiatraczna”, w której wędrówkom po praskich okolicach towarzyszy refleksja o sensie najbardziej podstawowych czynności – chodzenia, czytania i zanurzania się w świat wielkich pisarzy, smakowania wina.
„W tej mierze wiele zawdzięczam mojemu ojcu. Jeżeli coś kochał, to było to miasto. Od dziecka uczył mnie chodzenia po mieście. Może dlatego, że był trochę uciekinierem – od rzeczywistości, od nudnej pracy, od domu. Chodziliśmy kilometrami, od niego nauczyłem się ruchliwości w zamkniętej przecież przestrzeni miasta” – wspominał.
„Jednak kiedy pisałem 'Rondo Wiatraczna', zrozumiałem, że takie niespieszne chodzenie jest zbyt pasywne i niewystarczające. Poczułem, że wżeram się w tę przestrzeń, mocniej się w nią angażuję, przestaję być melancholijnym obserwatorem, ale kimś, kto próbuje zmierzyć się z tą przestrzenią, tak jak mierzymy się na rękę. Nie byłem już jedynie świadkiem Warszawy” – dodał.
Pisarz podkreślił, że czuje się z miastem związany w szczególny sposób. „Mogłem stąd wielokrotnie wyjechać. Studia romanistyczne dawały możliwość pozostania w Paryżu” – powiedział. „Nigdy tego nie zrobiłem i chyba nigdy na serio nie brałem tego pod uwagę. Zostałem w Warszawie, z którą tak walczę, jak się walczy z rodziną” – zwrócił uwagę.
Nagroda dla Warszawskiego Twórcy przyznawana jest osobom mającym szczególny wkład w rozwój kultury i literatury miasta. Wśród dotychczasowych laureatów są m.in. Hanna Krall, Janusz Głowacki, Ernest Bryll, Tadeusz Konwicki i Joanna Papuzińska. (PAP)
wj/ miś/ jpn/ know/