Kilkadziesiąt tysięcy ludzi protestowało w Grecji w związku z katastrofą kolejową
Dziesiątki tysięcy ludzi protestowały w niedzielę w centrum Aten, domagając się sprawiedliwości w związku z katastrofą kolejową sprzed dwóch lat, w której zginęło 57 osób. Demonstracje pod hasłem "Brakuje mi tlenu" odbyły się też w wielu innych miastach Grecji.
Niedzielna demonstracja w centrum Aten była jedną z największych w ostatnich latach - ocenił portal eKathimerini. Ludzie wyszli na ulice po pojawieniu się nowych doniesień o katastrofie kolejowej, do której doszło w lutym 2023 roku w środkowej Grecji.
Z nagrania wynika, że wiele ofiar tragedii mogło zginąć wskutek pożaru, a nie w wyniku samego zderzenia pociągów pasażerskiego i kolejowego. Około 30 z 57 ofiar mogło umrzeć z powodu niedoboru tlenu albo oparzeń, ponieważ zderzenie spowodowało ogromny wybuch i pożar. Wynajęci przez rodziny ofiar eksperci uważają, że pociąg towarowy mógł przewozić materiały łatwopalne, co nie było uwzględnione w dokumentacji. Grecy podają w wątpliwość wiarygodność śledztwa w związku z pojawiającymi się informacjami o zagubionych dowodach.
Protestujący przed greckim parlamentem napisali na posadzce czerwoną farbą imiona ofiar. Między kilkoma uczestnikami akcji i policją doszło do starć, po czym funkcjonariusze użyli wobec części demonstrujących gazu łzawiącego - napisał eKathimerini. Serwis Tovima podał, że policjanci użyli granatów hukowych, gdy niewielka grupa, która odłączyła się od głównej demonstracji, zaczęła rzucać koktajlami Mołotowa. Doszło do zatrzymań.
Przedstawicielka organizacji zrzeszającej rodziny ofiar Maria Karystianu oświadczyła podczas demonstracji, że działania wokół tej tragedii przypominają "operację w stylu mafijnym, mającą ukryć prawdę". Protestujących poparła grecka opozycja.
Z Aten Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ ap/ ał/